Oto ja i
moja rodzina:
Ja, czyli
Aleksandra Łania, zwana przez wszystkich „Suba”, z powodu mojego zamiłowania do
subskrypcji wszystkiego, co darmowe. Jestem siedemnastoletnią uczennicą liceum
w Łodzi, na kierunku matematyczno-fizycznym i chcę zostać projektantką mostów i
miast przyszłości.
Eksponat
numer dwa, to mój młodszy o całe dziesięć lat braciszek - Piotrek, uczeń szkoły
podstawowej, który całe dnie spędza na graniu na gitarze lub komputerze. Kocham
go tak mocno, że chętnie bym go udusiła.
Kolejny okaz
naszej rodzinki to głowa rodziny - Rafał, właściciel kilku księgarni w naszym
mieście, kochający tatuś i ojciec trójki dzieciaków.
No właśnie.
Trójki. Otóż ostatnia członkini naszej rodziny, jak na razie była w brzuchu. Miała
osiem miesięcy. Rodzice wiedzieli, że to córeczka, dlatego nazwali ją Deebels.
Sądzili, że obce imię pomoże jej, czy coś takiego. W każdym razie, mama Joanna
już niedługo miała urodzić. Była bardzo piękną kobietą i kochającą mamą, a
także idealną gospodynią domową.
Cała rodzina
oprócz Piotrka, który każdego dnia stawał się coraz bardziej markotny, zły i
smutny, radośnie oczekiwała dnia narodzin. On jako jedyny nie cieszył się, że
nasza rodzina będzie większa. Nic dziwnego. Też taka byłam, gdy on się urodził.
Też przechodziłam przez zespół odrzucenia.
Przyzwyczai
się. Musi. Inaczej nie da rady i nie wytrzyma w tym domu.
***
Od terminu
porodu dzieliło nas zaledwie kilka dni. Mama była już spakowana, lada dzień
miała jechać do szpitala, kiedy wydarzyło się coś, co na zawsze zniszczyło
beztroskę i sielankę rodziny. Mój brat, ubrany w za dużą bluzę o długim rękawie,
podszedł do mojej matki i przytulił się do jej brzucha. Zamarliśmy zaskoczeni.
Był to pierwszy taki gest Piotrka. O ile wcześniej nie chciał, mimo naszych
próśb i gróźb, nawet położyć ręki na brzuchu i poczuć, jak jego mała
siostrzyczka kopie, tak teraz całkowicie spontanicznie podszedł i położył na
nim swój policzek.
Rozczuliło
nas to całkowicie i patrzyliśmy, jak Piotrek, przytulony do brzucha mamy, mówi
szeptem, który usłyszeliśmy wszyscy:
- Żegnaj
Deebels.
Zanim
zdążyliśmy zrozumieć sens słów, Piotrek szybko odsunął się od swojej matki i
wysuwając spod rękawa bluzy długi kuchenny nóż, dźgnął kilka razy w mieszkanko
swojej siostry. Zanim zdążyliśmy zareagować, on, krzycząc: „Nienawidzę cię!
Umrzyj wreszcie!”, wbił nóż z sześć, siedem razy w brzuch mamy, aż po rękojeść.
W szoku obserwowaliśmy, jak upuszcza narzędzie i zapłakany ucieka do pokoju. Dopiero
dźwięk uderzającej Joanny o panele, na których stała, gdy jej syn rozpoczął
pępkową aborcję, ocknął nas z letargu. Ojciec szybko pobiegł po apteczkę i
ręczniki, a ja wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer na pogotowie. Szybko
podałam im adres i poprosiłam, by przyjechali, bo ciężarna ranna jest w brzuch.
Następnie rzuciłam się ojcu na pomoc. Tamując krwotok z kilku ran, słuchaliśmy,
jak matka płacze i wyje z bólu. Ojcu ciekły łzy po policzkach. Gdy spojrzałam
na krew, która sączyła się z kilku dziur, zauważyłam, że z moich oczu również
lecą łzy.
W końcu
przybyło pogotowie ratunkowe i matka wraz z ojcem pojechała do szpitala. Mi
pozostało niewdzięczne zadanie, polegające na odnalezieniu brata i spytania się,
co on do jasnej cholery zrobił.
***
Siedział w
kącie swojego pokoju. Dłonie miał we krwi. Tak samo bluzę, twarz i spodnie.
Ubrany był jedynie w podkoszulek. Nóż, częściowo owinięty w bluzę, leżał pod
jego biurkiem z komputerem. Podeszłam do swojego małego braciszka. Spojrzał na
mnie. W jego oczach zobaczyłam łzy. Cichutkim, łamanym głosikiem zapytał:
- Mamusia
przeżyje, prawda?
Zamarłam
zaskoczona.
- Ja nie
chciałem zranić mamusi, ja chciałem tylko, by Deebels przestała tu przychodzić.
Szybko
podeszłam do brata i przełamując obrzydzenie do niego i jego czynów,
przytuliłam go, cichutko prosząc, by opowiedział, co się stało.
Piotrek
rozpoczął swoją historię. Ogólnie całość wyglądała nieciekawie.
Jego koszmar
zaczął się cztery miesiące temu, gdy nie mógł zasnąć i wiercił się w łóżku,
czekając na sen. Zegarek wskazywał północ, gdy drzwi od jego pokoju uchyliły
się i weszła ona. Podeszła do łóżka Piotrka, wspięła się na nie i przedstawiła
się jako Deebels, jego nowa siostra. Powiedziała, że gdy tylko się urodzi i
wykształcą jej się zęby, rozerwie mu gardło. Chłopak był zbyt przerażony, by
móc zrobić cokolwiek, poza zsikaniem się w łóżko. Próbował wołać o pomoc, ale
nikt go nie słyszał. Jego suche gardło wydobywało bardzo cichy głos, rodzice
spali na drugim krańcu domu, a z mojego pokoju wydobywały się posapywania i
jęki. Deebels siedziała z nim do rana, nie dając zasnąć. Opowiadała, jak
pogryzie jego ciało i jak będzie ono smakować. Dopiero o piątej rano poszła
spać. Jedyne, co Piotrek był w stanie zrobić, to przybiec do mnie i się
przytulić. Niestety mój pokój był zamknięty na klucz. Zawsze go zamykałam, gdy
miałam zamiar posapać i pojęczeć, rodzice wiedzieli i szanowali to, że się
masturbuję, chociaż podejrzewam, że za robienie tego podczas czytania „Zmierzchu”,
dostałabym szlaban…
Piotrek, nie
wiedząc co czynić, oszalały z grozy, ruszył do sypialni rodziców. Tam zobaczył,
jak nasza matka, ma szeroko rozstawione nogi, a Deebels wchodzi do jej macicy.
Chłopak wrzeszczał i wrzeszczał ze strachu. Nikt w domu się nie obudził,
jedynie nasza mała siostra posłała mu całusa.
I tak
codziennie. Czasami przychodziła i mówiła, że go pożre, a czasami biła tak, by nie
stworzyć żadnych siniaków. Była znacznie silniejsza od Piotrka.
Chłopiec
mówił o tym mamie, tacie, rodzinie i nauczycielom, ale oni to zignorowali.
Dawali mu środki nasenne. Wysłali do psychologa. Zwalili winę na bujną
wyobraźnię.
Brat
próbował nagrać Deebels, ale ona wiedziała o tym i niszczyła i usuwała wszelkie
filmy.
Chłopak nie
mógł nic zrobić.
Rozumiałam
jego sytuacje. Zaczęłam się godzić z myślą, że mój brat ma schizofrenię, gdy
zadzwonił telefon. Wciąż tuląc brata, usłyszałam tylko od ojca, że Deebels nie
przeżyła. Rozłączyłam się i zaczęłam płakać, cały czas przytulając Piotrka.
Mój brat
mając usta przy moim uchu powiedział:
- A wiesz co
jest w tym najlepsze?
Nie
odpowiedziałam, byłam zbyt zajęta szlochaniem.
- To, że ty
miałaś to samo.
Zdziwiona,
podniosłam wzrok.
- Ale
zapomniałaś już o mojej obietnicy.
Zanim
zdążyłam zareagować, wbił zęby w moją szyję i oderwał spory kawałek mięsa. Krew
trysnęła. A dla mnie? Skończyło się.
Zapadła ciemność.
Dwadzieścia
lat później obudziłam się ze śpiączki farmakologicznej. Cała moja rodzina
zginęła. W większości przypadków, z rozerwanym gardłem. Policja postanowiła dać
mi ochronę. Uznała, że to brutalne porachunki mafijne, o których ja nic nie
wiem.
Ale to nie
pomoże. Nie mogę mówić.
A mój brat..
Jest tutaj praktykantem. Zmienił swój wygląd, ale jego oczy…
Jego oczy są
wciąż takie same.
Jestem
trupem.
Świetna pasta, cudownie oddaje odczucia związane z obawami o pojawienie się rodzeństwa :D a na serio: Twoje pasty są tak bardzo popieprzone, chore i okropne, że po prostu nie da się ich nie kochać ;)
OdpowiedzUsuńZryte :D Ale kocham takie pasty <3
OdpowiedzUsuńCzyli... mam teraz zabić swojego brata? O_O
OdpowiedzUsuńNiezle:) /A.
OdpowiedzUsuń+ rozwalilo mnie to masturbowanie sie przy zmierzchu
Usuń