sobota, 17 listopada 2012

Zakochany...

Słyszeliście kiedyś o miłości wrodzonej? O tej najprawdziwszej z najprawdziwszych? Miłości większej nawet niż miłość do powietrza

Ja i ona doświadczyliśmy takowej miłości.
Mieliśmy wtedy po cztery lata. Tak wiem że to głupie ale nie byliśmy jak nasi rówieśnicy z poglądem że druga płeć jest fe i be.
Pamiętam jak przedszkolanki mówiły że my na pewno będziemy małżeństwem.

Niestety później ona musiała się wyprowadzić. Niby niedaleko. Szesnaście kilometrów dalej. Ale to już inne przedszkole. A dla czterolatka taka odległość była ogromna. Nie spotykaliśmy się jednocześnie dorastając.

W dniu jej wyjazdu spotkaliśmy się po raz ostatni. Obiecaliśmy że nigdy nie zapomnimy o sobie. Przysięgliśmy sobie miłość.

Kochałem ją bardziej niż własną mamę. I ona tak samo. Cierpiałem długo po tym jak nas rozdzielono. Ale mieliśmy swoje dzieciństwo. W miarę jak dorastała zapominała o mnie. Lecz nie do końca. Wyrosła na piękną dziewczynę. Mimo to nigdy nie zaznała miłości. Wciąż czuła że to nie to. Że jej serce zostało zarezerwowane dla kogoś innego

Gdy poszła do gimnazjum spotkaliśmy się. Ale ona mnie nie dostrzegała mimo moich najszczerszych starań.

Jej uczucia były spaczone. Wiem z dobrych źródeł że jednego dnia zakochiwała się w pewnym chłopaku, dwa dni była to wielka miłość, a potem zrywała z nim i cierpiała przez tygodnie. I tak w kółko.

A ja cierpiałem dalej. Dalej mnie nie zauważała.

Muszę wam coś powiedzieć
Kiedy mieliśmy cztery lata przysiągłem sobie że nie pozwolę by stałą się jej krzywda.
Skłamałem pisząc że nigdy się nie spotkaliśmy przed gimnazjum. Że nigdy jej nie widziałem.

Gdy miała sześć lat pojechała nad jezioro. Zaczęła się topić. Nikt nie zauważył topiącej się pięciolatki. Oprócz mnie. Uratowałem ją. Powiedziano że to cud. Że w tym była ręka Boga

Gdy miała osiem lat podczas pierwszej komunii zerwał się żyrandol. Ona stała dokładnie pod nim Tylko ja dostatecznie szybko zareagowałem. Skoczyłem na nią i ją wypchałem poza żyrandol. Znowu powiedziano że to cud.

Gdy miała dziewięć lat uratowałem ją z pożaru. Znowu cud

Gdy miała dwanaście lat wpadłaby pod autobus. Wpadłaby gdyby nie ja. Po raz kolejny ją uratowałem. I po raz kolejny powiedziano że to cud.

Nie obchodziło mnie to czy to cud czy nie. Chciałem by zwróciła na mnie uwagę. Ale po każdym incydencie ona była zbyt przerażona a ja nie miałem czasu. Musiałem iść.

Teraz ma piętnaście lat. Idzie na bal gimnazjalny z jakimś dupkiem. Wiem co ten od niej chce. Słyszałem jak się chwalił kolegom że ma już zakupione pół litra i tabletkę gwałtu na nią. Że ją zaliczy na wszelkie możliwe sposoby

Gdybym tylko mógł temu zaradzić
Gdyby nie kierowca walca pod którego wpadłem mając pięć lat....

4 komentarze:

  1. Nie zesrajcie sie tylk z tej rozkoszy. Kolesia przejechal walec a dziewczyne zgwalci gimbus. Co w tym pieknego?

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane