niedziela, 2 listopada 2014

Suki cz.2

Wrzask gwałconej przez Bastiana szesnastki był dla mnie niczym hymny wychwalające. Bardzo musiał zasmakować w tej suce, bowiem mijała właśnie siódma godzina jak ją ruchał. Siedziałem w kącie piwnicy, zagryzając kanapki i obserwując jak jego penis pojawia się i znika w dziewiczej dziurce. Uśmiechnąłem się. Dziewczynki zrozumiały swoją sytuację i na razie tylko szczekały i skomlały. Dość szybko się uczyły.
Spojrzałem na martwe ciało mojego syna. No, nie do końca martwe, bowiem co chwila wstrząsały nim pośmiertne drgawki. Jednak krwotok wewnętrzny powoli go wykrwawiał. Jego organizm dławił się, nie mógł pracować. Widać było, że bardzo cierpi. I słusznie, zasłużył na karę. Jak każde z nich w tym pomieszczeniu. Nie chcieli być ludźmi tylko psami to proszę bardzo. Nie robiłem nic wbrew ich woli, ba można by rzec, że spełniałem ich marzenia. Po chwili wstałem i ruszyłem na górę. Wyciągnąłem z lodówki dwie butelki piwa, siadłem przy biurku i zabrałem się do pracy. Schronisko dla psów samo się nie zbuduje. Pracowałem do późnej nocy zanim położyłem się spać. Bastiana zobaczyłem dopiero rano, jak leżał pod drzwiami do kuchni. Jego miska z wodą i karmą była pusta. Podszedłem do swojego pupilka i pogłaskałem go. Z jego trzewi doszedł głęboki pomruk zadowolenia. Zszedłem do piwnicy i przekląłem tego psa. Jego ostatnia kochanka, Łucja, leżała w kałuży krwi, która pomieszana ze spermą psa, wyciekała z jej pochwy. Jej martwe oczy patrzyły w sufit. Przyklęknąłem obok jej głowy i palcami zmierzyłem puls. Była martwa jak moja żona. Spojrzałem na jej podarte ubrania, zdarte kolana i łokcie, podrapane boki i plecy i uznałem, że jest to akceptowalna strata. Przykład musiał posłużyć innym. Złapałem truchło za włosy i wyciągnąłem z piwnicy na stół do kuchni. Tak samo jak ciało mojego syna. Przy okazji poinformałem moje nowe pieski, że albo mają spokornieć i zaakceptować nowy porządek albo skończą jak oni. Do południa ciąłem, rąbałem, porcjowałem i mroziłem kawałki obu psów. Co smaczniejsze wrzucałem do miski Bastiana, na przykład penisa czy macicę. Po skończonej robocie zszedłem na dół, założyłem obrożę Soni i wyprowadziłem ją na spacer. Zwierzę ucieszyło się, że może pobiegać po trawie, pooddychać świeżym powietrzem oraz, co najważniejsze, zobaczyć ciepłe promienie słońca. Puszczałem ją na smyczy dookoła mojego ukrytego w lesie domku, na jakieś dziesięć, dwadzieścia metrów, po czym skracałem smycz albo ją doganiałem. Śmiałem się beztrosko, gdy biegnąc nagle docierała do końca smyczy, gdy naga taplała się w błocie albo łasi się do mnie, leżąc na plecach, machając swoimi łapkami i oczekując pieszczot. Gdy kucnąłem, by podrapać ją po brzuszku zobaczyłem coś przerażającego. Na skraju lasu stał mężczyzna i patrzył na nasze zabawy. Stał z aparatem.
Wystarczyłoby jedno zdjęcie w internecie, by policyjny system rozpoznawania twarzy wyłapał  twarz zaginionej trzy lata temu dziewczyny. Dlatego rzuciłem krótkie: -Zostań tutaj – i pobiegłem do mężczyzny. Ten widząc mnie rzucił się od ucieczki. To była naturalna reakcja obronna człowieka i nie mogłem go za to winić. Jednak rozsierdził mnie on na tyle, że postanowiłem, że prędzej kręgosłup sobie złamię niż go nie dogonię. Na szczęście byłem  szybszy i silniejszy, więc dogoniłem go po zaledwie pięciu minutach. Gdy skończyłem go tłuc i sprawdziłem czy na pewno jest nieprzytomny, uświadomiłem sobie, że zostawiłem Sonie samą sobie. Starając się zachować zimną krew, wziąłem niedoszłego fotografa na barki i ruszyłem w drogę powrotną. Nie miałem siły biec, więc szedłem szybkim tempem, martwiąc się o to, czy mimo moich starań całe moje przedsięwzięcie nie zostanie zniszczone oraz co zrobię Soni, jeśli ucieknie i ją złapie. Na szczęście moje obawy nie sprawdziły się, Sonia leżała tam, gdzie ją zostawiłem. Podbiegła do mnie i zaczęła się łasić. Uśmiechnąłem się i schyliłem po smycz. Zamarłem w połowie ruchu. Suka przegryzła obrożę. Spojrzałem na nią uważnie. Spojrzała na mnie swoim czarnym okiem, w którym mogłem wyczytać uwielbienie, zaufanie i bezgraniczną lojalność. Zadowolony podniosłem smycz i ruszyłem do domu wraz z intruzem i wiernym pieskiem. Rzuciłem mężczyznę na stół, przywiązałem go do niego, po czym wyciągnąłem z szafki dwie miski oraz kilka arkuszy naklejanych literek. Nakleiłem je na miskach tak, by tworzyły napis „Sonia” i położyłem je obok misek z napisem „Bastian”
Samiec wciąż spał. Spojrzałem na moją pupilkę i powiedziałem, że od tej pory tu jest jej dom. Zaszczekała radośnie po czym położyła się obok doga i zasnęła. Zadowolony usiadłem przy stole przy moim fotografie i zacząłem przeglądać zdjęcia. Na około pięciuset zdjęciach aż ponad połowa przedstawiała ptaki. Druga połowa natomiast mój dom oraz mnie i Sonie , jak beztrosko biegamy wokół niego. Wszystkie zdjęcia były z dzisiaj, więc odetchnąłem z ulgą. Oznaczało to liczbę ciał równą jeden. Musiałem się jednak upewnić, dlatego czekałem aż się obudzi.
Zapadał zmrok, gdy Stanisław, bo tak go nazwałem w swoich myślach, zaczął odzyskiwać przytomność. Nie dając mu szansy na ogarnięcie sytuacji, chwyciłem go mocno za przyrodzenie i pociągnąłem. Wrzask bólu obudził obydwa psy. Bastian tylko szczeknął na Sonię, prawdopodobnie z zaskoczenia i doskoczył do stołu, stojąc obok mnie na dwóch łapach, a przednimi opierając się o stół. Zachowywał się spokojnie, bowiem zaczął obwąchiwać intruza, a ja ścisnąłem jaja intruza w dłoni. A dłoń miałem niczym kowalskie imadło. Spytałem: -Ktoś widział te zdjęcia? Mężczyzna ze łzami w oczach i zaciśniętymi zębami z bólu odpowiedział: -Nie. Sonia kręciła się pod stołem, czułem jak węszy wokół moich nóg i łap doga. Co chwila czułem jak liże mnie po nogach. Uśmiechnąłem się i puściłem klejnoty fotografa.  -To dobrze. - odszedłem od stołu - Bastian, Sonia - zwróciłem się do zwierząt, które opierały się o stół i obwąchiwały intruza - smacznego - życzyłem i wyszedłem z pokoju. Oba psy szczeknęły i rzuciły się na mężczyznę. Wrzaski rozszarpywanego człowieka brzmiały przez długi czas. Moje zwierzątka lubiły bawić się jedzonkiem. Dopiero o północy zaciekawiony ich harcami zajrzałem do pomieszczenia. Ze Stanisława niewiele zostało, wciąż żył, ale byłem pewny, że długo nie pociągnie. Połowa jego twarzy została zjedzona, a Sonia i Bastian leżeli pod stołem pałaszując wspólnie odgryzioną nogę. Zadowolony, że moje pupilki się zaprzyjaźniły, zdjąłem Stanisława ze stołu, podniosłem bez problemów chudszego o kilka kilo człowieka i zrzuciłem na sam dół psiarni krzycząc: -Smacznego! - i nacisnąłem guzik wydłużający łańcuch. Zwierzątka, nie karmione cały dzień, czując luz na łańcuchach, rzuciły się do jedzenia. Nawet trzy nowe gimnazjalistki, które widocznie zrozumiały, że muszą grać według moich zasad, bo inaczej spotka je los swojej koleżanki.  Obejrzałem tylko nagranie z monitoringu. Oprócz kilku skomleń i szczeknięć nowicjuszki nie wypowiedziały ani słowa. Dodatkowo przyłączyły się do uczty, mimo, że przedtem kilka razy zwymiotowały. Brały przykład z ocalałej piątki.
Zasnąłem zanim zdążyłem zdjąć skarpety. Byłem zmęczony ostatnim tygodniem wobec czego zamknąłem tylko oczy po czym pochwycił mnie Morfeusz. Obudziłem się następnego dnia rano, gdy zadzwonił telefon. Adam, weterynarz chciał przyjechać i pogadać. Zgodziłem się i uśmiechnąłem w myślach. Ah ten zoofil. Też lubił pieprzyć suki.
Wizyta była umówiona na siedemnastą, więc miałem mnóstwo czasu, by przygotować moje osiem suń do pieprzenia. Umyłem je, zmieniłem opatrunki, obciąłem paznokcie, a w przypadku nowych, zdjąłem łachmany. Piwnica cuchnęła moczem i gównem, więc zmyłem to wszystko lodowatą wodą. Zimno pojawiło się w postaci gęsiej skórki u moich suń sprawiając, że ich piersi nabrzmiały, a sutki sterczały. Zanim zrozumiałem co robię mój penis penetrował Nikolę, a ona obojętnie oddawała się aktowi. Nie miałą siły się bronić, nie miała sił płakać ani prosić o pomoc. Ból promieniujący ze złamanej szczęki wprowadził ją w stan apatii. Było jej obojętne co się z nią dzieje. Widziałem po jej oczach, że głoduje. Postanowiłem, że przyniosę jej trochę mleka jak skończę.
Wytrysk, dokończenie sprzątania oraz nakarmienie Nikoli sprawiło, że dopiero o 16 wyszedłem z piwnicy
Usiadłem na fotelu. A po chwili wrzasnąłem głośno i wyraźnie: "Kurwa mać!" Bastian i Sonia szczęknęli i przybiegli do pokoju gdzie siedziałem. Spojrzeli pytająco na mnie, a ja odkrzyknąłem: -Trumna! - i popędziłęm na piętro, do pokoju mojej córki. Stała tam trumna, nadal zamknięta na kłódkę. Podszedłem cicho do trumny i nastawiłem ucha. Cichy oddech wyraźnie świadczył o tym, że moja córka wciąż żyje. Wsadziłem klucz i przekręciłem zamek, zdjąłem wieko i spojrzałem w przerażone oczy ośmiolatki. Smród szczyn i odchodów prawie mnie odezwładnił. Kara miała trwać cztery dni, ale zapomniałem o niej w skutek czego trwała prawie dwa razy tyle. Wychudzona, zagłodzona i przerażona patrzyła na mnie, całkowicie ignorując dorodne pędraki i larwy, które tu i tam wystawały z kawałków jej ciała. Ot taka niewielka kara za próbę wypuszczenia na wolność moich piesków. Zadowolony podniosłem ją na rękach i zaniosłem na dół. Miała niewielką temperaturę, ale musi zrozumieć, że to co tatuś robi czyni dla większego dobra. Położyłem ją na podłodzę, pod drzwiami od piwnicy, przyniosłem aspirynę i zacząłem pincetą wyciągać robale z jej ciała. Obok mnie leżała Sonia, która co chwila kwiliła i skamlała. Nie zwracałem na nią uwagi, delikatnie operując pincetą. Dopiero po chwili zorientowałem się, że już jest po siedemnastej oraz, że nie ma Bastiana. Po paru sekundach nasłuchiwania w całkowitej ciszy poczułem czyjąś obecność na sobą. Zanim zdążyłem zareagować cichy i stanowczy głos odezwał się za mną, a chłodny metal dotknął mojej głowy: -Ręcę do góry, stań pod ścianą i czekaj na polecenia pojebie - powoli wstałem i zrobiłem to co mi kazał.
-Wybacz ale to moja córka - usłyszałem za sobą głos Adama. No tak. On miał Łucję w swojej kolekcji.
Kątem oka zobaczyłem jak kucają przy mojej suczce, jak ta gryzie jednego z nich - mruknąłem wtedy: "dobry piesek" - a po chwili podnieśli małe,owłosione i czarne stworzonko. Wciąż we krwi i jakąś rurką.

2 komentarze:

  1. Kocham to <3. Kiedy kolejna część ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbiste :D Czekam na pastę o Świętach Bożego Narodzenia ^^

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane