„Cholera
jasna…Co się dzieje pomyślałem” – pomyślałem czując tępy nacisk na żuchwę.
„Kurwa…nie mogę otworzyć ust”. Jest ciemno i wilgotno. Chłód przenika moje
kości. Gdybym mógł chociaż na chwile rozszerzyć zaciśnięte zęby szczekałyby z
zimna. Przekręcam głowę. Kurwa mać…Nie mogę ruszyć nią. Co się dzieję? Co się
kurwa dzieje? Cholera jasna…
„Spokojnie.
Spokojnie. Sprawdź swe ciało stary”
Poruszam
nogami. Słyszę chlupot. Brrr…Niewielkie uczucie zimna powyżej kolan…
Świetnie.
Jestem w wodzie. Przynajmniej do kolan. Jest źle. Niedobrze. Kurewsko
niewygodnie. Słyszę trzaski i nie wiem skąd. Zaciskam palce by przywrócić
krążenie w nich. Brr…Nieźle musiały zmarznąć, w ogóle ich nie czuje. Porszam
nadgarstkami by najpierw tak przywrócić
krążenie. Cholera. Nic to nie daje. Szlag…
Robi się
coraz jaśniej. Zaczynam dostrzegać szczegóły otoczenia. Kompletne
unieruchomienie głowy sprawie że jedynie co mogę to wywracać oczami. Przewracam
oczy do góry. Jedyne co widzę to niewielieki otwór, szybko jaśniejący na górze.
Jakieś dziesięć albo dwanaście metrów. Widzę że z góry puszczona jest lina.
Musi być za mną. Będę musiał się odwrócić. Widzę coraz więcej. Szybko idący
krąg światła sprawie że widzę swoje ramiona, ręcę. Nie chce czekać. Muszę
podmuchać na te dłonie by mi się rozgrzały. Podnoszę je do twarzy.
Kurwa
mać!!!!
Nie mam
dłoni! ! ! ! ! !
Nie mam
pierdolonych dłoni!
Co do jasnej
kurwy się dzieje? !? Kurwa mać kto mi to zrobił? Co się dzieje? Co się kurwa
dzieje?? Ja pierdole moje ręce!
Moje
dłonie….
Moje dłonie…
Przypalone
są w miejscu kikutów…
Ja nic nie
pamiętam…
Moje dłonie…
Zaczynam
szlochać. Nie mogę otworzyć ust więc zaczynam się dławić. Jest źle i robi się
coraz gorzej. Łzy spływają mi po policzkach. Szloch skutecznie dławi mój
oddech. Zaczynam się dusić…
Podduszony
tracę przytomność.
***
Powoli
odzyskuje przytomność. Bolą mnie zęby. Kurwa mać…Czuję okruszki kamienia…Ja
pierdole… Jest gorzej i coraz gorzej…Zęby mi pękają. Za duży nacisk na żuchwie…
Nacisk…
Tylko czego
nacisk?
Kurwa…
Lina…
Wiszę na
linie…
Jezu chryste..
Co za
psychol mi to zrobił…Dobra…Spokojnie…
Oddychaj…Ignoruj
chrzęst zębów. Trudno. Dam radę.
Dobra..
Podsumujmy
sytuację.
Wiszę na
linie, w studni, z tego co widzę studnia jest dobra, ściany są gładkie i bez
uszczerbków w obmurowaniu. Nie wiem ile wody jest pode mną. Jestem zanurzony po
kolana, jest mi diabelnie zimno. Nie mam dłoni. Zęby mi się kruszą. Kurwa
mać…Przejebana sytuacja. Konkretnie przejebana sytuacja. Ja pierdole.
Nie ma
wyjścia. Nie ma wyjścia.
Arrrrrrgh….
Jezuu….
Mój
brzuch…Co się dzieje?? Co się kurwa dzieje? Coś tam jest. Coś się
rusza….Jezu…Przytykam kikut prawej ręki do brzucha…Czuję pulsowanie. Coś tam
jest
Kurwa…Czuje
że coś tam jest…Jezu…Kurwa…Muszę się wydostać…Musze. Muszę.
Ale jak?
***
Po godzinie
wymyśliłem co muszę zrobić. Było to bardzo trudne. Prawie nie wykonywalne ale
nie chciałem tu umrzeć. Nie. Wciąż chcę żyć. Żyć i odnaleźć tego skurwiałego
gnoja co mi to zrobił. Podniosłem kolana do brody. Poczułem że nacisk się
zwiększył. Chrupnięcie rozległo się mocniej. Moje zęby…Jezu…tego chyba żaden
dentysta nie zrobi.
Ignorując
pluskanie wody zacząłem zginać plecy
Dzięki bogu
że jestem tancerzem i cheerleaderem w skutek czego poiadam niesamowicie gibkie
ciało. Wyginam się coraz mocniej, powoli prostując nogi. Po pewnym czasie przed
moimi oczami zamajaczyły się moje kolana.Żywy ogień w kręgosłupie uświadamia
mnie że będę mógł w tej pozycji wytrzymać tylko kawalek. Chwilę.
Jeszcze
trochę. Centymetr.
Czuję stopą
linę.
Jeszcze
trochę.
Jest!
Łydka jest
za liną. Czuję to. Szybko owijam sobie nogę wokół liny.
Właśnie
chrupnęły mi dwa zęby. Jedynki. O jezu jaki ból. Musze się stąd wydostać. Czuję
jak kącikami ust wypływa mi krew z kawałkami zębów.
Jezu…Jaki
ból. Muszę się wydostać.
Druga noga
wolna.
Teraz przede
mną najgorsze. Muszę obrócić swoje ciało
o sto osiemdziesiąt stopni…Kurwa…
***
Wydostałem
się. Mam zniszczoną dolną część twarzy. Krwi jest mnóstwo. Wykrwawiam się.
Coraz mniej widzę świat. Wszystko zabiera mgła…Obie nogi mam zniszczone,
zmasakrowane, otworzyły się rany na rękach. Moja żuchwa… Nie istnieje. Kość nie
wytrzymała i pękła w pół wbijając się w górę. Nie widzę na jedno oko. Widzę
tylko kość która mi zasłania je.
Umieram
***
Leżę na
łóżku. W szpitalu. Pamiętam co się wydarzyło przed studnią. Pamiętam.
Żałuje.
Żałuje.
Nigdy więcej
nie zjem czegoś innego niż cienka zupa
Nigdy więcej
nie będę mógł ruszać nogami
Nigdy więcej
nie zobaczę niczego lewym okiem
Nigdy więcej
nie poczuje czyjegoś
Nigdy więcej
nie założę się z kolegami będąc na narkotykach.
łał! mega :D
OdpowiedzUsuńDzięki bogu że jestem
OdpowiedzUsuńtancerzem i cheerleaderem
Mało straszne ;/ Gdyby chociaż to zakończenie było inne ;/
OdpowiedzUsuńKto ci poprawia tekst? W chuj dużo błędów.
OdpowiedzUsuńŚwietne :D napiszesz jakąś creepypastę o lesbijkach? :3 proszę :)
OdpowiedzUsuńO.o nie do konca ogarnełam co sie stało z jego nogami ale zajebiste xD
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń