piątek, 22 stycznia 2016

Call me teacher



Call me Teacher
Gdy tylko zatrzasnęły się drzwi przylgnęła swoimi ustami do niego. Nie dając mu szansy na zdjęcie płaszcza ani butów zaczęła go namiętnie całować. Jej ręce błądziły po całym jego ciele. On odwzajemnił jej pocałunek, jeno jego ręce zamiast błądzić po fizycznej skorupie pustej duszy wsunęły się pod pachy i podniosły w górę nową kochankę. Zaimponowała jej siła faceta którego poznała zaledwie kilka godzin temu, na imprezie gdy postawił jej drinka. Ilość drinków, pieniędzy w jego portfelu oraz wypitego alkoholu sprawiło że zakochała się w nim i była gotowa zrobić wszystko dla swojego jedynego. Przynajmniej tak mówił jej w pijackich maglinach mózg a serce, oczekując na zapełnienie pustki przyzwoliło na kolejny przygodny seks. Będąc niesiona do łóżka, wisząc na jego dłoniach, wciąż całując czuła się niczym mała dziewczynka. Mężczyzna nie był ani duży ani nie wyglądał na silnego jednak trzymał jej sześćdziesięciokilogramowe ciałko w takim sposób że przez odcinek drogi równy dwudziestu metrom spowodowało że przypomniały jej się czasy gdy tatuś nosił ją na rączkach. Prawie znów poczuła się dzieckiem. Prawie bowiem chcica i pragnienie seksu, pragnienie zaliczenia tego niezwykle przystojnego, tajemniczego a przede wszystkim bogatego samca sprawiło że w jej dwudziestoletnim ciele puściły wszelkie hamulce.
Gdy rzucił ją na łóżko, niecierpliwie zaczęła przebierać nóżkami, podczas gdy on krążył i pewny siebie przywiązywał jej członki do ram łóżka. Nadal nie wypowiedział ani słowa. Ona zaś, leżała w ubraniu, czując jak soki podniecenia spływają po jej udach na łóżko, mocząc je. Miniówka w która była ubrana oraz stringi były całe przemoczone. Tak samo jak pończochy które miało na sobie. To było dla niej niesamowite uczucie. Nigdy nie była tak bardzo podniecona jak w tym momencie. Sama sobie dziwiła się czemu, wszak pilnowała by nikt jej niczego nie wsypywał do drinków. Barman też jej nic nie dosypywał, był wszak jej bratem. Wierzyła więc że to magiczna chemia miłości, że w końcu poznała tego jedynego. Jako studentka biologii uważała że w końcu olbrzymie zapasy Oksytocyny uwolniły się na skutek poznania tego jedynego i doprowadziły do takiego stanu.
Rozłożona na kształt litery X, czekała niecierpliwa aż jej ukochany, którego imienia nie w końcu ją posiądzie. Jej wybranek jednak chodził wzdłuż łóżka, powoli zapalając świece i przygasając światła. Wiedziała już że to ten jedyny. Był on przystojny, bogaty, tajemniczy i romantyczny.
Pokój zaczął powoli jaśnieć, wcześniejsze źródło światła, księżyc, zostało odcięte poprzez zaciągnięcie zasłon więc powoli zapalone świeczki pokazywały coraz więcej szczegółów pomieszczenia w którym się znajdowała. Rozglądała się dookoła ciesząc się w duchu że jej luby ma tak dobry gust i wciąż prosząc go by w końcu przyszedł do niej. Nie zauważyła że w jego zapalaniu świec towarzył rytuał, że każdą z nich zapalał nową zapałką mamrocząc pod nosem. Nie słyszała i nie widziała tego co sprawiłoby że wszelkie podniecenie uleciałoby z niej z prędkością światła. Myślała tylko o swoim zaspokojeniu potrzeb, o chwili gdy w końcu poczuje się spełniona. Zauważyła że nad nią wisi ogromne lustro, pokazującą ją związaną w nadgarstkach i kostkach, przywiązaną do łóżka. Podziwiała swoje jędrne i młode ciało w cudownych i seksownych ubraniach. Nie zauważyła zacieków po krwi przy obramowaniu, nie miała pojęcia ile strasznych rzeczy to lustro widziało, nie przeczuwała nawet jakie okropieństwa ją czekają. Nie miała pojęcia że to co uważała za pojedyncze pociągnięcia pędzla na ścianach, zrobione by zrobić artystyczny nieład, to zacieki po krwi. Nie widziała, mimo coraz bardziej jaśniejącego pokoju ogromnych kałuż krwi na podłodze. Nie zdawała sobie sprawy że w założonych pętach znajduje się mnóstwo krwi i naskórków zdartych podczas prób uwolnienia się poprzednich ofiar. Myślała tylko o jednym, czując się coraz bardziej zirytowana oraz zdenerwowana. Podniecenie powoli mijało, nie mogło trwać w nieskończoność przy człowieku który bardziej zajmował się zapalaniem świeczek niż nią. Jak każda kobieta chciała być w centrum uwagi, uwagi na którą zasługiwała. Po chwili zawołała do niego, starając się ukryć irytacje w swoim głosie:
-Przyjacielu chcesz abym zmarzła?
Prychnął tylko pod nosem i na chwilę odwrócił głowę. Zadrżała. W jego spojrzeniu nie widać było ani grama ciepła, sam lód. Poczuła kompletne zimno które przeniknęło ją do szpiku kości. Uśmiechnął się i wrócił do przerwanych czynności. Uznała że dość takiego traktowania i zaczęła szarpać więzy próbując się rozwiązać.
-Rozwiąż mnie! Mam dość, odechciało mi się! – zaczęła krzyczeć do niego zaczynając powoli odczuwać niepokój. Niewzruszony jej słowami kontynuował swoje zajęcie. Na chwilę tylko zawahał się nie będąc pewny którą świeczkę zapalił właśnie  lecz na szczęście miał każdą podpisaną.
-Będę krzyczeć jeśli mnie nie rozwiążesz! – wrzasnęła do niego. Odpowiedział jej niezmąconym spokojem
-Właśnie o to chodzi – wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął następną paczkę zapałek.
-POMOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOCY – ryknęła z całej siły, wyprężając się z do przodu. – RATUUUUUUUUUUUUUUUUUNKU! – próbowała szarpnąć więzami. Robiąc przerwę na zaczerpnięcie powietrza usłyszała jego cichy głos
-Wrzaśnij jeszcze raz a wyrwę Ci język i wybije zęby
Zapanowała kompletna cisza, zagłuszana trzaskiem odpalanych zapałek oraz szamotaniem się dziewczyny. Coś w jego głosie sprawiło że wolała nie odzywać się. Po kilkunastu minutach przerażenie wzięło górę nad instynktem samozachowawczym.
-POOOOOOOOOOOOOOOOOMOCY! – zanim krzyk ucichł on już był przy niej. Uderzył ją mocno, od dołu w szczękę. Poczuła jak zęby zaciskają się na języku oraz krew która zaczęła napełniać jej usta.
-Ostrzegałem – uśmiechnął się po czym siłą otworzył jej usta. Próbowała je zamknąć jednak jedną ręką zablokował jej żuchwę naciskając na odpowiedni mięsień. Drugą ręką wyciągnął z kieszeni szczypce. Wszelkie wysiłki polegające na poruszeniu głową paliły się na panewce ponieważ trzymał on ją w żelaznym uścisku. Sprawnie manewrując palcami złapał szczypcami jej język i zaczął ciągnąć. Namiastka jęku wydobyła się z jej gardła. Łzy pociekły po oczach gdy zaczął ciągnąć język. Poczuła ulgę gdy odzyskała możliwość poruszania szczęką. Jej zęby były innego zdania bo postanowiły zacisnąć się na wyrywanym języku.
-Albo otworzysz mordę i wyrwę Ci język albo go sama sobie odgryziesz. To twój wybór – stwierdził, zwiększając siłę ciągnięcia. Jęknęła, nieświadomie zaciskając mocniej zęby.
-Ciekawe czy tak samo mocno ssiesz jak bronisz się – rzucił od niechcenia pociągając mocno ręką. Wrzasnęła lecz po chwili ucichła czując jak jej gardło zalewa krew
-Znowu – westchnął. Wyćwiczonym ruchem wbił kawałek plastikowej rurki w jej szyję dając idealne miejsce ujścia dla krwi. Ignorując że ta powoli spływa na kołdrę, plamiąc ją na czerwono, otworzył jej usta i zaczął powoli wyrywać zęby. Przy trzecim zębie dawka bólu była tak ogromna że momentalnie  straciła przytomność. Spokojnie dokończył usuwanie zębów a następnie wrócił do przerwanej czynności. Mimo że świece paliły się ponad godziny nadal były tej samej wielkości co początkowo. Gdy zapalił wszystkie możliwe świeczki jego ofiara zaczynała się przebudzać.
-Jeśli wydasz chociaż jeden dźwięk obiecuje ci że urwę ci coś jeszcze – uwierzyła mu od razu, starając się nie wydawać dźwięku oddychała głęboko czując jak powoli zasklepiają jej się rany w dziąsłach. W międzyczasie on zmielił jej zęby w drobny pył i rozsypując na talerzyku położył język obok nich i zaczął wdzierać. Gdy tylko udało mu się uzyskać kredowy organ poszedł do kuchni, gdzie wrzucił go na patelnię. Postanowił tak pyszny smakołyk zjeść dopiero po skończonej pracy. Wrócił do niej patrząc jak zmęczona dziewczyna powoli traci siły witalne. Gwizdnął w podziwu widząc jak duża ilość krwi zdążyła wyciec z jego zabaweczki. Cała w kolorze kredy, nie ruszała się, praktycznie nie oddychała oraz była w kolorze kredy. Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się. Sześć godzin jego gry wstępnej prawie zniszczyło dalszą grę. Podszedł do pierwszej zapalonej wcześniej świeczki i ją zgasił.
Dziewczyna momentalnie zasnęła. Podszedł do niej i widząc że powoli odrastają jej zęby wrócił do kuchni zjeść. Czekały go długie dni więc wolał zjeść język póki będzie pamiętał że on jest. W czasie posiłku, trzymając swoje jedzenie w dłoni i co chwila gryząc je przejrzał swoje plany wobec niej na kilkaset najbliższych dni. Gdy minęły przepisowe dwie godziny wrócił do pokoju gdzie przed chwilą umierająca dziewczyna ku swojemu przerażeniu znowu w pełni zdrowa. Krzyknęła do niego przez łzy:
-Coś ty mi zrobił? Co tu się dzieje?
Niespiesznie uderzył ją swoją pięścią trzykrotnie w twarz. Nie zdążyła zaprotestować gdy złamana szczęka zablokowała jej całkowite mówienie. Nie patyczkując się złapał ją za ucho i mocno pociągnął, naderwując kawałek skóry. Nie mogąc wypowiedzieć słowa płakała i jęczała z bólu podczas gdy on zdjął z niej zakrwawione ubranie i całkowicie nagą zaczął okładać niczym worek treningowy swoimi pięściami. Co chwila słyszał tylko jak trzaskają jej kości żeber albo pękają naczynka krwionośne pod wpływem uderzenia. Dopiero gdy cały jej tors był bezkształtną, fioletową masą wyciągnął spod łóżka kij bejsbolowy. Nie patrząc w oczy błagające o litość zaczął obijać jej nogi i ręce kawałkiem drewna niszcząc kolejne kości. Po wszystkim odciął jej uszy i zgasił kolejną, drugą już świeczkę.
Podczas gdy ona regenerowała swój organizm on wyszedł na chwilę z domu. Obudziła się po trzech godzinach z głębokiego snu. Otworzyła oczy, nie wiedząc co się dzieje. Ogromny ból jaki jej towarzyszył, okaleczenia i złamania zniknęły. Znowu leżała kompletnie naga przywiązana do łóżka swojego oprawcy. Przez okno wpadało światło, oświetlając miejsce jej kaźni. Czuła smród krwi, moczu i kału, słyszała tylko swoje przyspieszone bicie serce oraz odgłos przełykania swojej własnej śliny. Dodatkowo wszędzie paliły się świeczki z których dobiegało ciche skwierczenie. Mocno zaciśnięte więzy zabrały jej całkowite czucie w dłoniach i stopach. Leżała spokojnie, próbując racjonalnie zrozumieć co się z nią dzieje i nasłuchując czy nikogo nie ma w pobliżu.
-Poprzednia leżała tutaj siedemset dni – odezwał się głos z prawej strony. Odwróciła głowę w kierunku źródła dźwięku
-Kto tu jest? – spytała cicho, po raz pierwszy odczuwając pragnienie
-Tylko ja – odparł niewidzialny głos
-Jesteś duchem? – to było pierwsze co przyszło jej na myśl
-Niestety ale nie. Jestem Tobą z przyszłości
-Z przyszłości?
-Tym kim się staniesz za kilkadziesiąt miesięcy – przełknęły obie głośno ślinę w tym samym czasie
-A kim jesteś?
-Wspomnieniem. Tylko i wyłącznie wspomnieniem.
Jej wzrok uciekł w bok, gdzie na balkonie stała dwójka robotników, z nosami przyklejonymi do szyby. Widziała jak rozmawiali ze sobą, komentując jej wygląd i sytuacje w jakiej ją znaleźli. Rzadko bowiem pięćdziesięcioletni tynkarze widzą przez okno młodą i piękną dwudziestolatkę przywiązaną do łóżka. Krzyknęła do nich, wyprężając całe swoje ciało, niechcący wprawiając w ruch swoje piersi które będąc słusznych rozmiarów zakołysały się.
-Pomocy! – oni jednak pokazali jej tylko co by zrobili z jej ciałem, nie szczędząc wulgarnych gestów oraz wyciągając telefony komórkowe.
-Zrobię z wami wszystko tylko wyciągnijcie mnie stąd błagam – ryknęła z płaczem widząc jak nagrywają ją.
-Dam wam wszystko co chcecie, spełnię każdą waszą obietnicę tylko proszę! Wypuście mnie stąd! – krzyczała coraz bardziej szarpiąc więzy. Nie zwracała uwagi na obtarcia jakie tworzyły się wokół jej nadgarstków, chciała tylko uciec jak najdalej dałoby się.
-Twoje wrzaski słychać z ulicy – zabrzmiał lodowaty głos od strony drzwi do pokoju. Spojrzała przerażona na mężczyznę który stał opierając się nieznacznie o framugę. Ubrany w ciuchy z poprzedniego dnia, w niektórych miejscach mocno zakrwawione, trzymając rzeźnicki hak przegryzał swoją wargę, zastanawiając się nad czymś. Jego spojrzenie tylko na chwile zatrzymało się na robotnikach którzy nadal podziwiali młode ciało dziewczyny.
Próbowała zabrać głos, licząc że może wzbudzi jego litość
-Proszę, wypuść mnie, nikomu nie powiem co mi zrobiłeś
Zaśmiał się szyderczo.
-A co ja takiego zrobiłem co? Zobacz na swoje ciało – rozkazał jej podchodząc do niej powoli – Widzisz jakieś rany? Obtarcia? Czujesz jakikolwiek ból? Nic nie ma prócz twoich wspomnień i twojej świadomości. Jesteś moją zabaweczką i zapamiętaj to sobie – krzyknął na nią jednocześnie wbijając hak w jej pochwę. Wrzasnęła z bólu podczas gdy on wpychał go coraz głębiej, czekając aż będzie na odpowiedniej głębokości. Krwawiła i wiła się z bólu, czując jak ostre, metalowe masakruje najdelikatniejszą część każdej kobiety. W pewnym momencie diametralnie zmienił pozycję haka z poziomej na pionową i zaczął ciągnąc do góry. Czując opór, spowodowany przez kość miednicy wspiął się na łóżko i stając na jej brzuchu mocno pociągnął do siebie. Momentalnie rozległ się dźwięk przebijanej kości oraz wrzask podniósł się o kilka tonów. Uśmiechając się do niej usiadł na jej klatce piersiowej i wyciągając z kieszeni łyżeczkę wydłubał obydwoje oczu i schował je do swojej kieszeni, na później. Oślepiona i brutalnie wykastrowana dziewczyna nie miała siły już krzyczeć. Jej struny głosowe ledwo były w sensie funkcjonować.
-Nie martw się, za chwilę wszystko zacznie się od nowa – zaśmiał się po czym uciął obie jej piersi i udał się na zgaszenie świeczki. Następnie poszedł rozbić oba piersiątka na filety i ugotować ryż.

-Smacznego – powiedział trzymając na widelcu jej wcześniej wyłupione oko i przytykając do ust. Cała zielona na twarzy, patrząc prosto w swoje oko czuła że za chwile zwymiotuje. Westchnął głęboko na swoją oporną w nauce uczennicę po czym uderzył wolną ręką w jej brzuch. Poderwała się do góry, otwierając szeroko usta popełniając błąd bowiem wtedy właśnie wsadził on oko do jej gardła. Zakrztusiła się jednak ten złapał ją za szczękę i zaczął nią poruszać za nią. Poczuła jak gałka rozpuszcza się po jej przełyku.
-Połknij – rozkazał. Pokręciła głową.
-Lepiej połknij bo nawet nie wiesz co mogę Ci zrobić byś zmieniła zdanie – W tym samym momencie wbił jej widelec w bok. Zęby wsunęły się do połowy gdy ona połknęła swoje własne oko. Poczuła że zbiera jej się na wymioty gdy on podsunął jej pod nos talerz z ryżem i filetami z jej własnych piersi.
On zaś przekręcił widelec w jej boku tak że znowu wrzasnęła z bólu.
-Zuch dziewczyna – skwitował z zadowoleniem. Dopilnował aby zjadła wszystko po czym wyciągnął z kieszeni nożyk do obierania ziemniaków i przybliżył się do jej nogi.
-Skoro zjadłaś to teraz czas aby i mnie nakarmić – powiedział po czym zaczął odkrajać kawałki skóry z mięsem. Mięso z kończyn musiało skruszyć się zanim nadawało się do jakiekolwiek jedzenia a to z okolic bioder było najlepsze gdy się wędziło trzy dni. Miał zamiar zrobić ogromne zapasy jedzenia, nie wiedział kiedy trafi mu się następna zabawka. Jednak by nie tylko on miał przyjemność z ćwiartowania na żywca co chwila wcierał w nowe, świeże rany sól albo ocet w celu lepszego doprawienia swojego mięska. Przeplatujące się krzyki i wrzaski były dla niego czystym anielskim śpiewem, przypominające mu odległe czasy kiedy to był kimś ważnym, kimś kto miał pod swoimi rozkazami setki ludzie, kimś kto decydował w dużej mierze o życiu i śmierci pojedynczej jednostki. Jednak zrezygnował z tego dla takiego życia.
Z nostalgii wyrwał go dźwięk ciszy. Spojrzał na dziewczynę, która nie wytrzymując psychicznie i fizycznie bólu zemdlała. Upewnił się tylko że nie umrze poprzez wykrwawienie po czym zabrał się z powrotem do wykrajania plasterków mięsa. Wprawnym ruchem wycinał mięśnie i nerwy, nie naruszając żył ani tętnic, nie dotykając kości. Doskonale wiedział jak głęboko i wzdłuż jakiej linii może ciąć aby jego ofiara nie wykrwawiła się zbyt szybko. Odpowiednie spreparowane oko wprowadziło do jej organizmu tak duża ilość płytek krwi że naczynia włosowate prawie natychmiast zostawały zablokowane. Po paru godzinach plastikowa skrzyneczka była napełniona w połowie a jej nogi całkowicie ogołocone z jakichkolwiek części jadalnych. Spojrzał jak krew przepływa przez naczynia krwionośne docierając do pętli gdzie zawracała, wciąż utleniona do serca. Jej białe kości, owinięte tymi nielicznymi drogami życia prezentowały się nad wyraz dobrze. Zadowolony z swojego efektu jaki uzyskał wstrzyknął duża dawkę epinefryny. Serce przyspieszyły, pulsowanie w kończynach dolnych znacznie się uwydatniło. Organizm zaczął szaleć bowiem nie mógł w pełni przeprowadzać wymiany oddechowej.
Obudziła się z powodu pojawienia się nowego bólu. Jej płuca pełne tlenu zaczynały powoli pękać, przeładowane ilością oxygenu w swoich pęcherzykach płucnych. Wydała niewielki pisk, widząc swoje kości a po chwili zaczęła odpływać dusząc się nadmiarem tlenu. Zapadła ciemność dla jej jestestwa. Podszedł on do stolika, zgasił kolejną świeczkę a następnie zabrał skrzynkę do spiżarni gdzie zaczął rozdzielać poszczególne części ciała, wieszając je na hakach do wędzenia oraz wsadzając do marynat.
Po paru godzinach wrócił do salonu, uruchomi radio z podsłuchem i nasłuchując zaczął czytać książkę.
Po chwili usłyszał wymianę zdań:
-Dlaczego właśnie ja?
-Takie jest życie, nie oczekuj że wszyscy będą szczęśliwi
-Tylko dlaczego właśnie ja muszę tu leżeć?
-Nigdy nie poznałam odpowiedzi na te pytania. Dopóki nie zdmuchnie wszystkich świeczek będziesz żyć.
-Nie możesz ich zgasić? Wiem że jesteś tylko duchem ale czuję twój oddech więc na pewno możesz je pogasić.
-Zgasić może tylko ten co je zapalił.
-Więc nic mnie nie uratuje? Będę tu dwa lata?
-Po pewnym czasie straci to dla Ciebie znaczenie ile dni tu jesteś. Będzie liczył się tylko ból.
-To jakieś piekło
Zaśmiał się gorzko, słysząc jak dziewczyna mówi sama do siebie. Była słaba psychicznie, wiedział o tym, nie oczekiwał mocnej psychiki od zakompleksionej ruchawki z dyskoteki jednak dwa dni by zacząć wariować było jego osobistym rekordem życiowym. Już dzieci wytrzymywały pięć, sześć dni zanim zaczynały mieć halucynacje albo rozdwojenie jaźni. Zniesmaczony doczytał rozdział i wrócił do salonu. Przyjemność przyjemnością jednak obowiązki obowiązkami. Wyciągnął spod łóżka palnik gazowy i ustawiwszy temperaturę płomienia na tysiąc dwieście stopni zatkał usta dziewczynie taśmą klejącą.
-Kochana jesteś strasznie zarośnięta – zadrwił, przesuwając dłonią po króciutkich włoskach na jej wzgórku łonowym – Jak ty chcesz się ze mną ruchać będąc tak zaniedbana? Trzeba to zmienić
Przytkał wylot lufy do jej pochwy i odpalił gaz. Szarpnęła gwałtownie, z jej oczy poleciały łzy podczas gdy płomień coraz dotkliwiej palił jej wnętrze. Gdy tą część ciała zmienił na istny węgiel zgasił świeczkę i wrócił do pokoju, czekając na kolejną regenerację.

Obudziła się drżąc z strachu przed kolejnym dniem. Spojrzała za okno, licząc że robotnicy tym razem okażą jej litość. Jak zaobserwowała zawsze byli gdy go nie było, nigdy jednak nie interweniowali aby jej pomóc. Wciąż miała nadzieje że zostanie uratowana więc poczuła zawód gdy nikogo nie zobaczyła. Jej podglądacze znudzili się nią, zrobili co mieli zrobić albo on ich przegonił. Miała nadzieje że po prostu skończyli pracę i zgłoszą na policję że jedna dziewczyna leży już trzy tygodnie przywiązana do łóżka. Wiedziała że trzy tygodnie, pamiętała każdą torturę jaką doznawała każdego dnia, mogła obliczyć ilość zgaszonych świeczek. Wiedziała że to czego doświadczyła nie była nawet jedną dziesiątą tego co miała się stać. Widziała jak dużo ich jeszcze jest a jego pomysłowość była bez ograniczeń
-Mówiłem Ci córeczko abyś uważała na siebie – zabrzmiał głos obok jej głowy
-Tato? – spytała szeptem odwracając swój nos w kierunku źródła nowego dźwięku
-Prosiliśmy z mamusią abyś nie chodziła do klubów – pogłaskał jej policzek
-Wiem. Przepraszam że was nie posłuchałem – łzy prawdziwego żalu zaczęły pojawiły się w kącikach jej oczy – Proszę, pomóżcie mi
-Nie możemy tego zrobić kochanie – uśmiechnął się smutno – On Cię musi zbawić.
-Co zrobić? – jej rodzice byli ateistami a teraz mówili jej o zbawieniu?
-Lepiej byś tu pocierpiała i miała miejsce w królestwie niebiańskim niż trafiła do piekła
-Co ty pierdolisz? – krzyknęła do niego, przestraszona jego słowami
Nie uzyskała odpowiedzi ponieważ do pokoju wszedł on. Spojrzał na nią zadowolony z faktu że w spiżarni nie ma miejsca już na nowe jedzenie. Podszedł do łóżka i przecinając więzy które ją trzymały rzekł:
-Jesteś wolna, możesz odejść
Spojrzała na niego z strachem i nadzieją. Nie pytając o nic wstała szybko z łóżka i upadła. Jej ciało, przyzwyczajone do pozycji leżącej nie złapało równowagi, mięśnie pozwalające utrzymać pion rozleniwione do granicy oporu też się do tego przyczyniły. Runęła jak kłoda, prosto pod jego. Zarechotał paskudnie.
-Widzę że polubiłaś swoją sytuacje
-Nie – wyszeptała prawie bezgłośnie
-Skoro tak bardzo chcesz tu zostać nie mogę ci się sprzeciwić. Zostaniesz ze mną na wieczność.
-Nie proszę – jej usta, będąc obok jego stopy wyszeptały te słowa
-Nie znam słowa nie – podniósł stopę i z całej siły uderzył ją w gardło, miażdżąc je. Zaczęła się topić we własnej krwi i ślinie która nie mogąc normalnie kontynuować swoje podróży zaczęła napływać do płuc. On zaś tylko podszedł do świeczki i zgasił kolejną.
Zerwała się do pozycji półsiedzącej głęboko oddychając. Cała spocona zaczęła się rozglądać dookoła, patrząc gdzie się znajduje. Jej ręka namacała rękę swojego męża do którego momentalnie przytuliła się, cała trzęsąc się i płacząc. Koszmar z którego się obudziła był tak realistyczny że prawie uwierzyła że był prawdziwy. Jej mąż otworzył swoje oczy i spytał zaspanym tonem
-Co się stało kochanie? – a następnie ziewnął przeciągle
-Miałam bardzo straszny sen – chciała zacząć opowiadać ale przerwał jej:
-A kto powiedział że to był sen? – spojrzała na niego przerażona, widząc że to był jej gnębiciel.
Obudziła się ze snu wrzaskiem. Oprawca nie próżnował podczas gdy ona udała się swoim umysłem w podróż w nieznane. Jej ręka właśnie była mielona w elektrycznej maszynce do mięsa, a to co zostawało zmielone było pakowane do jej jelit, zdobytych podczas jednej z poprzednich zabaw. Próbowała odciąć się od bólu ale ten na wciąż nowo przeżywany nie pozwalał jej przywyknąć do niczego. Pomysłowość natomiast kata sprawiała że nie mogła się nudzić albo wprawić w rutynę.
-To tylko po to byś nie cierpiała córeczko. Tylko po – powiedział jej ojciec gdy ona krzyczała z bólu gdy odrywał jej stopę od ciała by zmielić.
-Od dwóch lat krzyczy i wrzeszczy – zabrzmiał kolejny głos
-Jej umysł jest daleko stąd. Zbyt daleko by kiedykolwiek wrócił – usłyszała go ponownie
-Jestem tutaj! Zabierzcie mnie – ryknęła do dwóch nowych głosów
Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Powoli odchodziła od zmysłów skoro sama sobie wydała werdykt gdzie powinna się znajdować. Jeszcze kilkaset dni a jej dusza będzie idealnie przygotowana do spożycia dla jego nauczyciela. Przerwał swoją pracę i pogłaskał ją po główce:
-Spokojnie, to co się dzieje jest tak nieprawdziwe dla ciebie że twój umysł szuka nowych ścieżek byleby tylko uciec. Uzna nawet że zwariowałaś i to wszystko się nie dzieje naprawdę - zbliżył usta do jej ucha i wyszeptał – Tylko szkoda że to co czujesz jest realne. Pomyśl co będzie z Tobą za kilkaset dni.
-Szybko! Nowa znowu ma atak, Jonatan przytrzymaj ją bo sobie język odgryzie!
-To tylko po to byś mogła ulec zbawieniu córeczko
-Hehehe, ale ma super cycki co nie Stefan?
-Wytrzymaj, dasz radę. Po wszystkim będziesz nowym człowiekiem.
Spojrzała na swój tatuaż, znajdujący się na boku. Zaśmiała się gorzko z napisu brzmiącego: „YOLO – You only live one” napisanego zawijanym napisem. Ironia losu jak zawsze musiała dojść do głosu.