Mój wymarzony dom
-Jest pan
pewny,że chce pan ten dom? – spytał po raz kolejny prawie były właściciel.
Prawie były,bowiem potrzebowałem zaledwie jednego podpisu i przekazania mu
dwustu tysięcy złotych, abym został prawowitym właścicielem rozsypującego się
dworku.
Skinąłem tylko głową, nie mogąc opanować rosnącego we mnie podniecenia. Trzymając nerwy na wodzy złożyłem zamaszysty podpis jedną ręką a drugą zaś przekazałem właścicielowi walizkę z pieniędzmi.
Poprzedni lokator spojrzał na mnie przerażony i powiedział tylko:
-Pan jest szalony – po czym odwrócił się na pięcie i wsiadł do auta. Przejeżdżając obok mnie uchylił szybę i powiedział – Błagam,niech pan przeżyje.
Skinąłem tylko głową, nie mogąc opanować rosnącego we mnie podniecenia. Trzymając nerwy na wodzy złożyłem zamaszysty podpis jedną ręką a drugą zaś przekazałem właścicielowi walizkę z pieniędzmi.
Poprzedni lokator spojrzał na mnie przerażony i powiedział tylko:
-Pan jest szalony – po czym odwrócił się na pięcie i wsiadł do auta. Przejeżdżając obok mnie uchylił szybę i powiedział – Błagam,niech pan przeżyje.
Skinąłem mu
tylko głową i ruszyłem do domu,którego wartość rynkowa wynosiła zaledwie
dziesięć procent kwoty,którą za niego zapłaciłem. Ale za to cena sentymentalna
i spirystyczna,przebijała moją ofertę tysiąckroć. Oto dom,w którym w ciągu
ostatnich pięciuset lat zamordowano trzysta siedem osób,dom,w którym inkwizycja
interweniowała siedem razy, który broniony przez siedmiu partyzantów nie
spłonął ani nie obrócił się w ruinę,w którym przez siedem lat więziono trzy
kobiety i,w którym praktycznie co pięć lat przyłapywano sekciarzy na składaniu
ofiar i przerażających rytuałach. Jeśli to miejsce,zwane przez wielu Bramą
Piekieł,nie było nawiedzone,to nic innego nie przychodzi mi do głowy. Dlatego
też kupiłem ten budynek za tak ogromną cenę. Musiałem naprawdę dużo zapłacić za
spokój ducha tego człowieka,którego rodzina od niepamiętnych lat posiadała
klucze i prawa do budynku. Nie korzystała z niego przez siedemdziesiąt
lat,starając się o zgodę na wyburzenie tego albo sprzedaż. Niestety wszelkie
dokumenty znikały,pośrednicy umierali albo zapominali o sprawie. Ja jednak,nie
zapomniałem. Moim marzeniem było zamieszkać w tym domu razem ze swoją grupą
odkąd tylko dowiedzieliśmy się,że istnieje. I teraz w końcu,po dziesięciu
latach boju z sądem i właścicielem,zyskaliśmy dostęp do tego domu.
Wyciągnąłem
telefon i zadzwoniłem po swoją grupę.
Przybyli pięć
minut później: trzech egzorcystów,jedna zakonnica oraz młody biskup. Łącznie ze
mną, specjalnym wysłannikiem Watykanu do spraw dogmatów wiary,byliśmy
siłą,której żadne dusze nieczyste nie były w stanie zaszkodzić. Sprawą mieliśmy
zająć się natychmiast po nabyciu wszelkich praw do niego drogą legalną,uczciwą
i w pełnej tajemnicy przed osobami świeckimi. Z samochodu którym przyjechali
zaczęliśmy wyciągać beczki z wodą święconą oraz krucyfiksy,pobłogosławione
przez Ojca Świętego. Zaraz po wypakowaniu potrzebnych przyborów do
egzorcyzmowania domu, gdzie według naszego człowieka z inkwizycji znajdowało
się koło setki dusz i kilku demonów,wyciągnęliśmy szaty i ornaty. Zdjęliśmy
nasze cywilne ubrania,nie krępując się swą nagością wobec innych. Staliśmy
tyłem do siostry,a ona tyłem do nas,lecz prawda była taka,że nawet najbardziej
zdesperowany maniak seksualny nie osiągnąłby erekcji na widok siostry. Była ona
tak stara i pomarszczona że czasami wątpiono czy pochodzi ona z gatunku Homo
Sapiens. Zarazem była jednym z najpotężniejszych egzorcystów na ziemi. Znała
treść każdej modlitwy w każdym języku jaki istniał. Przy niej nasza żelaza
wiara była z aluminium. W końcu ubrani w ornaty i zaopatrzeni w wodę święconą,
krucyfiksy i Biblię w kieszeni,ruszyliśmy na ratunek domostwu,które w archiwach
stolicy apostolskiej figurowało pod zakładką „Nie podchodzić”.
Wystarczyło
podejść do budynku na odległość siedmiu metrów,by wyczuć mroczną i złowrogą
aurę. Wspólnie zaczęliśmy intonować „Ojcze Nasz” w języku
łacińskim,jednocześnie,niczym wyćwiczona kompania machając kropidłem w celu
pokonania bariery. Krople wody święconej uderzały w powietrze,kilka metrów nad
ziemią,wyparowując z cichym sykiem. Jednak z każdą salwą i modlitwą odległość
ta zmniejszała się.
-Co wy tu
kurwa robicie? – zabrzmiał głos od progu drzwi wejściowych.
Nie
przerywając egzorcyzmów,zignorowaliśmy głos właściciela,który szedł na nas w
starym, podniszczonym garniturze.
-Ja wam kurwa
dam,gówniarze popierdolone,cyrki odpierdalać,won mi stąd. Teren prywatny –
wrzeszczał mężczyzna idąc na nas,jednak my dalej ignorowaliśmy go. W końcu dom
był nasz i był on najwyżej nieproszonym gościem. Dzikim lokatorem.
Przypuszczenia się dopełniły,kiedy zatrzymał się na dwa metry od nas i
wysyczał:
-Aaaa…To wy…W końcu się ruszyliście
-Aaaa…To wy…W końcu się ruszyliście
Jego twarz
stawała się coraz mniej ludzka,fałdy skóry na czole robiły się coraz większe i
większe,aż zaczęły opadać na dół,zasłaniając brwi,oczy,nos,a na końcu usta.
Kontynuowałyśmy
walkę,ignorując obecność demona,który nieroztropnie się zbliżył do nas.
Monstrum stało jeszcze chwilę,po czym odwróciło się i schowało we wnętrzu
budynku.
Nic nie
mogliśmy zrobić,dopóki nie przebiliśmy się przez pierwszą linię obrony. W
końcu,po dwóch godzinach udało nam się to zrobić.
Zmęczeni
usiedliśmy tam,gdzie staliśmy i wypiliśmy po łyku wody,zaspakajając pragnienie.
Głodu jeszcze nie poczuliśmy,lecz Łucja kazała nam zjeść po bułce,bowiem to był
dopiero początek masowych przesiedleń.
Po
pięciominutowym odpoczynku i wniesieniu modłów dziękczynnych do Boga za udaną
akcję oraz prośby do Ducha Świętego o siłę do dalszej walki,uzupełniliśmy wodę
święconą i ruszyliśmy do wnętrza Bramy.
Samo wspięcie
się po schodach wymagało od nas ogromnej determinacji i skupienia. Co chwila
zatrzymywałem się,by policzyć sęki w deskach albo wrócić i podziwiać kwiaty.
Jeden z egzorcystów, Łukasz,wyszeptał przez zaciśnięte zęby:
-Broni się
pająkowaty.
Nawet
duchowni muszą czasem kląć.
Młody biskup
o wdzięcznym imieniu Hieronim mając zaledwie czterdzieści pięć lat zaczął po
cichu modlitwę do Anioła Stróża. Ignorując,że krew cieknie mu z nosa oraz
uszu,nieustannie wypowiadał kolejne wersy popularnej modlitwy. W końcu,po
trzydziestu minutach przeszliśmy przez pięć stopni i stanęliśmy przed drzwiami.
Marek,jeden z specjalistów mruknął:
-Za łatwo nam
poszło.
Kiwnęliśmy
tylko głową. Hieronim pokropił drzwi,które momentalnie obróciły się w kurz.
Spojrzał na nas zaskoczony. Łucja odpowiedziała dobrodusznie:
-Mają pięćset
lat,tylko zła siła trzymała je w całości.
Kiwnął głową
w zrozumieniu i jako pierwszy wszedł do środka. Prawie natychmiast jednak
wybiegł, przechylił się przez barierkę i zaczął wymiotować. Spojrzeliśmy
zaskoczeni na niego,jednak widać było po nim,że nie w głowie teraz były mu
jakiekolwiek odpowiedzi,dlatego siostra została razem z nim,a pozostała
czwórka,ze mną na czele,weszła do ciemnego wnętrza. Mimo,że dzień był
słoneczny,a budynek posiadał wielkie okna,w środku panowały egipskie ciemności.
Wiedzieliśmy,że to tylko zasłona,mająca sprawić by ci,co boją się ciemności,nie
mogli wejść. Jednak należeliśmy do ludzi o niezłomnej sile ducha,w skutek czego
wszyscy zdecydowanym krokiem weszliśmy w otchłań. Stanęliśmy na skraju
holu,dość przestronnego. Śmierdziało odchodami i zgniłym mięsem. Obserwując
otoczenie zauważyliśmy mnóstwo martwych zwierząt,zarówno domowych jak i
leśnych. Tułowia psów, kotów,saren,dzików,świń,jeleni bez odnóży i głów walały
się wszędzie,będąc jednocześnie siedliskiem larw i much. Wiele trucheł było w
znacznym rozkładzie i rozpływało się na posadzce. Ściany zaś upstrzone były rozmaitymi
napisami,które w większości obrażały nas,nasze matki i naszego Pana Jezusa
Chrystusa. Właśnie od tych napisów bił smród. Ustawiliśmy się w czworobok i
rozpoczęliśmy egzorcyzmy,kropiąc wodą święconą wszystko co było w zasięgu
kropidła. Wiele rzeczy znikało,inne wyparowały,inne buchały żywym płomieniem.
Powoli,kropelka za kropelką, przywracaliśmy hol do czystego,świętego
miejsca,który był widoczny dla zwykłych ludzi. Po chwili wsparła nas siostra i
młody więc zaczęliśmy się posuwać w prawo do kąta,święcąc wszystko co dane nam
było święcić.
Aż w pewnym
momencie zapadła się pode mną podłoga.
Spadłem kilka
metrów dół i wylądowałem na czymś co wyglądało na zasuszone zwłoki. Towarzysze
spojrzeli na mnie z góry. Łukasz
zawołał:
-Nic ci nie
jest?
Odpowiedziałem
mu że nic oraz żeby rzucili mi linę. Zanim się spostrzegliśmy Hieronim zdjął cingulum. W momencie gdy cała nasza piątka
wrzasnęła głośne i donośne:
-NIE!
Sznur oplótł się wokół szyi młodego biskupa i
zaczął go dusić. Pozostali na chwilę zapominając o mnie rzucili się do próby
wyplątania młodzika z pułapki. Gdy tylko ich sylwetki zniknęły mi z horyzontu,
poczułem jak coś chwyta mnie za nogę. Machnąłem tylko dwa razy kropidłem,gdy
coś innego uderzyło mnie w głowę i straciłem przytomność.
Obudziłem się
w przywiązany do dwóch belek,ustawionych w znak X,w zimnej i zawilgoconej
piwnicy. Bez trudu odkryłem że jest to była katownia. Mnóstwo brunatnych plam
na podłodze i ścianach, zdradzało starą krew. Ogromne palenisko zajmowało całą
ścianę,a przede mną na stole leżało mnóstwo urządzeń do zadawania cierpień.
Zacząłem powoli szeptać modlitwę do Maryi,zawsze dziewicy,by wspomogła mnie w
nadchodzących trudnych chwilach. Uderzenie w brzuch sprawiło,że mój obiad i
śniadanie wylądowało na kamieniach. Ich stan
wyraźnie świadczył,że kwasy żołądkowe często znajdowały się na nich. W
zasięgu mojego wzroku pojawił się zgarbiony oraz zapuszczony mężczyzna z
metalową rurą w rękach. Bezgłośnie modląc się o pomoc,zacząłem się przyglądać
napastnikowi. Długie,tłuste włosy sięgające mu do łopatek,skutecznie zasłaniały
jego twarz. Ręce,podrapane i powykrzywiane,pełne były blizn oraz zakończone
były połamany paznokciami. Smród bił od niego niemiłosierny. Szybko skończyłem modlitwę
i rozpocząłem litanię do Serca Pana Jezusa szeptem. Osobnik spojrzał na mnie i
uśmiechnął się tylko kpiąco. W jasno oświetlonym pomieszczeniu zobaczyłem
zupełne szaleństwo w jego oczach oraz rzędy przegniłych zębów. Tak rzędy. Za
pierwszym rzędem zębów jawiły się kolejne,równie mocno przegniłe jak frontowe.
-Ciekawy
człowiek prawda? – doszedł głos z tyłu mnie. Nie mogłem odwrócić głowy,jednak z
obserwacji człowieka z przodu widać
było,że to ktoś ważny i,że panicznie się go boi. Mężczyzna skulił się jeszcze
mocniej i wcisnął się w kąt. Mimo mojej modlitwy słyszałem wszystko idealnie.
-Kiedyś był
inkwizytorem,wiesz? – metaliczny głos uderzył we mnie zapachem siarki.
Zakrztusiłem się. Nadal kontynuował,nie zważając na fakt,że staram się go
zagłuszyć co chwila podnosząc głos.
-Daj sobie
spokój, spójrz gdzie stoisz – lekceważąco rzekł. W tym samym momencie poczułem
jak chwyta mnie za włosy i obraca moją głową.
Znajdowałem się w aureogramie. Strach sparaliżował mnie od stóp do
głowy. Byłem w pułapce. Moje modlitwy oraz egzorcyzmy nie miały mocy,bowiem
cała siła moja i Ducha Świętego była uwięziona w kręgu.
Demon za mną
rzekł:
-A teraz się
zabawimy – mroczny,szyderczy chichot rozszedł się po pomieszczeniu.
Zamknąłem
oczy i zacząłem się modlić. Póki życia,póty nadziei.
Ból
odcinanego kawałka łydki przez tępy nóż diametralnie sprawiał,że otworzyłem
szeroko oczy,a z moich ust popłynął wrzask. Szybko jednak został zatkany,bowiem
potępiony przestał mnie kroić i wsadził mi coś do ust. Po chwili zorientowałem
się co to jest. Czułem swoje włosy na języku. Próbowałem wypluć jednak chwycił
mnie swoją szponiastą łapą za brodę,a drugą zatkał usta i zaczął przeżuwać za
mnie. Krztusiłem się i dławiłem sokami i krwią spływającymi z tego ochłapu,ale
kawałek po kawałku pożerałem samego siebie. Gdy w końcu w mojej jamie gębowej
nic nie zostało, zadowolony,mrucząc pod nosem,zaczął odcinać mi drugą łydkę,po
czym nakarmił mnie nią. Moje zwieracze puściły. Kał i struga moczu zabarwiły
posadzkę. Dobiegł mnie ironiczny komentarz z tyłu:
-Słabej próby
jesteś – obok mojej głowy,po prawej stronie pojawił się szpon pokazujący na
skulonego w kącie mężczyznę – tak mocno zacisnął żuchwę,że siedmiu z
nas,musiało mu ją rozwierać i zwierać. Kiedyś był z niego żarliwy
katolik,prawda?
-Tak,tak mój
panie – jego głos był chrapliwy i pełny strachu oraz nienawiści.
-A teraz?
Jaki jest twój stosunek do Boga,co Vincencie?
-Pierdolić
Boga! On nie istnieje! – były inkwizytor zaczął krzyczeć,jednocześnie
przybierając pozycję przypominającą łaszącego się psa.
-Nie wiem czy
wiesz,ale Vincent swego czasu był określanym najlepszym inkwizytorem wszech
czasów. Prawda Vincencie?
-Tak,tak mój
panie – kiwał energicznie głową w takt swoich słów. Kilka karaluchów wypadło z
jego włosów.
-Ile to osób
spaliłeś na stosie Vincencie? – ciągnął dalej konwersację demon
-Siedemset
mój panie – karaluchy z jego włosów znikały między resztkami zębów w jego
paszczy,po prawie każdym słowie. Nawet nie silił się na pogryzienie ich.
-Prawie sami
zatwardziali czarownicy,heretycy i kilkanaście demonów,wiesz? – poczułem jego
szpony na swoich barkach – a złamał się po miesiącu – mocno szarpnąć moje
barki. Wrzasnąłem z bólu. Złamał mi oba barki.
-To dopiero
początek chłopcze – zaświergotał mi do ucha. Jednocześnie poczułem erekcję,coś
co nie zdarzyło mi się od sześćdziesięciu lat oraz otworzyły się drzwi,a na ich
progu pojawiła się ośmiolatka.
-O nie –
jęknąłem.
-O tak –
dobiegł mnie powoli cichnący głos – doskonale wiemy jakie masz słabostki. Poza
tym,to nasze miejsce. Złamiemy tu każdego. Miłej zabawy.
Zgasło
światło.
Gdy znowu się
zapaliło,byłem wykończony. Czołgałem się za moim nowym panem. Nie posiadałem
już rąk,nóg ani języka,które musiałem na surowo zjeść. Byłem zwykłym kadłubkiem
prowadzonym,a raczej ciągniętym,na smyczy. Mój umysł przypominał
durszlak,próbowałem sobie przypomnieć jakieś dłuższe zdanie,jednak jedyne co mi
przychodziło do głowy to „Pierdolić Boga”. W końcu doszliśmy do holu,gdzie
zastałem niesamowity widok. Łukasz,Marek i Piotr stali w okręgu,przy
ścianie,plecami do siebie i jednym głosem odmawiali egzorcyzmy oraz kropili
wodą święconą. Widać było,że chcą się przebić do wyjścia jednak nie dane im
było to zrobić. Cały hol roił się od demonów i potępieńców, które co chwila
próbowały chwycić jednego z nich i wciągnąć w swoją chmarę. Los egzorcystów był
przesądzony. Byli martwi jednak wciąż bronili się i próbowali wyjść. Dopiero z
mojej perspektywy zauważyłem,że całe pomieszczenie wypełnione było
aureogramami,a otoczeni zmierzali właśnie do jednego z nich. Dalszą obserwację
przerwał mi jęk rozkoszy z drugiego końca sali. Łucja ujeżdżała kutasa martwego
Hieronima. Dziewięćdziesięcioletnia kobieta niczym nastolatka podskakiwała na
jego penisie,jednocześnie coraz mocniej ściskając cingulum. Demon odwrócił się
do mnie i rzekł:
-No,a teraz
znajdziesz nam kolejnych.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zakończyłem
opowieść i spojrzałem na zebranych. Ołówek z moich zębów,wypadł na podłogę.
Ojciec Święty
wstał i spojrzał na mnie surowym wzrokiem. Odpowiedział po łacińsku:
-Dom
wykreślić z listy.
Wszyscy
zgromadzeni zamarli zaszokowani decyzją. A papież dokończył:
-A jego
spalić na stosie.