niedziela, 27 stycznia 2013

Raz,dwa,trzy

Gracjan Wesoły siedział w samochodzie z przyciemnianymi szybami. Czekał. Lada moment miał zabrzmieć dzwonek. Jeszcze chwila i będzie jego.

Dryń!!!

Jest! W końcu skończyła się ostatnia lekcja w przedszkolu. Wszystkie dzieci udały się do domu.

Oh. Jak on kochał przedszkola na wsi. Dzieciaki znały wieś jak własną kieszeń więc rodzice nie musieli po nie przychodzić. I tak w każdej wsi.

A zaczaić się łatwo. Nikt nie zwróci uwagi na czarny samochód z przyciemnianymi szybami stojący pod drzewem niedaleko przedszkola. Z tej prosty przyczyny że większość mieszkańców jest albo w pracy albo w polu. A ci co zostają we wsi po prostu uznają że to wizytator przedszkola lub inna kontrola.

Gracjan wiedział o tym. W końcu od sześciu lat porywał, przetrzymywał w swojej piwnicy i gwałcił dzieci z przedszkola. Miał doświadczenie.

To było to. Jego przyjemność. Gdy codziennie schodził do piwnicy oddawać się swoim chuciom, gdy widział jak porwane dzieci z dnia na dzień są coraz słabsze, że przymierają głodem, gdy cierpiały kiedy on wyrywał im mleczaki i łamał kości, kiedy płakały z bólu, głodu, strachu i tęsknoty, gdy rżnął ich gnijące zwłoki, Gracjan czuł ogromną radość i euforię. Był najszczęśliwszych człowiekiem na świecie

***
Zapis relacji żołnierza GROM - jedynego ocalonego z katastrofy we wsi "Jehowy"
-Podchodziliśmy do tego drania w aucie...Było nas sześciu. Dwóch siedziało na drzewie nad autem jako osłona. Dwóch zaszło od tyłu i zatkało rurę wydechową...Ja i mój kumpel mieliśmy go złapać jak będzie wychodził...Auto dobre miał kurwa...przeciwpancerne...w kierunku auta szła dziewczynka...sześć...albo pięć lat...blond włosy...niebieskie ubranko miała...
-Proszę mówić. Wiemy że ciężko jest mówić w takim stanie ale da pan radę. To ważne
-Ja i mój kumpel byliśmy już naszykowani...w krzakach się zaczailiśmy...miało być prosto i łatwo...kurwa mać...
-Prosiłbym nie przeklinać
-Jasne...rozumiem..sąd itepe...w każdym razie gdy dziewczynka podeszła do naszych krzaków coś nas zmroziło...nie mogłem się ruszać...wcale...a potem auto wybuchło...samo z siebie chyba...kurwa nie wiem...widziałem jak w Iraku wybucha ciężarówka z paliwem trafiona erpegie....ale to było coś innego...wiem że nic nie zostało z grupy osłaniającej...drzewo po prostu przestało istnieć...tak samo z grupy co osłaniała tył samochodu...szkoda ludzi...to byli dobrzy dranie
-Kciuk i stopa
-Co?
-Tyle z nich zostało. Kciuk i stopa. A i jeszcze nabój. Proszę wrócić do tematu
-...w każdym razie...cholera...wracając do tematu...obserwowaliśmy...dziewczynka...ona podbiegła do dziury w ziemi co powstała...wyciągnęła tego drania...on był cały...kurwa...rozwaliło to czterech ludzi...samochód tak samo pancerny jak czołg...a on nic...był w szoku....większy niż my...w każdym razie postawiła go do pionu...on stał jak wmurowany...pięcioletnia dziewczynka podniosła i postawiła tego skurwiela do pionu...rozumie to pan? rozumie?
-Rozumiem. Co było dalej?
-dalej? dalej to ona zdjęła mu spodnie...i gacie...i odgryzła mu fiuta...po prostu wsadziła go sobie do gęby i odgryzła fiuta...a on stał i wrzeszczał...nie mógł się ruszyć...tak samo jak my...w każdym razie usłyszeliśmy zdanie..."Wróciliśmy specjalnie. Nie zapomnieliśmy...."...cholera...nie pamiętam co dalej było...w każdym razie w okolicznych krzaków zaczęło wychodzić coraz więcej dzieciaków...żywcem łamali mu kości...najpierw piszczele...potem kolana...a potem uda...naprawdę...widzieliśmy jak mu kości wystają...naprawdę...a on stał i wrzeszczał...coraz głośniej...cały blady...płakał...a potem te dzieciaki wsiadały sobie na barana...jedno na drugie...aż w końcu jedno z nich dosięgło jego zębów...wyrwało mu żywcem zęby...kurwa...to jakiś pieprzony eksperyment z bazy był czy co? Żadne dziecko nie mogło czegoś takiego zrobić...
-Proszę swoje dygresje zostawić sobie samemu sierżancie. Co dalej?
-Wyrwały mu wszystkie zęby...po czym położyły go na ziemi i po nim skakały...nie wiem...trzydziestka dzieciaków to była...na jednym facecie...krwawa miazga z niego została...gdy skończyły skakać skierowały się w naszą stronę...mogliśmy się ruszać...ale mój kumpel zaatakował je...to tyle co pamiętam...
-Dziękuje. Bardzo nam pan pomógł.
-To mój obowiązek. Proszę pana
-Słucham?
-Odzyskam kiedyś wzrok i czucie od głowy w dół?
-Wątpię. Bo wiesz "Wróciliśmy specjalnie. Nie zapomnieliśmy tego co się stało, gdy inni zapomnieli"
-Co? Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

sobota, 26 stycznia 2013

Sennik

"Dzień pierwszy:
Doktor kazał mi prowadzić sennik w celu zidentyfikowania przyczyny moich koszmarów.
Trudne to. Te sny są naprawdę realistyczne. Boję się gdy o nich pomyślę a co dopiero gdy muszę je spisać.
Ale spróbujmy.

W śnie byłem w supermarkecie. Miałem kupić pudełko jajek. Najpierw szukałem ich na dziale AGD a potem RTV. Uciekłem z obu działów bo pojawiła się pewna pani. Pani w białej sukni ślubna trzymającej tasak w lewej ręce i książkę w prawej ręce. Nie pamiętaj tytuły książki. W każdym razie przeraziłem się mocno. Uciekłem z supermarketu i poszedłem do hipermarketu naprzeciwko.
Nie kupiłem jajek. 

Za to zlałem się w łóżko
Nie rozumiem tego snu.

Dzień drugi:

Mój lekarz powiedział żebym notował więcej szczegółów. No dobra.

Byłem na basenie. Razem z Jarkiem, Jackiem i Beatą. Wygłupialiśmy się jak przystało na czternastolatków. Wskoczyłem do wody. Tak jak lubię. Na główkę. Nagle woda zmieniła się z dwóch metrów głębokości na dwadzieścia centymetrów. 
Wiozła mnie karetka. Chyba karetka. W każdym razie coś szybko jechało a ja widziałem ulicę mojej wioski. To musiała być karetka bo obok był ratownik. Twarz i otoczenie niewyraźne. Wieźli mnie do szpitali. Oni bo pamiętam jak jeden krzyknął: "Wykrwawia się!" a drugi odkrzyknął: "Widzę! Jego mózg wypływa uszami".
Leżę na stole. Zimno mi w dupę. Nade mną stoi lekarz i woła: "Siostro! Nowe oczy szybko" . Weszła ta sama pani co wczoraj. W sukni ślubnej z tasakiem w lewej ręce i książką w prawej. W zębach trzymała oczy. Bałem się. Bałem się jak cholera. Widziałem jej oczy. Jej oczy wielkości piłek golfowych. Czarne z błyskiem. Widziałem jej twarz; żółta i pomarszczona. Wyglądała jakby ją zdarła innej osobie i nałożyła na siebie. Wszędzie wisiała.

To wszystko co zapamiętałem.

Dzień trzeci:

Dzisiaj nie miałem snu. Ktoś zabił moją przyjaciółkę. Odnaleziono jej ciało bez głowy. 

Dzień czternasty:

Poprzednie sny to plątanina kolorów, obrazów i dźwięków. Nic z nich nie pamiętam. Oprócz motywu pani w sukni ślubnej z tasakiem i książką. Ale dzisiejszy sen był inny:

Grałem w piłkę nożną z kumplami. Byłem świetny w tym co robiłem. Kopałem, kiwałem i broniłem jak najlepszy piłkarz na świecie. Wiedziałem że to sen, ponieważ w rzeczywistości jeśli uda mi się kopnąć piłkę przynajmniej w kierunku w którym chciałem to jest bardzo dobrze. Biegłem wtedy do bramki drużyny przeciwnej strzelić kolejnego piętnastego z rzędu gola. Gdy nagle moi kumple mnie otoczyli i łapiąc się za ręce śpiewali: "Stary niedźwiedź mocno śpi" tańczyli wkoło. Stałem w środku tego zamieszanie z piłką zawieszoną naprzeciwko mojej twarzy. Zdziwiony patrzyłem jak piłką kręci się wokół własnej osi. Gdy nagle zamieniła się w głowę mojej przyjaciółki. Obudziłem się.

Głowa szepnęła: "Uważaj"
Koniec. Następnym razem jak się uświadomię że to sen to się budzę.

Dzień piętnasty:

Pisałem sprawdzian z Hur^a K'wgo. Nie żartuje. Tak się on nazywał. Pamiętam pierwsze pytanie: K'awd ctoine zewabhe? Próbowałem ściągnąć. Nic się na niego nie uczyłem. Nic a nic. Chciałem zobaczyć co kolega napisał gdy nagle nauczyciel zabrał mi sprawdzian. Spojrzałem w górę. Ta sama twarz. Widziana z odległości 30 centymetrów

Rano zmieniłem pościel. Rozumiem nie trzymać moczu ale kału?
25 czerwca idę na ślub siostry. Może jak się spiję to będę miał normalny sen?

Dzień szesnasty:

Istota w sukni ślubnej goniła mnie przez cały sen. Uciekałem jak najdalej mogłem. Biegałem po trupach mojej rodziny, przyjaciół i znajomych ze szkoły. Biegłem i biegłem. 

Obudziłem się zmęczony i oblany potem. Zmęczony jakbym wogóle nie spał. Cała pościel została skopana. 

Dzień siedemnasty:

To samo co wczoraj

Boję się co będzie jak mnie złapie. Nie mam już siły."

-Wysoki sądzie czy ten dowód jasno i wyraźnie wskazuje że mój klient Marian Przeluch jest chory psychicznie?
-Bardzo mi przykro panie mecenasie ale nie. Skazuję Mariana Przelucha na karę śmierci za bestialskie zamordowanie całej swojej rodziny dnia dwudziesty piąty czerwiec dwa tysiące dziesiątego roku

sobota, 19 stycznia 2013

Przepotwarzenie się

Wszystko to zaczęło się w pewien styczniowy poranek. Janusz uczeń II klasy gimnazjum szedł po swoją przyjaciółkę, by razem z nią iść do szkoły. Miał po drodze a z Felicją czas do szkoły zawsze płynął jakoś weselej i szybciej.

Janusz czekał przed jej blokiem. Lada moment miała zejść. Chłopak usiadł na ławce. Cierpliwie czekał. Nikogo nie było na dworze. Nic dziwnego zresztą. Przy takiej zimie, każdy kto mógł uniknąć wychodzenie na dwór robił to. Okolica była pusta i mroźna. Na pobliskim, elektrycznym termometrze temperatura wskazywała minus dwadzieścia stopni

Na chłopcu nie robiło to żadnego wrażenia. Siedział na ławce ubrany w zwykłe adidasy, cienkie skarpetki, jeansy i bluzę. Za nic miał sobie mroźny, przenikający do szpiku kości wiatr. Za nic dziwne spojrzenia i uwagi innych. Mu po prostu było ciepło i tyle. Uważał że to geny po jego babci eskimosce, dziadku norwegu, drugim dziadku rosjaninie i drugiej babci pochodzącej z połączenia kanadyjki z szwedem. On po prostu był ciepły.

Wiele dziewczyn wykorzystywało fakt że mają darmowy, wiecznie ciepły grzejnik i pruderyjnie wykorzystywały chłopaka często przytulając się do niego lub łapiąc za ręce.

Chłopak siedział już dobre pięć minut gdy zauważył starszą kobietę idącą w jego kierunku. Chłopak szybko odwrócił głowę. Coś w jego wzroku było takiego że deprymowało i zniechęcało ludzi którzy go nie znali.

Starsza pani szedła dośc miarowym tempem. Jej wiek potencjalny przechodzień oceniłby na lat 60-70. Ci co znali prawdę wiedzieli że ta wartość jest prawie dwukrotnie większa.

Janek siedział na ławce i czekał, gdy nagle poczuł ostry i mdlący zapach. Zapach tak paskudny że od razu robiło mu się niedobrze. I on się nasilał coraz bardziej. Gdy starowinka przechodziła obok niego chłopak miał ochotę zwymiotować. Był cały blady i spocony.

Babcia w końcu zaczęła odchodzić od chłopaka. I smród zaczął się zmniejszać.

Gdy tylko nozdrza chłopaka z powrotem zaczęły odbierać normalne zapachy z bloku wyszła Felicja.
Janek chciał opowiedzieć o niesamowicie wręcz cuchnącej pani gdy poczuł od Felicji jej zapach. Mocny, intensywny i kuszący. Bardzo pociągający. Chłopak poczuł powoli narastającą erekcję. I o dziwo głód. Niewiele myśląć powiedział:
-Cześć. Czym ty się dzisiaj tak wypachniłaś?

Nie doczekał się odpowiedzi. Uciekł do domu. Otwierając usta połknął zapach. Gdy tylko zamknął je z powrotem jego oczy dostrzegły niezwykle wręcz pulsującą tętnice szyjną, jej piękną białą i delikatną skórę, niebieskie oczy oraz długie, kręcone rude włosy.

Poczuł głód. Głód który nakazał mu wgryźć się w tętnice szyjną i sączyć krew.

Ostatnimi resztkami sił uciekał. Biegł prosto do domu, nie czekał na przejściach dla pieszych, przebiegał przez ulicę. Tego ranka dziesiątki kierowców przeklinało chłopaka. Życzyło mu jak najgorszego.

Chłopak z każdym pokonywanym metrem czuł coraz mocniej dwa zapachy. Nasilające się w różnych miejscach. Przebiegł koło domu publicznego - smród prawie go nie zabił, przebiegł koło przedszkola - a właściwie przez przedszkole, wbiegł do niego, przebiegł przez klasę pełną bawiących się przedszkolanek, po czym wyskoczył przez okno.

Koło liceum smród walczył o miejsce z cudownym zapachem. Każdy mijany przechodzień wydzielał albo niewyobrażalnie paskudny odór albo najcudowniejszy zapach w życiu.

Chłopak w końcu wbiegł do mieszkania. Zegar na ścianie wskazywał 07:55. Nikogo w nim nie było. Janek oparł się o drzwi i zaczął głęboko oddychać. Jego ciało, wcześniej zbyt zajęte interpretacją zapachów i hamowaniem swojego głodu, właśnie teraz przypomniało mu że w ciągu dziesięciu minut przebiegł trzy kilometry, wielokrotnie unikając śmierci pod kołami aut czy też wyskakując z okna przedszkola z trzeciego piętra. Czuł ból w płucach, nogach, rękach, plecach i głowie.

W końcu zemdlał. Obudził go paskudny zapach. Zapach który wydobywał się od jego dwunastoletniej siostry.

Niewiele myśląc poderwał się na nogi. Niewiele czasu minęło zanim postanowił. Musi uciekać jak najdalej od ludzi.

Jego mięśnie zagrały ogniem gdy znowu rzucił się w sprint. Jednak smród i panika były tak wielkie że mózg zlekceważył to i kazał mu biec.

Jego dom znajdował się na obrzeżach miasta. Do lasu miał tylko kilka kilometrów. Biegł i biegł. Gdy tylko pochłonął go mrok lasu od razu poczuł się lepiej. Zapach lasu uspokajał go. Był cudowny w swoim prostocie i pięknie.

Wbiegał coraz głębiej i głębiej. Byle nie spotkać żadnego człowieka. Nikogo.

W końcu zobaczył jaskinię. Wbiegł do niej. W tym miejscu jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Zemdlało.

Obudził go silny ból w plecach. Coś się działo. Nie mógł się poruszyć. Nie mógł nic zrobić. Bolało. Czuł tępe pulsowanie w plecach. Jakby coś starało się wydostać. Jęknął. Zaczął wrzeszczeć.
Znowu zemdlał.

Obudził się rano. A raczej obudził go łomot śmigieł helikoptera. Chłopak wyszedł na zewnątrz jaskini. Ziewawszy przeczesał włosy na głowie. I spojrzał na swoje dłonie

Wrzask jaki się rozległ po całym lesie był tak wielki że wybudził ze snu zimowego śpiące zwierzęta, spłoszył okoliczną zwierzynę oraz sprawił że leśniczy oddalony pięć kilometrów od niego przypadkowo postrzelił się w stopę.

Jego dłonie pełne oblepione były gadzią łuską. Łuski miały złoty kolor, każda w kształcie litery V, nachodząca na siebie. Jedyna część wolna od łusek to był przegub. Tam skóra była przezroczysta. Wyraźnie widział jak krew przepływa tam i z powrotem. Jak ruszają się mięśnie gdy zaciskał dłoń.
Ale nie to było najgorsze. Najgorsze były jego paznokcie. Każdy z nich zmienił się w pazur. Duży, gruby, wielkości równej palcom. Zaostrzony.

Chłopak szybko podwinął swoją bluzę wyżej. Wszędzie taki same łuski. Zaczął zdejmować bluzę, gdy ona o coś zahaczyła. "Niee...nie...błagam...litości" - pomyślał Janek sięgając ręką do tyłu. Ręką poczuł coś jakby błonę.

Dalsze obmacywanie przerwał mu zapach. Cudowny, piękny zapach. Chłopak poczuł głód. Instynkt przejął nad nim władzę.

Janek wzbił się w powietrze. Początkowy szok i zdumienie ze on lata zastąpiła ekstaza z nowo nabytej umiejętności. Leciał w kierunku zapachu.

W końcu zauważył dziewczynę. To była Felicja. Jego najlepsza przyjaciółka.

Zanurkował. Mimo że jego serce, dusza i ciało wrzeszczało: "NIE!" jego ciało i instynkt krzyczał "TAK!". Wylądował na Felicji. Jego stopy uderzyły w jej kolana. Impet był tak dużo że złamał jej kolana. Dziewczyna wrzasnęła. Chłopak szybko wbił szpony w jej szyję. Jego pazury przebiły krtań i gardło. Zaczął chłeptać jej krew. Felicja przewróciła się na plecy. Chłopak zgrabnie wylądował obok niej. Zbliżył swoje usta do jej ust. Dziewczyna łapiąc ostatnimi haustami powietrza życie poczuła jak do jej ust wsuwany jest język. Jak przejeżdża do jej zębach, policzkach. Jak czyjeś usta zamykają się na jej ustach. Zrozumiała że to pocałunek.

Leżała i charczała, w swojej agonii, marząc o ratunku lub szybkiej śmierci. Żałowała że postanowiła iść do jaskini gdzie równy rok temu policja znalazła skórę należącą do jej przyjaciela Janka. Żałowała że przed wyjściem pokłóciła się z rodzicami. Żałowała że nie straciła dziewictwa z Arkiem miesiąc temu.

Chłopak zaczynał ją połykać. Jego szczęki połykały właśnie jej nogi Czuła kwas rozpuszczający jej nogi. Chłopak rozszerzał coraz bardziej swoje usta. W wkrótce zacznie połykać jej tors.

Felicja leżała, modląc się o szybką śmierć. Łzy bólu leciały jej przez oczy, z rozharatanej szyi lała się krew. Kwas rozpuszczał jej ciało.

Szybka śmierć spotkałaby ją gdyby straciła dziewictwo z Arkiem. Gdyby tylko wiedziała że smoki pożerają dziewice inaczej by się to skończyło. Gdyby tylko wiedziała że jej przyjaciel przepoczwarzył się w smoka...

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Coś

"O hej. Nie wiem czy wiesz ale jestem tutaj. W tobie. Jest mi tu bardzo przytulnie i cieplutko wiesz o tym? Pewnie nawet nie wiesz że mnie masz.
A nie. Przepraszam. Głuptas ze mnie. Przecież już wiesz że mnie masz.

No, ale wracając do tematu. Bardzo tu cieplutko. I przytulnie. I tyle pysznego jedzonka tu leci. Mniam. Aż mi się nie chce opuszczać tego miejsca. Jest tu cudownie. Naprawdę.

Widzisz zmiany w swoim organizmie prawda?
Spokojnie. Te wszystkie zmiany wagi, rozkojarzenia, bóle brzucha, kręgosłupa i głowy, to uczucie że masz w sobie kogoś, ten ciągły apetyt. Nie martw się. To tylko ja. Spokojnie. Kocham cię i na pewno cię nie skrzywdzę.
Tak. Dobrze słyszysz. Kocham cię.
Kocham cię. Jesteś najwspanialszą istotą jaką spotkałem w swoim krótkim życiu. Przykro mi że sprawiam ci ból.

Jest tu naprawdę milutko i przytulnie. Jestem w tobie już długi czas. Nawet nie wiesz jak długo. Może się tylko domyślać, kiedy wchłonąłem w ciebie. Chyba cię nie opuszczę już wcale."

Zapis zeznań [DANE UTAJNIONE], pacjenta szpitala psychiatryczne w [DANE UTAJNIONE], na pytanie "co mówią głosy w twojej głowie"

 Wynik sekcji zwłok pacjenta [DANE UTAJNIONE]:
W ciele ofiary [DANE UTAJNIONE] znaleziono tasiemca. Tasiemiec, mimo że ofiara nie żyła od [DANE UTAJNIONE] wciąż pozostał żywy. Koniec jego ciała kończył się w odbycie, następnie wiódł przez całe jelita aż do żołądka (niezwykła odporność kwasowa, patrz. załącznik 3.1: ,,Odporność na szkodliwość kwasów") gdzie wygryzł dziurę w kierunku kości ogonowej, wokół której się owinął, idąc dalej w górę, owijając się wokół reszty kręgosłupa (patrz. załącznik 3.2: ,,Giętkość ciała"), następnie poprzez lewy bark, wgryzł się do tchawicy, pożarł całą krtań [DANE UTAJNIONE] (emitował krtań, patrz załącznik. 3.3 ,,Ciało zbudowane jak krtań"), później w jamie gardłowej wyhodował sobie sztuczne gardło, przez które dostawało się pożywienie i tlen, aż podpiął się do mózgu.

Wyjaśnienie niejasności: Na wysokości płuc, od strony kręgosłupa pojawiło się wiele odnóg od pasożyta którymi dostarczał [DANE UTAJNIONE] tlen. To samo w jelitach, tylko dostarczał tam pożywienie.

Raport przekazany [DANE UTAJNIONE] przez [DANE UTAJNIONE] dnia [DANE UTAJNIONE] na wniosek [DANE UTAJNIONE] z [DANE UTAJNIONE] .
Ciało [DANE UTAJNIONE] zostało spalone. Pasożyta zabrali [DANE UTAJNIONE] i [DANE UTAJNIONE] z [DANE UTAJNIONE] w celu [DANE UTAJNIONE]

Ostatnia wiadomość znaleziona na osobistym dyktafonie patologa Jana Zaremby:
"Kurwa...niedobrze...to był zwykły tasiemiec...jasna cholera...każdy z nas może to mieć i nawet o tym nie wiedzieć..Kurwa mać! Ale mnie kręgosłup boli...O czym to ja? Zresztą nieważne...Muszę coś zjeść...Głodny jestem"

niedziela, 13 stycznia 2013

Wieczność

Potępienie nie jest takie złe.
Owszem przez kilka set lat smażą cię w kotle, sprawiając że mięso odrywa się od kości na twoich oczach. Na twoich jelitach małe demony i sukuby grają w skakankę. Twojego serca używają jako pompki do roweru. Ale serio. Po trzystu-czterystu latach można się do tego przyzwyczaić.

A gdy się przyzwyczaisz to cię wypuszczą.

Ale zmiany na psychice są. Naprawdę



sobota, 12 stycznia 2013

Telefon

02:45 - pies sąsiadów szczeka. Czyli jest za piętnaście trzecia. Wiem to bo ten pies szczeka od siedmiu lat, codziennie o tej samej porze, z taką samą wkurzającą  częstotliwością. A ja znowu nie mogę spać.
Nie mogę spać przez mój cholerny telefon. Leży on na drugim krańcu pokoju i miga. Będę musiał zanieść go do naprawy. Mój telefon ma funkcję, że ma zamigotać jeśli wyczuje ruch.
Migota on jakieś 3 razy na minutę. A ja to obserwuje. Dlaczego? Bo nie mogę spać przez tego cholernego psa

03:15 - Pies tradycyjnie przestał szczekać po tym jak sąsiad wyszedł i wrzasnął: "Zamknij się kurwa".
Od siedmiu lat to samo. Od siedmiu lat, o siódmej dwadzieścia siedem, słychać jak sąsiad wrzeszczy ponieważ jego but wylądował w gównie niedaleko kojca, lub na kojcu, drzewie, psie albo (moje ulubione) pod ziemią.
Kurwa...
Mógłby go częściej karmić a nie.
O jak słodko. Telefon mi częściej miga. Policzmy
1...2...3...4...5...6...7....mig...1...2...3...4...5...6...7...mig...
 Pięknie. Czyli znając moje szczęście do ósmej będziesz on migał jak jakaś pieprzona latarnia morska

04:00 - Od 03:15 gdy przestałem słyszeć jak sąsiad sika na blachę, spałem. Obudziłem się, ponieważ mojemu telefonowi włączyło się przypomnienie. Niech go cholera. Przypomnienie: "Jeśli to czytasz to wiedz że ten telefon należał do wielkiego człowieka". Moje głupie przypomnienie, które ustawiłem dla przyszłych właścicieli. Szkoda, tylko że wszystkie przypomnienia ustawiłem na 2099 rok. A jest rok 2013.
Telefon mi się rypie. Wyłączyłem go.

04:25 - Tradycyjnie, cotygodniowe odpalanie tira przez sąsiada. Telefon mi miga. Kurrrwa. Wyłączyłem go przecież. Podchodzę go wyłączyć. Dostałem sms. Od 7278406616. Piękna treść: "Cześć, czemu nie śpisz?". Rano odpisze. Wyłączam telefon

04:45 - Miga, miga, miga, miga, miga. Kuźwa. Ten telefon miga jakby był stroboskopem na jakiejś dyskotece. Niech go cholera. Wyciągam baterię. Rano oddam go do naprawy. Albo wrzucę pod tira sąsiada

06:00 - Zadziałał mi budzik w telefonie. Jestem przerażony. Jak on działa bez baterii, niepodłączony do prądu? No kuźwa...
 Nie mogę go wyłączyć. Zdesperowany rzucam nim o ścianę. O kurwa...
Wybił mi dziurę w ścianę. Kurwa przecież to lita ściana z cegieł!
Co ja? Hulk jestem?
 Dziura w ścianie, dziura w ścianie.

Niesamowite, że taka dziure tak bardzo mnie zaobserwowała że nie zauważyłem tego kolesia z nożem z tyłu.
Z ostrzem w sercu, wbitym od tyłu, spojrzałem w dół. Jaieś 3-4 cm wystawały z moje serca.
Umierając usłyszałem tylko:
"Nokia connecting people"

Ostatnia myśl:
"Kurwa...Ma poczucie humoru, ja miałem Samsunga..."


Zmyślony przyjaciel

Od dziecka miałem "zmyślonego przyjaciela" jakby to powiedział każdy. Szkopuł w tym że on istnieje, ma na imię Grzegorze, lubi dzieci i mieszka pod łóżkiem zawsze pierworodnego następnej generacji.

To takie rodzinne błogosławieństwo. Grzegorz jest w naszej rodzinie od ponad trzystu lat. To najlepszy przyjaciel gdy jest się małym. Idealny towarzysz zabaw, nauczyciel, przyjaciel i opiekun. Nie raz i nie dwa moi rodzice oraz ich rodzice (a raczej rodzice ojca, a nawet rodzice ojca ojca) zostawiali mnie samego z Grzegorzem w domu. Grzegorza może widzieć tylko pierworodne dziecko  płci męskiej w wieku przed reprodukcyjnym. Potem przenosi się on do innego pierworodnego.

Pamiętam jak on wygląda. Wielkości trzylatka, czarne włosy, niebieskie można by rzec że nawet seledynowe oczy. Mały nos. Duże uszy.

Odpowiedzialny, opiekuńczy, wykształcony. Na równi z ojcem i matką nauczyciel życia. To on mnie nauczył bycia gentlemenem, czytania, pisania, pływania, nurkowania, kaligrafii i wygrywania bijatyk.

Wiele odłamów rodziny gdy dowiadywało się o Grzegorzu od swoich dzieci lub innych mężczyzn (na wniosek lub prośbę matek) próbowało go przepędzić. Przeprowadzki, życie od nowa, zero kontaktu z całą rodziną, zmiana nazwiska i wyglądu. Nic to nie dawało. Grzegorz dalej był. Egzorcyzmy dawały jeden efekt. Kilka dni później egzorcysta i matka ginęli od tego samego, o tej samej porze, tego samego dnia.

Ale Grzegorze to cudowny przyjaciel. Można by rzec przyjaciel rodziny. Nie ma po co się go pozbywać.

Jest tylko jeden problem. Grzegorz, trzysta lat temu, powiedział pierwszemu z naszej rodziny że jak urodzi się dziewczynka to skóra z całej rodziny posłuży jako wygładzina, a on sam osobiście będzie nas obdzierał ze skóry w nieskończoność

Ot. Takie ostrzeżenie.

Szkoda tylko że moje dziecko ma być pierwszym pierworodnym dzieckiem następnej generacji. Że nie ma już innych dzieci w wieku przed reprodukcyjnym.

Tak. Zdaliście. To już 8 miesiąc ciąży. Dziecku nadamy imię Joanna.

Błagam was! Pomóżcie!

środa, 2 stycznia 2013

Rozmowa

-Palisz?
-Nie
-Pijesz?
-Nie
-Ćpasz?
-Nie
-Więc co ci sprawia największą przyjemność w życiu?
-Patrzenie ludziom w oczy
-Dlaczego?
-Bo widzę wtedy w nich wszystko. Czy są dobrzy czy są źli
-I co z tego masz?
-Wiem że wtedy z dobrymi mogę i powinienem się zadawać
-A z złymi?
-Że należy im wyłupać oczy i je zjeść
-Dlaczego?
-Bo wtedy przejmuje zło co jest w tych oczach
-A po co ci to?
-Bo mam marzenie
-Jakie?
-Chcę zostać demonem
- Po co?
-Bo chcę mordować ludzi. Nienawidzę ludzi
-Dlaczego?
-Bo jesteście gorsi niż demony
-Dlaczego tak sądzisz?
-Bo kłamiecie, oszukujecie, śledzicie i czerpiecie radość z ludzkiego nieszczęścia
-Demony to samo robią przecież
-Tylko że oni tego nie maskują. To widać.
-I tylko dlatego nas nienawidzisz?
-Tak
-To dlaczego nie mordujesz teraz?
-Bo jeszcze nie spotkałem zła w oczach
-Ale twierdzisz że wszyscy ludzie są źli więc jak to?
-Prawie większość stara się być dobra. A ja chcę złych ludzi.
-To dlaczego tu jesteś?
-Jeszcze nie nadeszła moja chwila by zacząć przemianę
-Ale będąc tutaj raczej nie spotkasz zbyt wielu ludzi więc....
-Spotkam. Ty tu przyszłaś na przykład. A wczoraj dwóch zbirów zdemolowało mieszkanie kolegi.
-Dziękuje ci za tą rozmowę. Wielce mi pomogłeś
-Też ci dziękuje. A teraz jak możesz to zamknij tą trumnę i zakop mnie z powrotem