niedziela, 26 stycznia 2014

Deebels



Oto ja i moja rodzina:
Ja, czyli Aleksandra Łania, zwana przez wszystkich „Suba”, z powodu mojego zamiłowania do subskrypcji wszystkiego, co darmowe. Jestem siedemnastoletnią uczennicą liceum w Łodzi, na kierunku matematyczno-fizycznym i chcę zostać projektantką mostów i miast przyszłości.
Eksponat numer dwa, to mój młodszy o całe dziesięć lat braciszek - Piotrek, uczeń szkoły podstawowej, który całe dnie spędza na graniu na gitarze lub komputerze. Kocham go tak mocno, że chętnie bym go udusiła.
Kolejny okaz naszej rodzinki to głowa rodziny - Rafał, właściciel kilku księgarni w naszym mieście, kochający tatuś i ojciec trójki dzieciaków.
No właśnie. Trójki. Otóż ostatnia członkini naszej rodziny, jak na razie była w brzuchu. Miała osiem miesięcy. Rodzice wiedzieli, że to córeczka, dlatego nazwali ją Deebels. Sądzili, że obce imię pomoże jej, czy coś takiego. W każdym razie, mama Joanna już niedługo miała urodzić. Była bardzo piękną kobietą i kochającą mamą, a także idealną gospodynią domową.
Cała rodzina oprócz Piotrka, który każdego dnia stawał się coraz bardziej markotny, zły i smutny, radośnie oczekiwała dnia narodzin. On jako jedyny nie cieszył się, że nasza rodzina będzie większa. Nic dziwnego. Też taka byłam, gdy on się urodził. Też przechodziłam przez zespół odrzucenia.
Przyzwyczai się. Musi. Inaczej nie da rady i nie wytrzyma w tym domu.
***
Od terminu porodu dzieliło nas zaledwie kilka dni. Mama była już spakowana, lada dzień miała jechać do szpitala, kiedy wydarzyło się coś, co na zawsze zniszczyło beztroskę i sielankę rodziny. Mój brat, ubrany w za dużą bluzę o długim rękawie, podszedł do mojej matki i przytulił się do jej brzucha. Zamarliśmy zaskoczeni. Był to pierwszy taki gest Piotrka. O ile wcześniej nie chciał, mimo naszych próśb i gróźb, nawet położyć ręki na brzuchu i poczuć, jak jego mała siostrzyczka kopie, tak teraz całkowicie spontanicznie podszedł i położył na nim swój policzek.
Rozczuliło nas to całkowicie i patrzyliśmy, jak Piotrek, przytulony do brzucha mamy, mówi szeptem, który usłyszeliśmy wszyscy:
- Żegnaj Deebels.
Zanim zdążyliśmy zrozumieć sens słów, Piotrek szybko odsunął się od swojej matki i wysuwając spod rękawa bluzy długi kuchenny nóż, dźgnął kilka razy w mieszkanko swojej siostry. Zanim zdążyliśmy zareagować, on, krzycząc: „Nienawidzę cię! Umrzyj wreszcie!”, wbił nóż z sześć, siedem razy w brzuch mamy, aż po rękojeść. W szoku obserwowaliśmy, jak upuszcza narzędzie i zapłakany ucieka do pokoju. Dopiero dźwięk uderzającej Joanny o panele, na których stała, gdy jej syn rozpoczął pępkową aborcję, ocknął nas z letargu. Ojciec szybko pobiegł po apteczkę i ręczniki, a ja wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer na pogotowie. Szybko podałam im adres i poprosiłam, by przyjechali, bo ciężarna ranna jest w brzuch. Następnie rzuciłam się ojcu na pomoc. Tamując krwotok z kilku ran, słuchaliśmy, jak matka płacze i wyje z bólu. Ojcu ciekły łzy po policzkach. Gdy spojrzałam na krew, która sączyła się z kilku dziur, zauważyłam, że z moich oczu również lecą łzy.
W końcu przybyło pogotowie ratunkowe i matka wraz z ojcem pojechała do szpitala. Mi pozostało niewdzięczne zadanie, polegające na odnalezieniu brata i spytania się, co on do jasnej cholery zrobił.
***
Siedział w kącie swojego pokoju. Dłonie miał we krwi. Tak samo bluzę, twarz i spodnie. Ubrany był jedynie w podkoszulek. Nóż, częściowo owinięty w bluzę, leżał pod jego biurkiem z komputerem. Podeszłam do swojego małego braciszka. Spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam łzy. Cichutkim, łamanym głosikiem zapytał:
- Mamusia przeżyje, prawda?
Zamarłam zaskoczona.
- Ja nie chciałem zranić mamusi, ja chciałem tylko, by Deebels przestała tu przychodzić.
Szybko podeszłam do brata i przełamując obrzydzenie do niego i jego czynów, przytuliłam go, cichutko prosząc, by opowiedział, co się stało.
Piotrek rozpoczął swoją historię. Ogólnie całość wyglądała nieciekawie.
Jego koszmar zaczął się cztery miesiące temu, gdy nie mógł zasnąć i wiercił się w łóżku, czekając na sen. Zegarek wskazywał północ, gdy drzwi od jego pokoju uchyliły się i weszła ona. Podeszła do łóżka Piotrka, wspięła się na nie i przedstawiła się jako Deebels, jego nowa siostra. Powiedziała, że gdy tylko się urodzi i wykształcą jej się zęby, rozerwie mu gardło. Chłopak był zbyt przerażony, by móc zrobić cokolwiek, poza zsikaniem się w łóżko. Próbował wołać o pomoc, ale nikt go nie słyszał. Jego suche gardło wydobywało bardzo cichy głos, rodzice spali na drugim krańcu domu, a z mojego pokoju wydobywały się posapywania i jęki. Deebels siedziała z nim do rana, nie dając zasnąć. Opowiadała, jak pogryzie jego ciało i jak będzie ono smakować. Dopiero o piątej rano poszła spać. Jedyne, co Piotrek był w stanie zrobić, to przybiec do mnie i się przytulić. Niestety mój pokój był zamknięty na klucz. Zawsze go zamykałam, gdy miałam zamiar posapać i pojęczeć, rodzice wiedzieli i szanowali to, że się masturbuję, chociaż podejrzewam, że za robienie tego podczas czytania „Zmierzchu”, dostałabym szlaban…
Piotrek, nie wiedząc co czynić, oszalały z grozy, ruszył do sypialni rodziców. Tam zobaczył, jak nasza matka, ma szeroko rozstawione nogi, a Deebels wchodzi do jej macicy. Chłopak wrzeszczał i wrzeszczał ze strachu. Nikt w domu się nie obudził, jedynie nasza mała siostra posłała mu całusa.
I tak codziennie. Czasami przychodziła i mówiła, że go pożre, a czasami biła tak, by nie stworzyć żadnych siniaków. Była znacznie silniejsza od Piotrka.
Chłopiec mówił o tym mamie, tacie, rodzinie i nauczycielom, ale oni to zignorowali. Dawali mu środki nasenne. Wysłali do psychologa. Zwalili winę na bujną wyobraźnię.
Brat próbował nagrać Deebels, ale ona wiedziała o tym i niszczyła i usuwała wszelkie filmy.
Chłopak nie mógł nic zrobić.
Rozumiałam jego sytuacje. Zaczęłam się godzić z myślą, że mój brat ma schizofrenię, gdy zadzwonił telefon. Wciąż tuląc brata, usłyszałam tylko od ojca, że Deebels nie przeżyła. Rozłączyłam się i zaczęłam płakać, cały czas przytulając Piotrka.
Mój brat mając usta przy moim uchu powiedział:
- A wiesz co jest w tym najlepsze?
Nie odpowiedziałam, byłam zbyt zajęta szlochaniem.
- To, że ty miałaś to samo.
Zdziwiona, podniosłam wzrok.
- Ale zapomniałaś już o mojej obietnicy.
Zanim zdążyłam zareagować, wbił zęby w moją szyję i oderwał spory kawałek mięsa. Krew trysnęła.  A dla mnie? Skończyło się. Zapadła ciemność.




Dwadzieścia lat później obudziłam się ze śpiączki farmakologicznej. Cała moja rodzina zginęła. W większości przypadków, z rozerwanym gardłem. Policja postanowiła dać mi ochronę. Uznała, że to brutalne porachunki mafijne, o których ja nic nie wiem.
Ale to nie pomoże. Nie mogę mówić.
A mój brat.. Jest tutaj praktykantem. Zmienił swój wygląd, ale jego oczy…
Jego oczy są wciąż takie same.
Jestem trupem.

5 komentarzy:

  1. Świetna pasta, cudownie oddaje odczucia związane z obawami o pojawienie się rodzeństwa :D a na serio: Twoje pasty są tak bardzo popieprzone, chore i okropne, że po prostu nie da się ich nie kochać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zryte :D Ale kocham takie pasty <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli... mam teraz zabić swojego brata? O_O

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. + rozwalilo mnie to masturbowanie sie przy zmierzchu

      Usuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane