czwartek, 29 listopada 2012

Brama piekieł

Do otwarcia Bram Piekieł potrzeba:
-8 grup krwi dziewic (0,A,B,AB z współczynnikiem Rh+ i Rh-)
-Serce człowieka osiemdziesiącioletniego
-Mocz kota,kozła i diabła tasmańskiego
-Trzy liście szalejowca
-Szklankę mleka
-Siedem zębów od jednego człowieka. : Pierwsze zęby górne, drugie zęby dolne,górny czwarty ząb po prawej,dolny siódmy ząb po lewej, dolny piąty i czwarty ząb po prawej.
Najlepszy wiek: Szesnaście lat. Ofiara musi żyć podczas wyrywana zębów i rytuału.
-Cztery skalpy zdarte żywcem z pięciu ras (czarna, żółta, biała, latynoska, hinduska) jednego dnia
Uwaga skalp hinduski może zostać zastąpiony indiańskim. Należy wtedy zastąpić górny czwarty ząb po prawej zębem po lewej //1492 Ameryka
-Kawałek przemienionej hostii.
-Ściana zbudowana z 666 cegieł: 37 cegły poziomo.18 pionowo.
-Dziewica. Preferowany wiek: lat trzynaście.

Uwaga numer 1: Rytuał przeprowadzać można co cztery lata dwudziestego dziewiątego lutego.//475 Rzym
Uwaga numer 2:Tylko jedna osoba naraz. W przypadku gdy dwie osoby naraz odprawiają rytuał może dojść do zamiany umysłów// 1202 Jerozolima
Uwaga numer 3 (dopisana drżącą ręką): Nie róbcie tego! //1945 Berlin A.H...

Sposób użycia:
1.Mocz kota, kozła i diabła tasmańskiego wymieszać w proporcjach: 1:0,5:0,2. Pomalować nim całą ścianę.
2. Zęby zgnieść w moździerzu na drobny pył wielkości mąki.
3.Do moździerza dodać dwa liście szalejowca. Dokładnie zgnieść
Uwaga: liście można zgnieść przed dodaniem
4.Do substancji dodać hostie. Zgnieść. Zgniatając należy śpiewać psalm 666 z ,,Biblii Szatana" autora Martina De Foile. Lub powtórzyć sześćset sześćdziesiąt sześć razy: "Adefa meras demonas witus"
5. Rozpuścić w mleku.
6. Przyrządzony preparat podać dziewicy do wypicia. Dopilnować by wypiła wszystko.
7. Ofiarę przywiązać do stołu. Należy spuścić z niej całą krew. Polecane cięcia: w serce, tętnice szyjna oraz udową.
8. Ofiara dzięki preparatowi będzie żyła.
Uwaga: Polecam uszkodzić kręgosłup by nie mogła się ruszać.
9. Rozciąć jamę brzuszną i wyciągnąć z niej następujące organy: jelita, wątroba, nerki, żołądek
Uwaga: Zajiste acz prawdziwe: kto jako chyżo lubi spożywać wontrubke tenże nie znajdzie innej rozkoszy niż ta jaką ma zacna ofiara//1348rok
10. Zignorować wrzaski ofiary. POD ŻADNYM POZOREM NIE WOLNO JEJ ZNIECZULAĆ LUB SPRAWIAĆ BY ZAMILKŁA! MUSI WRZESZCZEĆ
11.Serce rozkroić na dwie połówki. Jedną włożyć do jamy. Drugą odłożyć na bok na później.
12.Krew A i B Rh+ i 0 i AB Rh- wlać do jednego wiadra. Mieszać 5 minut. To samo uczynić z pozostałymi. Mieszać dziesięć minut. Po wymieszaniu zlać krew do jamy brzusznej do jednego wiadra. Mieszać pięć minut.
13. Skalpami wyłożyć jamę brzuszną ofiary. Włosami do góry.
14. Wlać krew do niej.
15. Rozpocząć mieszanie w jamie brzusznej prawą ręką. Podczas mieszania należy bluźnić przeciwko bliźnim, bogom, aniołom i wszystkich innym świętościom.
16. Przestać mieszać gdy ofiara zacznie mamrotać. Nasłuchiwać bardzo pilnie. Gdy powie: "Satan" trzy razy a po tym jakieś słowo należy je zapamiętać i powiedzieć stop.Ofiara umrze. Wywar jest gotowy.
17. Należy wziąć drugą połówkę serca, zamoczyć we krwi jamy brzusznej i podejść do ściany. Narysować na niej pentagram po czymże wypowiedzieć słowo.
18. Brama została otwarta.

Uwaga: jeśli jako pierwszy wyjdzie Her masz przerąbane. Jeśli wyjdzie August też masz przerąbane ale mniej. A jeśli z bramy nic nie wyjdzie wiedz że jesteś już martwy//2001 New York



poniedziałek, 26 listopada 2012

Pociąg

Była godzina 19:15 gdy wniosły ją nieprzytomną do przedziału. Cztery dziewczyny.

Siedziałam wtedy naprzeciwko młodego chłopaka, tuż pod samym oknem.

Chłopak miał z dziewiętnaście lat. Dużej postury. Czytał książkę.
Nie zagadałam do niego. Bo po co? I tak pewnie zaraz by wysiadł.

Wracając do tematu. Trójka dziewczyn wniosła do przedziału czwartą. Już na pierwszy rzut oka było widać że jest ona pijana w sztok. Jak szmacianą lalkę posadziły one ją obok chłopaka. Zapytały czy nie będzie przeszkadzać. Chłopak odpowiedział że nie.

Poznałam po akcencie. Ukrainiec.

Dziewczyny usiadły. "Pani Zgon" jak już ją zaczęłam w myślach nazywać, siedziała, przytrzymywana z jednej strony przez koleżankę.

Chłopak skończył czytać. Zamknął książkę, schował do plecaka. Zauważyłam tytuł. "Biblia szatana"
Zaczęłam dziękować losowi że jednak jadę z kimś jeszcze. Toż to był satanista. Na pewno by mnie zamordował i złożył w ofierze. Tym bardziej że pociąg Suwałki-Wałbrzych zatrzymywał się tylko na sześciu pośrednich stacjach.

Głupie PKP.

Wracając do satanisty: spojrzał on na panią "Zgon" i uśmiechnął się.

Bardzo ładny uśmiech. Naprawdę. Cudowny.

Powiedział:
-Możecie mi wytłumaczyć dlaczego Aneta jest zalana w trupa?

No proszę...czyli zna Panią "Zgon". Jaki ten świat mały.

Odezwała się ta co ją przytrzymywała. Rudowłosa:
-Skąd znasz jej imię?
Odpowiedział:
-Byliśmy kiedyś przyjaciółmi. Pozwólcie że się przedstawię imieniem którym mnie rodzice ukrzywdzili: Bogumił jestem. A wy?

Ot ironia losu...Satanista z takim imieniem. Ja pierdziu...

Rudowłosa się uśmiechneła: Julia.

Pozostałe też się przedstawiły. Blondynka to Małgorzata. Brunetka to Barbara.

Słuchając ich rozmowy dowiedziałam się że Aneta przyjechała trzy dni temu do Suwałk do swojego chłopaka robiąc mu niespodziankę jednocześnie nakrywając go z dwoma studentkami psychologi. A jej chłopak to była wielka miłość i dziewczyna popadła z rozpaczy w alkoholizm dwa dni chlejąc pod rząd, a jako że rodzina ma ją w dupie, to one w trójkę ruszyły jej na pomoc. I wracają do domu. Cała trójka mieszkała w Wrocławiu. Aneta w Wałbrzychu. Były przyjaciółkami ze szkoły oficerskiej z Wrocławia. I mają teraz problem bo dziewczyny we trójkę wynajmują jednoosobową kawalerkę i same ledwo się mieszczą, a rodzice wyklnęli dziewczynę i nie ma się gdzie ona podziać bo zgubiła klucze do swojego mieszkania w Wrocławiu a wziąć zapasowe będzie mogła dopiero za tydzień jak wróci dozorca z urlopu.

Widać były że nie przystosowane do życia skoro obcemu facetowi opowiadały o swoich zmartwieniach. Słuchałam tego z zainteresowaniem udając że śpię. Uwielbiam słuchać o nieszczęściach bliźnich.

Tak minęła mi Łomża i Warszawa. Słuchając na narzekania i zagwozdki dziewczyn co począć z Anetą. Od Warszawy Bogumił zaczął opowiadać o przyjaźni z Anetą oraz dlaczego już tego nie ma.

W sumie nuda. Przyjaźń przeszła w miłość. Miłość w stosunek. Byli razem aż jej on się nie znudził i go rzuciła. Że chciał wrócić a ona go odtrącała. Próbował się zabić. Cztery próby samobójcze.
Albo z niego ciota i nie umie się zabić albo to próby były na pokaz. Zmieniłam zdanie jak zobaczyłam jego blizny na przegubach. Musiałam to zobaczyć. Po prostu musiałam. Szybko otworzyłam oczy, szybki rzut oka na blizny i znowu udawanie że się śpi. Lekarz z trzydziestoletnią praktyką od razu rozpozna czy cięcia były na pokaz czy na serio. Te były na serio. Pięć cięć na lewym przegubie. Cztery na prawym. Głębokie.

Od Piotrkowa zaczął opowiadać co się dzieje w jego życiu. Mieszka w Wałbrzychu. Nic nie robi.
Potem dziewczyny o swoim życiu zaczęły mówić. Studentki szkoły oficerskiej. Po szkole chcą iść do wojska a potem na misje. Wielkie patriotki. Uwielbiają costplaye i grać w gry. Mnóstwo informacji. To są tylko niektóre.

Częstochowa wpłynęła na nich jakoś religijnie. Zaczęli rozmawiać o Bogu, religii, pokoju, szatanie, śmierci. O dziwo Bogumił był ministrantem i miał bogatą wiedzę na temat pisma świętego jak i piekła. Gdy mówił o szatanie i piekło słychać było w jego głosie nienawiść, obrzydzenie.
Może jednak nie jest satanistą.

Dojeżdżaliśmy do Wrocławia. Chłopak zaproponował że przenocuje Anete u siebie w Wałbrzychu a one niech idą do siebie do mieszkania. Bo skoro u nich nie ma miejsca, a zna się z Anetą to czemu nie? Zwłaszcza że miał duże mieszkanie.

Namawiał je długo. Zgodziły się dopiero na peronie. Droga do Wałbrzycha mijała w ciszy. Uchyliłam powieki. Chłopak siedział i patrzył przez okno. Jego przyjaciółka zaczynała się przebudzać. Mamrotała coś pod nosem, szlochała.

Chłopak odwrócił się do niej. Przykucnął naprzeciwko niej. Zbliżał się świt. Kilka minut dzieliło nas od końca drogi Powiedział cichym głosem:

-Antek. Obudzić się Antek.

Dziewczyna natychmiast się obudziła.

Znacie to uczucie gdy jesteście śpiący i zasypiacie a ktoś na was wylewa wiadro lodowatej wody? Właśnie tak samo zareagowała wtedy ta dziewczyna.

Chłopak uśmiechnął się. Dziewczyna głębokimi haustami łapała powietrze. W jej oczach czaił się strach. Bała się go.

Postanowiłam zareagować.
Chwile po tym się rozmyśliłam. Najpierw poczekam na rozwój wypadków. Z ciekawości. Podróż w większej części była nudna. Może tutaj będzie coś ciekawego.

Bogumił powiedział:
-Widzę że mnie pamiętasz. Ja ciebie też pamiętam. Ty mi to zrobiłaś (pokazał jej przeguby dłoni). I to (podniósł grzywkę do góry).
Siedziałam za nim. Zauważyłam że w tyłu jego głowy jest dziura. Coś wielkości rany wylotowej.
Trzydzieści lat pracy jako patolog mówiło mi że to rana wylotowa od kuli.Czyli z przodu jest rana wlotowa. Na wysokości czoła. Tam gdzie zakrywała ją grzywka. Tylko to niemożliwe. Nikt nie może żyć po postrzale w głowę. A już na pewno mówić składnie. I się ruszać.

Dziewczyna próbowała wtopić się w oparcie siedzenia. Co chwila się odpychała.Dociskała się do fotela. Z jej gardła wydobywało się ciche:
-To...ty...sam...nie..
Całkowicie bez sensu gadanie. Jest w szoku, ale żeby aż takim?

Chłopak kontynuował.
-Tak to ja. Ja w całej swojej postaci. Cztery razy spotykałem się z śmiercią przez ciebie! Cztery razy! A śmierć nie lubi samobójców o nie! W piekle są kotły i męczarnie na takich ludzi! To twoja wina!
Są już na ciebie gotowe kotły! Choćbyś została Teresą z Kalkuty kocioł czeka na ciebie! Tak samo jak na mnie!
Po czym roześmiał się. Odwrócił się w moją stronę i powiedział: "brawo, zaliczyła pani pierwszy stopień"

Dojechaliśmy do Wałbrzycha. Chłopak rozpłynął się w powietrzu. W powietrzu unosił się ostry zapach siarki. Chwile później doszedł do tego ostry zapach moczu.

sobota, 24 listopada 2012

Noworodki/niemowlaki

Zanim zaczniemy uświadom sobie kilka faktów:
1.Wiadomym jest że im człowiek jest starszy tym bardziej jest głuchy i ślepy.
Czyli logicznie rzecz biorąc im młodszy tym lepszy ma słuch i wzrok.
Czyli noworodki i niemowlęta mają najlepszy słuch i wzrok.

2. Gdy słyszysz nowe słowo, słowo długie i skomplikowane nie potrafisz go bezbłędnie powtórzyć za pierwszym razem. W twoim mózgu zachodzi cudowny proces. Słowo jest rozbijane na literki, na krótką chwile wyświetlone w części mózgu odpowiedzialnej za czytanie, po czym jest poprawnie powtarzane. Czasami musisz go posłuchać kilka razy by twój mózg poprawnie je zapisał i odczytał
Dlatego nauka czytania jest taka ważna.

3. Dzieci które nie umieją czytać, nie znają alfabetu powtarzają dźwięk fonetyczny. Stąd na przykład: dada, kiebache, baję.

Spójrz teraz na małe dzieci. Noworodki. Niemowlaki. Ci co mają młodsze rodzeństwo i ci co są rodzicami wiedzą o czym teraz będzie mowa.

Ile razy taki maluch rozpłakał się bez powodu? Albo śmiał się? Widocznie coś zobaczył
Ile razy takie słodkie maleństwo rozpłakało się o 3 nad ranem budząc cały dom? Widocznie coś usłyszało.

Czasami otoczono ze wszystkich stron przez rodzinę, osoby które zna i widzi od pierwszego dnia narodzin boi się i wybucha płaczem.
Czasami utulane przez własną matkę nie może zasnąć ze strachu.

Przypomnij sobie ich gaworzenie. Nie znają alfabetu, nie potrafią czytać. Nie wiedzą jak to powtórzyć. Ale próbują coś powiedzieć. Coś CO słyszeli. Starają TO powtórzyć Ale to wogóle nie przypomina słów ludzkich. Ciężko TO nawet zapisać.

Zauważ ile razy patrzą dziwnym wzrokiem, zauważ jak z pozoru mało interesujące rzeczy całkowicie zajmują ich uwagę.

One widzą COŚ.
COŚ co jest na tyle straszne by rozpłakały się.
I COŚ na tyle zabawne by obserwowały TO z śmiechem.
Ale COŚ widzą. COŚ

Nic dziwnego że nic nie pamiętamy z naszego okresu niemowlęcego...

czwartek, 22 listopada 2012

Łazienka

Godzina 21:15. Młodszy syn u siebie w pokoju. Córka na górze. Żona w delegacji.

Eh...dlaczego ja tym gówniarzom muszę przypominać o kąpaniu się? Po cholerę im kupowałem te komputery? Już nic innego nie robią tylko zatracają się w nich.

Szesnastolatkowie. Mam nadzieję że im to przejdzie. Dobrze że Ryszard się umył. Siedzi teraz w pokoju zamknięty w swoim małym wszechświecie. Jeszcze tylko Karolina. Idę na schody krzyknąć na nią.

Przechodzę obok łazienki. Słyszę chlupotanie.

Super. Już się myje. W tym samym czasie Karolina zbiega po schodach z pidżamą w rękach i mówi: "już, już idę tato, nie musisz krzyczeć"

Jestem w szoku. Mówię jej "ciiii". Łapię Karolinę za rękę. Podbiegam do drzwi od łazienki. Słyszę pluski. Ona też. Patrzy na mnie w szoku.

Pewnie jakiś zboczeniec. Cholera jasna. Zawsze byłem impulsywny dlatego robię tak zwane wejście smoka. Napieram na drzwi całym ciężarem ciała. Drzwi zostają wyłamane. Wpadam do łazienki razem z nimi. Staję. Karolina naga w wannie zakrywa się rękami i krzyczy:
"Tata?? Co ty robisz??"

Jestem w szoku. Odwracam się. Nie ma tam Karoliny. Mówię "przepraszam córuś" i zmieszany wychodzę z łazienki.

Jutro będę musiał wymienić drzwi od łazienki
Chyba będę musiał iść do lekarza. To już dwudzieste drzwi w tym miesiącu...

wtorek, 20 listopada 2012

Pajączek

Zbliżał się wieczór. Zostałam sama w domu. Nie bałam się. Nie było czego ani kogo. Postanowiłam pouczyć się do jutrzejszego sprawdzianu z Historii rozwoju muzyki.

Była godzina 19:30. Tak. Pamiętam to dokładnie. 19:30. Skończyłam oglądać dobranockę. Siadałam już przy biurku gdy usłyszałem ciche tupanie. Byłam na pierwszym piętrze więc wiedziałem że to na strychu.

Kocham swój strych. A jednocześnie go nienawidzę. Uwielbiam wchodzić na niego za dnia i oglądać stare graty które przywołują miłe wspomnienia. Ale w nocy... W nocy on skrzypi. Dochodzą z niego dziwne dźwięki. Rodzice mówią że to moja wyobraźnia. Oni nic nie słyszą. A ja czasami nie mogę spać po nocach.

Wtedy coś mnie tchnęło. Postanowiłam wejść na ten strych. By sprawdzić tupanie. I dlaczego on skrzypi.

Podeszłam do wejścia na strych. Zdjęłam hak. Klapa się otworzyła, schody się rozwinęły. Zaczęłam powoli wchodzić na strych.

Nad klapą, zwykłą dziurą w suficie była ogromna pajęczyna. I ja w nią weszłam. Cała głowa w pajęczynie. Teraz wyobraź sobie co się stanie gdy wejdziesz głową w pajęczyne. Machasz rękoma prawda? Próbujesz ją zdjąć prawda? Noi ja to zrobiłam.

Poleciałam do tyłu. Niewiele. Z półtora metra. Ale na plecy i to jeszcze na schody. Czułam ból. Pajęczyna we włosach miała kilku współlokatorów. Obolała pobiegłam do łazienki.

Stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na siebie.

Pięknie wtedy wyglądałam wiesz? Cała twarz w pajęczynie, znad lewego ucha zwisał mi pająk.

Szybko pozbyłam się pajęczyny. Zostały tylko pająki na mojej głowie. W moich pięknych i gęstych włosach.

Boję się pająków wiesz? Naprawdę boję się pająków. I mimo że udaje przed moimi znajomymi że pająki nie są mi straszne boję się tych małych skurwieli.

Nie wiem jakim cudem zachowałam spokój. Ale udało mi się. Patrzyłam w lustro i w duchu wmawiałam sobie że to nie ja. Złapałam pająka nad moim lewym uchem. Był martwy.

Jeden do umywalki.

Przeczesałam włosy.
Drugi do umywalki. Potem trzeci. Czwarty. Dziesiąty. Pięćdziesiąty.

Kurwa. Skąd ich tyle jest?? Przecież nie mam aż tak długich włosów. Tyle tylko co do ramion. W życiu by się tam nie zmieściło. Tak wtedy myślałam.

Wyciągałem je dalej. Coraz bardziej się bałam. Przy setnym spanikowałam.

Pobiegłam do kuchni po nożyczki. Po maszynkę do włosów mojego taty. Ogoliłam się na łyso.

W czaszce miałam dziurę! I w tej dziurze były pająki! Mnóstwo pająków! One były pod moją czaszką! Siedziały na moim mózgu!

Wiesz co wtedy zrobiłam?
Nie uwierzysz
Wzięłam dezodorant i zapalniczkę. Dyszę dezodorantu skierowałam w tą dziurę. Wcisnęłam przycisk. Podstawiłam i odpaliłam zapalniczkę.

Myślicie pewnie że umarłam? Że wybiłam pająki?

O niee. To nie było takie proste. Pająki wybiegły z mojej głowy. Były ich miliardy. Wybiegły i oplotły moje ciało. Nie bałam się. Za to zauważyłam coś ciekawego. Mój umysł był nagle czysty. Zero dylematów. Zero rozterek.

Pająki uczyniły ze mną wiele
Wciąż chodzę do szkoły.
Potrafię zmieniać swoją formę.
Zostałam ich królową.
Czasami moje dzieci są głodne. Muszę im coś dać do jedzenia. Zapraszam wtedy do swojego domu jakiegoś chłopaka. Jestem ładna więc to nie jest takie trudne. A chłopcami strasznie łatwo jest manipulować. Uważaj.

Wyglądam pięknie jako królowa. Popatrz:

niedziela, 18 listopada 2012

Ciacho

Macie takie ciasto które jedlibyście i jedlibyście? Takie pyszne? Takie co sprawia że wasz język i wasze podniebienie osiąga orgazm?

Na pewno macie. Każdy ma swoje ulubione ciasto.

Poczytajcie zatem opowieści o Kamilu Rębaczu siedemnastolatku pochodzenia polskiego mieszkającego w Chicago. Kamil kochał swoją ojczyzna lecz w wieku dwunastu lat musiał opuścić jej granice z matką, ojcem i dwanaściorgiem swojego rodzeństwa.

Kamil miał swoje ulubione ciasto. Pieczone przez jego matkę. Smak i zapach tego ciasta przypominały mu o jego dzieciństwie na polskiej wsi gdzie mógł robić co chce, o tych ogromnych przestrzeniach gdzie mógł się beztrosko bawić z rodzeństwem i kolegami.

W Chicago nie było tak dużych przestrzeni. Mieszkali w centrum. Wielki ruch. Mało miejsca. Smród.
Brak znajomości angielskiego na początku sprawiły że stał się dziwakiem. I nic tego nie zmieniło mimo że w wieku szesnastu lat mówił lepiej po angielsku niż większość amerykanów.

Kamil Rębacz był bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Nienawidził tego miasta. Tego kraju. Tego języka. Ludzi dookoła.

Jedyne co go pocieszało było ciasto pieczone przez jego matkę. Ona jedyna potrafiła je upiec. Żadna z jego młodszych sióstr i braci nie umiała piec.

Żył tylko dla niego.

Smak tego ciasto przypominał jego dzieciństwo. Utrzymywał przy życiu wspomnienia jego przyjaciół, polskiej wsi, wolności. Przypominał o jego pierwszej miłości.

Matka rzadko piekła to ciasto. Tylko on jako jedyny w rodzinie je lubił. Zwykle piekła je bardzo duże. Ciasto to miało cudowną właściwość. Przez trzy tygodnie zachowywało świeżość i było jadalne. Dwa razy do roku Kamil przez trzy tygodnie doświadczał najprawdziwszego szczęścia na świecie

Niestety wszystko się zmieniło gdy jego mama umarła. Napadł ją bandyta w ciemnej uliczce. Zadźgał nożem. Tak dla czystej przyjemności.

Kamil bardzo przeżywał utratę matki. Bardziej niż wszyscy. Oni stracili tylko żonę/matkę on oprócz że matkę to jeszcze ciasto dla którego żył. Stracił matkę w tym samym dniu co kończył siedemnaście lat

Stracił sens życia. Przez tydzień z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zamknięty, mrukliwy, ponury. Coraz częściej rozmyślał o samobójstwie.

Tydzień po śmierci swojej matki odnalazł coś niespotykanego. Jego matka upiekła jego ciasto! Dzień przed jej śmiercią upiekła ciasto! Specjalnie na jego urodziny.

Kamil nie dowierzając swoim oczom wyjął nóż i ukroił ciasto. Wciąż wierząc że to sen ugryzł kawałek. Tak to było to ciasto. Ten sam smak.

Chłopak rozpłakał się ze szczęścia. Ciasto było identyczne. Chłopak postawił ciasto na kredensie w kuchni. Radosny poszedł do toalety na dłuższe posiedzenie.

Gdy wyszedł podniecony poszedł do kuchni zjeść malutki kawałek ciasta. Zamierzał je schować. Przechowywać jak najdłużej. Gdy wszedł do kuchni widok zmroził krew w jego żyłach. Jego ojciec i rodzeństwo pałaszowało właśnie ostatni kawałek ciasta. Jego ciasta!

Wtedy coś umarło. Zrobił awanturę. Dowiedział się że to nie było tylko jego ciasto ale całej rodziny. I on swój kawałek zjadł.

Kamil zamknął się w swoim pokoju. Nie wychodził z niego do północy. Jedyny plus mieszkania w Chicago był taki że każdy miał własny pokój.

Nastała północ. Kamil wyszedł z pokoju i skierował swoje kroki do kuchni. Wyciągnął z niego nóż do mięsa. Skierował kroki do pierwszego pokoju...

Osobiste notatki kapitana Jordana Ersena odpowiedzialnego za śledztwo w sprawie masakry rodziny Rębacz
"Pokój pierwszy: Ojciec rodziny Waclaw leżał w łóżku. Jego jelita zostały wywleczone i zaczepione o wiatrak przymocowany pod sufitem który został następnie włączony. Kurwa jaki psychol to zrobił? Jego płuca zostały wyciągnięte i wisiały nad brzuchem...Zwróciłem śniadanie...Nienawidzę tej roboty

Pokój drugi: Nie wiadomo kto. Co najmniej dwie ofiary. Patrząc na sylwetkę bliźniaki. Wiek około pięć lat. Poderżnięte gardła, Wszystko pokrojone w plasterki. Twarze, ciała. Posterunkowy Black odmówił wejścia do pokoju numer trzy. Odesłany do domu. Chyba się załamie

Pokój trzeci: Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Co za psychol to zrobił! Dziewczyna około piętnaście lat. Związana żyłką jak baleron. Wciąż żyła jak wchodziliśmy. Umarła pięć minut później. Nic nie powiedziała.

Pokój czwarty: Jak bardzo chory jest ten człowiek? Kim on jest?Ofiara: Chłopak około piętnaście lat. Mnóstwo ran kłutych. Posterunkowy Fergunson powiedział że wygląda jak ser szwajcarski. Trzeba będzie go wysłać na badania psychiatryczne

Pokój piąty: Znaleźliśmy narzędzie zbrodni. Nóż rzeźnicki. Ofiara: Dziewczyna lat czternaście. Nóż wbity w czaszkę.

Pokój szósty: Trzy niezidentyfikowane ciała. Spuszczono z nich krew. Wszystkie ściany dookoła mają jeden napis. "CIASTO SKURWIELE". Nie wiem co oznaczają te znaki. Kapral Simpson wysunął hipotezę że to jakiś rytuał. Podłoga się lepi. Na tym etapie odpadł posterunkowy Kew. Zostałem tylko ja, Kapral Simpson i posterunkowy Ferguson.

Pokój siódmy: Dziewczyna z chłopakiem w jednym łóżku. Wciąż objęci jakby się przytulali. Podcięte gardło. Zszyci żyłką razem. Kapral Simson zemdlał. Kurwa jak ja mu zazdroszczę...

Stoimy przed pokojem ósmym. Ja i posterunkowy Fergunson. Wiemy że w tym domu mieszka 14 osób. Jak narazie mamy dziesięć ciał. Kuchnia i łazienka pusta. Tutaj widać coś ciekawego. Drzwi wyglądają jakby je ktoś wyważył

Pokój ósmy: KURWA! Ciało porąbane. Ślady żyłki na szyi ofiary. Nie ma stóp, dłoni, oczu, większęj ilości skóry. Podłoga pełna jest czegoś co wygląda jak mielone. Zastanawia nas po co był tam mikser


Pokój dziewiąty: posterunkowy Fergunson zemdlał. Mam nadzieje że ten psychol będzie się długo smażył w na krześle elektrycznym. Ofiara została została wymalowana kałem. Każda część ciala.
A wszystko porąbane i ułożone na malutkie kupki.

Zostałem sam. Wszyscy moi ludzie są na dole. Ostatni pokój. Idę potem na urlop zdrowotny. 

***

Proszę o uspokojenie oskarżonego by przestał mamrotać pod nosem. Co on tam mamrocze? Jakie ciasto? Dobre nieważne....
 -Kamil Rebać mocą najwyższego wyroku sądowego za bestialskie zamordowanie i poćwiartowanie swojej rodziny, zastrzelenie pięciu policjantów na służbie i wypatroszeniu dwóch przechodniów zostaje skazany na dożywotni pobyt w szpitalu dla obłąkanych.
A teraz proszę przynieść mi jakieś ciasto!

***
Uwaga personelu w sprawie pacjenta nr 333 Kamila Rębacza:
"Pacjent jest spokojny gdy dostaje ciasto. Jeden mały kawałek. Idealny 2cm na 2cm. 
Gdy go nie dostaje żadne środki uspokajające nie działają. Drze się całą noc nie dając spać innym.
Typ ciasta: Zwyczajne ciasto z kaszą manną"

sobota, 17 listopada 2012

Zakochany...

Słyszeliście kiedyś o miłości wrodzonej? O tej najprawdziwszej z najprawdziwszych? Miłości większej nawet niż miłość do powietrza

Ja i ona doświadczyliśmy takowej miłości.
Mieliśmy wtedy po cztery lata. Tak wiem że to głupie ale nie byliśmy jak nasi rówieśnicy z poglądem że druga płeć jest fe i be.
Pamiętam jak przedszkolanki mówiły że my na pewno będziemy małżeństwem.

Niestety później ona musiała się wyprowadzić. Niby niedaleko. Szesnaście kilometrów dalej. Ale to już inne przedszkole. A dla czterolatka taka odległość była ogromna. Nie spotykaliśmy się jednocześnie dorastając.

W dniu jej wyjazdu spotkaliśmy się po raz ostatni. Obiecaliśmy że nigdy nie zapomnimy o sobie. Przysięgliśmy sobie miłość.

Kochałem ją bardziej niż własną mamę. I ona tak samo. Cierpiałem długo po tym jak nas rozdzielono. Ale mieliśmy swoje dzieciństwo. W miarę jak dorastała zapominała o mnie. Lecz nie do końca. Wyrosła na piękną dziewczynę. Mimo to nigdy nie zaznała miłości. Wciąż czuła że to nie to. Że jej serce zostało zarezerwowane dla kogoś innego

Gdy poszła do gimnazjum spotkaliśmy się. Ale ona mnie nie dostrzegała mimo moich najszczerszych starań.

Jej uczucia były spaczone. Wiem z dobrych źródeł że jednego dnia zakochiwała się w pewnym chłopaku, dwa dni była to wielka miłość, a potem zrywała z nim i cierpiała przez tygodnie. I tak w kółko.

A ja cierpiałem dalej. Dalej mnie nie zauważała.

Muszę wam coś powiedzieć
Kiedy mieliśmy cztery lata przysiągłem sobie że nie pozwolę by stałą się jej krzywda.
Skłamałem pisząc że nigdy się nie spotkaliśmy przed gimnazjum. Że nigdy jej nie widziałem.

Gdy miała sześć lat pojechała nad jezioro. Zaczęła się topić. Nikt nie zauważył topiącej się pięciolatki. Oprócz mnie. Uratowałem ją. Powiedziano że to cud. Że w tym była ręka Boga

Gdy miała osiem lat podczas pierwszej komunii zerwał się żyrandol. Ona stała dokładnie pod nim Tylko ja dostatecznie szybko zareagowałem. Skoczyłem na nią i ją wypchałem poza żyrandol. Znowu powiedziano że to cud.

Gdy miała dziewięć lat uratowałem ją z pożaru. Znowu cud

Gdy miała dwanaście lat wpadłaby pod autobus. Wpadłaby gdyby nie ja. Po raz kolejny ją uratowałem. I po raz kolejny powiedziano że to cud.

Nie obchodziło mnie to czy to cud czy nie. Chciałem by zwróciła na mnie uwagę. Ale po każdym incydencie ona była zbyt przerażona a ja nie miałem czasu. Musiałem iść.

Teraz ma piętnaście lat. Idzie na bal gimnazjalny z jakimś dupkiem. Wiem co ten od niej chce. Słyszałem jak się chwalił kolegom że ma już zakupione pół litra i tabletkę gwałtu na nią. Że ją zaliczy na wszelkie możliwe sposoby

Gdybym tylko mógł temu zaradzić
Gdyby nie kierowca walca pod którego wpadłem mając pięć lat....

środa, 14 listopada 2012

Potwory - ewolucja

Sprawdziłeś czy nie ma mnie w szafie
Sprawdziłeś czy nie ma mnie pod łóżkiem
Wierzysz w swoje bezpieczeństwo
Wierzysz że potwory takie jak ja nie istnieją
A my istniejemy. I jesteśmy całkiem niedaleko. Za każdym razem gdy to robisz zabijamy część ciebie. Wykradamy część twojej duszy. Żywimy się tym co w tobie jest najsmaczniejsze. Twoimi wspomnieniami, emocjami i wiedzą.
To nie tak że zapominasz. My po prostu to już zjedliśmy
Za każdym razem gdy masz telefon przy sobie

poniedziałek, 12 listopada 2012

Świadomy sen

Wielu z was wie co to świadomy sen. Ci co nie wiedzą niech lecą  się spytać wujka google.
Świadomy sen.
Brzmi fajnie co nie?
Możesz w nim kontrolować swój własny sen, robić co chcesz, odczuwać co chcesz. Normalnie jakbyś był bogiem. Świetna zabawa i rozrywka w czasie kiedy twoje ciało odpoczywa i regeneruje siły.
Brzmi kusząco co nie?

Szkoda tylko że nikt nie pisze o przykrych konsekwencjach. O tym jak twoja własna podświadomość wypowiada ci wojnę.

STOP! Zaczynam od końca! A nie zrozumiecie tego jeśli nie zrozumiecie poprzednich częśći

Zacznę może od początku:
Świadomym snem zacząłem interesować się jak miałem 15 lat. Był to wielki szał wśród młodzieży i takie tam.

Przeczytałem setki for po polsku i po angielsku na temat świadomego. Zbierałem informacje. Mnóstwo. W końcu z odpowiednią wiedzą postanowiłem sam doświadczyć rzeczywistego snu.

Wiele osób mówiło że najważniejsze jest wypracowanie własnej metody rozpoznania czy to sen czy rzeczywistość. Opracowałem. Teraz jest ona bardzo popularna. Nosiłem zawsze bransoletke na lewym przegubie i co pięć minut naciągałem ją i puszczałem. Zrobiłem z tego nawyk. Prawie taki sam jak mruganie lub oddychanie. Był ból czyli znak że nie śpię. Brak bólu oznaka że śpię.

Ale musiałem się upewnić po raz drugi. Zwykle robiłem prosty eksperyment. Coś co każdy potrafi zrobić gdy znajdzie się w świadomym śnie nawet jeśli o tym nie wie. Zmienić kolor czegokolwiek samą siłą woli. Udawało mi się= sen. Nie udawało mi się- rzeczywistość a ja muszę mocniej bransoletkę naciągać lub zmienić jej miejsce.

Ale dobra. Udawało mi się zmienić kolor. Wow... Niesamowite. Byłem w świadomym śnie. Ale krótko.

O tym też nie piszą. A jak piszą to rzadko. Nie piszą że to wymaga ogromnego skupienia i silnej woli. Przynajmniej gdy uświadamiasz sobie że to świadomy sen. Coś albo ktoś wywala cię z niego, wybudza, jakby nie chciało żebyś się w to bawił lub bawiła dalej. Wywraca cię. Tracisz równowagę. Lecisz w dół. A to cię zawsze wybudzi. Traktuj to jak wyjście awaryjne. Musisz z tym walczyć, z tym spadaniem..

Walczyłem z tym. Zeszło mi ponad dwa miesiące by mi się udało. Ale w końcu przełamałem, pokonałem to coś.

Przez pierwsze dwa lata było cudownie. Naprawdę. To uczucie boskości. Ta wielkość. Ta wszechmoc. Wiesz wtedy jak to jest być Bogiem.

Świadomy sen stał się moim nałogiem. Potrafiłem zapadać w niego na żądanie. Mogłem mieć świadomy sen we półśnie! Wielokrotnie na nudnej lekcji słuchałem nauczycieli, śpiąc jednocześnie na ławce i śniąc.

Kolejna sprawa: w świadomym czas płynie inaczej. Kiedy w świadomym ożeniłem się, miałem dwójkę synów, jednemu z nich kupiłem na trzynaste urodziny skuter. A działo się to podczas lekcji biologi jak zapadłem w pół sen na dokładnie 6 minut i szesnaście sekund.

I co było najważniejsze wciąż wiedziałem czy jest to sen czy rzeczywistość. Czy nie przyplątują się mi. Wiele osób przez to trafiło do psychiatryków. Przeplotła im się rzeczywistość. Oszaleli.
Ale nie mi!

Do czasu...

Miałem dziewczynę. Wiesz? Nie w świadomym ale w prawdziwym życiu. Byliśmy szczęśliwi. Aż pewnego dnia pokłóciliśmy się. Padły nieodpowiednie słowa. Rzeczy które mieliśmy zapomnieć przypomniały się. Zerwaliśmy.
Byłem wściekły na nią. Naprawdę. Ogromna złość mnie rozsadzała. Wiem że zabrzmi to psychopatycznie ale śniłem o niej w świadomych. Jak przychodzi do mnie, kaja się, błaga o wybaczenia. Ona a nie ja.

Moja pieprzona męska duma

Nie odzywaliśmy się do siebie już miesiąc. By sprowokować ją zacząłem zarywać do innej. Wiem dupek ze mnie. Siedemnastolatek a taką gówniarzerię odstawia. W każdym razie dowiedziała się o tym. Popełniła samobójstwo. W swoim liście pożegnalnym napisała że mnie kocha i nie może beze mnie żyć a skoro wolę inną to ona nie chce żyć.

Odkręciła butlę z gazem. Poczekała minutę. Zapaliła papierosa. Nie było nawet co zbierać. Tak samo jak z sąsiadów. Za ścianą bawiła się trójka dzieci i ich mama. Matka przeżyła. Dzieci nie.

To była moja wina. Odpowiadam za śmierć czterech osób i ciężki uraz u jednej.

Kochałem ją mocno wiesz? Tylko ta moja pierdolona duma.

Wracając do tematu miałem ogromne poczucie winy. Jedynie w świadomym śnie mogłem zapomnieć że przyczyniłem się do śmierci czterech osób

Wkrótce się to zmieniło. Dopadło mnie... Nie wiem jak to nazwać. Sumienie? Poczucie winy? Podświadomość?
Sam nie wiem..

W każdym razie od czasu tego wypadku mój świadomy sen zaczął wymykać się spod kontroli.

To coś mnie dopadło i mordowało. Wielokrotnie. Obcinał głowę, nogi, ręce, pozwalało się wykrwawić, sprawiało że wpadałem pod auto, tira, ciągnik, walec, samolot, topiło, paliło, wieszało, nadziewało, rąbało. Uśmiercało na miliony sposobów.

To tylko sen powiesz co nie? Przecież to sen.

Tylko że ja w tym śnie czułem ból. To była rzeczywistość. Prawdziwy świat. Nie wiedziałem lub zapominałem że to sen.

,,A wyjście awaryjne?" zapytasz. ,,Co z nim?" -zapytasz

Ano nic. Spadasz i w końcu uderzasz o ziemie. Łamiesz wszystkie kości. Lądujesz w szpitalu. Tak na trzydzieści lat. Jesteś warzywkiem.
Potem się budzisz.

Czasami działo się to gdy umierałem. Wpadałem pod tira. Wszystkie kości połamane. Do szpitala. 25 lat jestem warzywkiem. Pobudka.
Wieszano mnie. To samo. Nadziewano. To samo
Umierałem miliardy razy
Jeśli miałem szczęście budziłem się
Jeśli nie leżałem jako warzywo w szpitalu. Lub żyłem jako kaleka. Ból stawał się moim towarzyszem

Widziałem śmierć moich bliskich. Wszystkich których kocham.

Żyłem w tym śnie. To było prawdziwe życie.

A potem pobudka. I zaczynasz się zastanawiać czy to jest życie czy sen.
Gubisz się.

Jedyne co sprawia że wiesz że to życie a nie sen to fakt że czujesz pozostałości po śnie.
Powieszono cię? Spokojnie...cały dzień będzię cię szyja bolała
Odrąbano ci rękę? Super, dzisiaj lepiej jej nie używaj, jest ona otępiała
Wypruto flaki? Nic nie zjesz dzisiaj
Byłeś warzywem?
Przez 5 minut każdej godziny znów nim będziesz. Dopadnie cię nagle. Nie będziesz mógł nic zrobić. Nawet mrugnąć. Kompletny paraliż przy całkowitej świadomości.

Zaczynałem się bać. To była wojna. Ja przeciwko temu czemuś. Trwała pół roku. Przegrywałem. W dzień w dzień. Bałem się okropnie wszystkich i wszystkiego. W końcu poszedłem do psychiatryka.

Siędzę w pokoju bez klamek
Mam 19 lat
Jestem po czterech próbach samobójczych
Wojna wciąż trwa. Przegrywam

A teraz idź stąd. Wrzuć to co powiedziałem do internetu. Niech inni się dowiedzą.
Zostaliście ostrzeżeni

wtorek, 6 listopada 2012

Piwnica

Łukasz klęczał nagi w piwnicy. Ręce skute z tyłu były przymocowane łańcuchem do ściany. Pochylony klęczał i łkał. Czuł ból w skopanych jądrach, w obitej twarzy, robaki gnieżdżące się w szramach na głowie. Szramach powstałych gdy był skalpowany. Zastanawiał się kim jest jego oprawca i co dalej.

Dalsze jego rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi. Ktoś schodził w dół po schodach. Jego oprawca. Podszedł do niego. Łukasz podniósł głowę. Przez opuchnięte oczy niewiele widział. Czuł krew w ustach. Czuł zapach kały i uryny. Przez ostatnie kilka dni musiał załatwiać się pod siebie. Nie czuł już kolan. Nie czuł niczego innego oprócz bólu. Oprawca podszedł do niego. Poczuł luz. Napięty łańcuch miedzy jego rękoma a ścianą przestał ciągnąć. Odezwał się po raz pierwszy:
-Wstawaj
Łukasz od razu poznał ten głos. To była Paulina, sąsiadka znad przeciwka. Wstał niepewnie. Próbował przyjrzeć się jej, upewnić czy to ona. Niestety w piwnicy było słabe światło a i Łukasz niewiele widział przez opuchliznę. Zobaczył tylko srebrny połysk w prawej ręce dziewczyny.
Prawdę mówiąc mignął mu tylko obraz czegoś srebrnego. W następnej chwili poczuł ostry ból w mosznie. Ból się nasilał. Mężczyzna nie mógł się ruszyć. Wrzeszczał tylko i wrzeszczał. W końcu ból ustał. Mężczyzna stał pochylony z bólu. Nie mógł myśleć. Czuł tylko puste pulsowanie. Usłyszał krótki szept:
-To była łyżka, czas teraz na drugie jąderko

Gdy skończyła Łukasz leżał pod ścianą z jądrami na oczach, penisem w ustach a jego bok...

Dalsze rozmyślania Pauliny przerwał odgłos otwieranych drzwi. Jej oprawca. Klęczała naga w piwnicy. Ręce skute z tyłu były przymocowane łańcuchem do ściany. Pochylona klęczała i łkała. Czuła ból w jamie brzusznej, w obitej twarzy, robaki gnieżdżące się w szramach na głowie. Szramach powstałych gdy był skalpowana. Sperma i krew powoli spływała po jej udach. W ciągu ostatnich dni była wielokrotnie gwałcona na różne sposoby i różnymi przedmiotami Zastanawiała się kiedy skończy się jej gehenna .

Łukasz wszedł do pomieszczenia. Podszedł do niej i od niechcenia kopnął ją w twarz. Później poprawił dwoma kopniakami w żebra i jednym w bio..

 Dalsze rozmyślania Łukasza przerwał odgłos pukania do drzwi. Podszedł do nich i zajrzał przez judasza. Zaklnął w duchu. ,,To znowu ta suka Paulina"- pomyślał. Otworzył drzwi:
-Dzień dobry sąsiedzie. Masz pożyczyć szklankę cukru?
-Ależ tak oczywiście. Proszę wejdź to chwile potrwa.
Paulina tylko na to czekała. Gdy tylko Łukasz odwrócił się do niej plecami wyciągnęła krótką bejsbolową pałkę, celnym wyćwiczonym ruchem uderzyła chłopaka w tył głowy. Momentalnie stracił przytomność. Kobieta szybko weszła do mieszkania, zaciągnęła chłopaka do kuchni i przywiązała do krzesła, założchustęczkę yła knebel, po czymże zaczęła poszukiwania potrzebnych składników.
Po godzinie Łukasz się obudził. Był zaszokowany i przerażony. Paulina podeszła do niego. Powiedziała: ,,A teraz sprawdzimy jak nasz pan Gwardia Narodowa znosi" ból po czym wbiła mu nóż do obierania warzyw w udo. Następnie sięgnęła po sól i sypnęła całym kilogramowym opakowaniem na ranę...

Dalsze rozmyślania dziewczyny przerwało pukanie do drzwi. Podeszła. "Ah to znowu ten debil" - pomyślała dziewczyna. Otworzyła drzwi:
-Dzień dobry sąsiadko. Masz pożyczyć szklankę octu?
-Oczywiście. Proszę wejść.

Łukasz tylko na to czekał. Gdy tylko dziewczyna odwróciła się, podbiegł do niej i przycisnął z chloroformem do jej. Nie pozwolił by upadła na podłogę. Złapał ją w powietrzu i trzymając w rękach pobiegł na górę do jej sypialni. Zaciągnął zasłony. Wrócił do domu. Wrócił z powrotem do domu Pauliny z torbą. Przywiązał dziewczynę do łóżka. Wyciągnął swoje najgorsze skarpety, najbardziej śmierdzące z torby i ją zakneblował. Po czym zszedł na dół pooglądać telewizje. Po 6 godzinach gdy Paulina była już w pełni rozbudzona przyszedł do niej. Rozpoczął serię brutalnych gwałtów. Gwałcił ją przez trzy godziny, potem zaczął wpychać różnorodne przedmioty w jej pochwę. Spojrzał na budzik leżący przy łożku. Wyciągnął już rękę...


Łukasz i Paulina westchnęli. Spojrzeli przez okna swoich domów na siebie nawzajem. Z szczerą nienawiścią.
Gdyby tylko mogli
Gdyby tylko mieli więcej niż roczek

czwartek, 1 listopada 2012

Strażnicy Bramy

Dawno temu, w zamierzchłych czasach gdy na tych ziemiach panowało pogaństwo, wiara w leśne ludki, elfy i duchy istniał pewien rytuał. Rytuał przestrzegany przez wszystkich.

Pewnego dnia po dniu, gdy była noc aż do północy duchy zmarłych próbowały się wydostać z swoich więzień. Pragnęły wrócić do świata żywych. Głodne i żądne krwi marzyły tylko o tej chwili.

Tego dnia, o tej danej porze istniały bramy. Bramy przez które mogli uciec do naszego świata.
Wystarczy jeden duch. Jeden duch by powstała tragedia. By narodził się potwór.

Było to już.W IX p.n.e. W 406 roku. W 1155. W 1560. W 1878. W 1889.  W 1936
Duch narodził się w postaci dziecka. Dorastał. Stał się potworem .Aszurnasirapli II, Attyla Hun. Czyngis Chan, Elżbieta Batory, Józef Stalin, Adolf Hitler, Josef Fritzl

I inni.

Wielu takich było. To są tylko przykłady.

Ale można zabezpieczyć się. Duch gdy przechodzi przez bramę boi się dwóch rzeczy. Ognia i światła. Rozpalano ogniska przed każdą bramą by nie wyszły.

W każdej wiosce byli od tego ludzie. Nazywano ich Strażnikami Bramy. Ludzie mieli pamiętać gdzie są bramy. Mieli pamiętać by o tej porze rozpalić ogień przy bramie. By utrzymywać ten ogień przez całą tą porę. Od zmierzchu do północy. Tylko tyle.

Ten zwyczaj przetrwał do dzisiaj. Ale w zmienionej formie

Dzisiaj jest 1 listopada. Dzisiaj jest ten dzień.
Może w końcu pójdziesz zapalić ten pieprzony znicz?