piątek, 22 listopada 2013

Studnia



„Cholera jasna…Co się dzieje pomyślałem” – pomyślałem czując tępy nacisk na żuchwę. „Kurwa…nie mogę otworzyć ust”. Jest ciemno i wilgotno. Chłód przenika moje kości. Gdybym mógł chociaż na chwile rozszerzyć zaciśnięte zęby szczekałyby z zimna. Przekręcam głowę. Kurwa mać…Nie mogę ruszyć nią. Co się dzieję? Co się kurwa dzieje? Cholera jasna…
„Spokojnie. Spokojnie. Sprawdź swe ciało stary”
Poruszam nogami. Słyszę chlupot. Brrr…Niewielkie uczucie zimna powyżej kolan…
Świetnie. Jestem w wodzie. Przynajmniej do kolan. Jest źle. Niedobrze. Kurewsko niewygodnie. Słyszę trzaski i nie wiem skąd. Zaciskam palce by przywrócić krążenie w nich. Brr…Nieźle musiały zmarznąć, w ogóle ich nie czuje. Porszam nadgarstkami by najpierw  tak przywrócić krążenie. Cholera. Nic to nie daje. Szlag…
Robi się coraz jaśniej. Zaczynam dostrzegać szczegóły otoczenia. Kompletne unieruchomienie głowy sprawie że jedynie co mogę to wywracać oczami. Przewracam oczy do góry. Jedyne co widzę to niewielieki otwór, szybko jaśniejący na górze. Jakieś dziesięć albo dwanaście metrów. Widzę że z góry puszczona jest lina. Musi być za mną. Będę musiał się odwrócić. Widzę coraz więcej. Szybko idący krąg światła sprawie że widzę swoje ramiona, ręcę. Nie chce czekać. Muszę podmuchać na te dłonie by mi się rozgrzały. Podnoszę je do twarzy.
Kurwa mać!!!!
Nie mam dłoni! ! ! ! ! !
Nie mam pierdolonych dłoni!
Co do jasnej kurwy się dzieje? !? Kurwa mać kto mi to zrobił? Co się dzieje? Co się kurwa dzieje?? Ja pierdole moje ręce!
Moje dłonie….
Moje dłonie…
Przypalone są w miejscu kikutów…
Ja nic nie pamiętam…
Moje dłonie…
Zaczynam szlochać. Nie mogę otworzyć ust więc zaczynam się dławić. Jest źle i robi się coraz gorzej. Łzy spływają mi po policzkach. Szloch skutecznie dławi mój oddech. Zaczynam się dusić…
Podduszony tracę przytomność.
***
Powoli odzyskuje przytomność. Bolą mnie zęby. Kurwa mać…Czuję okruszki kamienia…Ja pierdole… Jest gorzej i coraz gorzej…Zęby mi pękają. Za duży nacisk na żuchwie…
Nacisk…
Tylko czego nacisk?
Kurwa…
Lina…
Wiszę na linie…
Jezu chryste..
Co za psychol mi to zrobił…Dobra…Spokojnie…
Oddychaj…Ignoruj chrzęst zębów. Trudno. Dam radę.
Dobra..
Podsumujmy sytuację.
Wiszę na linie, w studni, z tego co widzę studnia jest dobra, ściany są gładkie i bez uszczerbków w obmurowaniu. Nie wiem ile wody jest pode mną. Jestem zanurzony po kolana, jest mi diabelnie zimno. Nie mam dłoni. Zęby mi się kruszą. Kurwa mać…Przejebana sytuacja. Konkretnie przejebana sytuacja. Ja pierdole.
Nie ma wyjścia. Nie ma wyjścia.

Arrrrrrgh….
Jezuu….
Mój brzuch…Co się dzieje?? Co się kurwa dzieje? Coś tam jest. Coś się rusza….Jezu…Przytykam kikut prawej ręki do brzucha…Czuję pulsowanie. Coś tam jest
Kurwa…Czuje że coś tam jest…Jezu…Kurwa…Muszę się wydostać…Musze. Muszę.
Ale jak?
***
Po godzinie wymyśliłem co muszę zrobić. Było to bardzo trudne. Prawie nie wykonywalne ale nie chciałem tu umrzeć. Nie. Wciąż chcę żyć. Żyć i odnaleźć tego skurwiałego gnoja co mi to zrobił. Podniosłem kolana do brody. Poczułem że nacisk się zwiększył. Chrupnięcie rozległo się mocniej. Moje zęby…Jezu…tego chyba żaden dentysta nie zrobi.
Ignorując pluskanie wody zacząłem zginać plecy
Dzięki bogu że jestem tancerzem i cheerleaderem w skutek czego poiadam niesamowicie gibkie ciało. Wyginam się coraz mocniej, powoli prostując nogi. Po pewnym czasie przed moimi oczami zamajaczyły się moje kolana.Żywy ogień w kręgosłupie uświadamia mnie że będę mógł w tej pozycji wytrzymać tylko kawalek. Chwilę.
Jeszcze trochę. Centymetr.
Czuję stopą linę.
Jeszcze trochę.
Jest!
Łydka jest za liną. Czuję to. Szybko owijam sobie nogę wokół liny.
Właśnie chrupnęły mi dwa zęby. Jedynki. O jezu jaki ból. Musze się stąd wydostać. Czuję jak kącikami ust wypływa mi krew z kawałkami zębów.
Jezu…Jaki ból. Muszę się wydostać.
Druga noga wolna.
Teraz przede mną najgorsze. Muszę obrócić swoje ciało  o sto osiemdziesiąt stopni…Kurwa…
***
Wydostałem się. Mam zniszczoną dolną część twarzy. Krwi jest mnóstwo. Wykrwawiam się. Coraz mniej widzę świat. Wszystko zabiera mgła…Obie nogi mam zniszczone, zmasakrowane, otworzyły się rany na rękach. Moja żuchwa… Nie istnieje. Kość nie wytrzymała i pękła w pół wbijając się w górę. Nie widzę na jedno oko. Widzę tylko kość która mi zasłania je.
Umieram
***
Leżę na łóżku. W szpitalu. Pamiętam co się wydarzyło przed studnią. Pamiętam.
Żałuje.
Nigdy więcej nie zjem czegoś innego niż cienka zupa
Nigdy więcej nie będę mógł ruszać nogami
Nigdy więcej nie zobaczę niczego lewym okiem
Nigdy więcej nie poczuje czyjegoś
Nigdy więcej nie założę się z kolegami będąc na narkotykach.

10 komentarzy:

  1. Dzięki bogu że jestem
    tancerzem i cheerleaderem

    OdpowiedzUsuń
  2. Mało straszne ;/ Gdyby chociaż to zakończenie było inne ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto ci poprawia tekst? W chuj dużo błędów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :D napiszesz jakąś creepypastę o lesbijkach? :3 proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O.o nie do konca ogarnełam co sie stało z jego nogami ale zajebiste xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane