poniedziałek, 6 stycznia 2014

Zabawa z goścmi których zaprosiłem na imprezę z okazji moich piećdziesiątych urodzin....

Piwnica była po gruntownym remoncie. Świeżo otynkowana na biało, z wymienioną instalacją elektryczną, z działającą wentylacją prezentowała się znakomicie. Zlikwidowałem pleśń, wilgoć, dziury oraz gniazda myszy i szczurów. Dość duże pomieszczenie, ponad dwadzieścia metrów kwadratowych, było idealnie oświetlone przez lampy które były wmontowane w sufit. Zadowolony z efektu, jaki mi dał gruntowny i kosztowny remont, przystawiłem drabinę do wyjścia i wspinając się cztery metry do góry, wyszedłem do przedpokoju, prowadzącego do piwnicy. Otworzyłem ciężkie, betonowe drzwi, które w innym wypadku zostałaby zamontowane w jakimś bunkrze, przekroczyłem próg i zamknąłem je za sobą. Idealnie pasowały do ściany. Nikt nie powiedziałby, że właśnie w tym miejscu znajduje się tajemne przejście. Zadowolony ruszyłem do kuchni, chcąc przygotować wykwintną kolację dla dwudziestki moich najbliższych przyjaciół. Miała być pyszna zupa pieczarkowa, dwa kurczaki w winie, tort i mnóstwo alkoholu. W końcu pięćdziesiąte urodziny świętuje się raz w życiu, co nie?
Krzątając się po kuchni, co chwila zachodziłem do szopki za moim domem, gdzie pędziłem bimber. Nie okłamywałem siebie. Większa część moich znajomych przyjedzie tylko po to, by móc skosztować mojego trunku, który był najlepszy w całym województwie. Był tak mocny, że wojskowi przyjeżdżali po niego i kupowali kanistrami, by użyć go jako środka czyszczącego i dezynfekującego. Swego czasu jeden seryjny morderca kupował go u mnie, żeby zmyć ślady krwi. Pewnego razu zaniosłem go do laboratorium, by sprawdzili jego moc. Skala się skończyła. Nic dziwnego, że sprzedawałem litrową butelkę za sześćdziesiąt złotych. Cena była tego warta.
Gdy w końcu całe jedzenie było gotowe, poszedłem się umyć, ogolić i przebrać. Starannie ogoliłem całe swoje ciało, sprawiając, że nie było na nim ani jednego włoska. Byłem już łysy na głowie od trzech lat więc najwyższa pora, żeby ciało się zbilansowało. Obciąłem też paznokcie i ubrałem swój najlepszy garnitur. Następnie nakryłem do stołu. Pierwsi goście pojawili się punktualnie o godzinie dwudziestej zero zero. Niestety przyjechali z dziećmi. Z niewielkim uśmiechem przeprosili i powiedzieli, że nie mieli z kim ich zostawić. Z coraz bardziej rzednąca miną, witałem gości i ich dzieci. W sumie do mojego domu przyjechało dziesięciu mężczyzn, dziesięć kobiet, trójka dziewczynek i siódemka chłopców, w przedziale wiekowym od szóstego do dwunastego roku życia oraz jedna nastolatka, mająca około piętnastu lat. Gotka na pierwszy rzut oka. Jednak ja, jako mocno doświadczony życiem człowiek, od razu rozpoznałem jej drugą naturę. Zadowolony wszedłem do pomieszczenia i rozdałem wszystkim gościom szklanki z bimbrem i sokiem. Przyjęcie zacząłem od toastu na moją część. Jako jedyny w towarzystwie, oprócz piętnastoletniej gotki, piłem szampana. Miałem żelazną zasadę która polegała na niepiciu bimbru własnej roboty, a picie soku nie wypadało gospodarzowi. Z kolei dziewczyna wyglądała, jakby się śmiertelnie nudziła dlatego namówiłem jej rodziców, by mogła napić się chociaż szampana. Bimber za bardzo by ją sponiewierał, a soczek jest dla małych dzieci i abstynentów. A, jak wiedziałem od ich rodziców, dziewczyna chodziła do liceum, więc prędzej czy później musiałaby zacząć pić.
Wypijając do dna, obserwowałem wszystkich. Prawie każdy wszystko wypił, tylko niektóre dzieci wzięły niewielki łyk soku. Ale nieważne. Zacząłem powoli w myślach odliczać. Jeden… Dwa… Trzy… Cztery… Pięć… Sześć… Siedem… Osiem… Dziewięć… Dziesięć… Jedenaście… Dwanaście… Trzynaście… Czternaście… Piętnaście… Kilka osób już zemdlało, głównie dzieci… Szesnaście… Dorośli podbiegają do swoich pociech… Siedemnaście... Kilku patrzy na nie… Osiemnaście… Sądzą że otrułem ich dzieci... Dziewiętnaście… Podbiegają do mnie… Dwadzieścia… Wszyscy w pomieszczeniu upadają na podłogę. Wszyscy oprócz mnie i gotki, jedynych, którzy pili napój bez zawartości silnych środków nasennych i niewielkiej dawki neurotoksyny. Uśmiechnąłem się do zdziwionej dziewczyny. Powoli lustrowała wzrokiem sytuację. Mimo że na jej ustach gościło niedowierzanie, w oczach widziałem zadowolenie. Tak jak czułem. Nie lubiła ludzi. Podszedłem, stając naprzeciwko niej. Cofnęła się ze strachem. Była słaba. Chciała zabijać, ale bała się umrzeć. Ha…
Stojąc przed nią, zacząłem podwijać lewy rękaw koszuli. Patrzyła na mnie coraz bardziej zaintrygowana. Chyba zaczynała rozumieć, kim jestem. Gdy zobaczyła wytatuowany pentagram na zgięciu łokcia, a nad nim gwiazdę Dawida z różkami w każdym rogu oraz liczbą dwanaście, skinęła mi tylko głową i odwróciła się, zdejmując spodnie wraz z majtkami. Pochyliła się, wypinając się w moją stronę swoje pośladki. Zobaczyłem, że na jednym z nich ma identyczny tatuaż, tylko że z liczbą pięć. Zdziwiłem się mocno. Nasze bractwo nie przyjmowało dziesięciolatków w swe szeregi. Jednak posiadacze tatuażu muszą sobie pomagać w każdym aspekcie. Takie było prawo i tak brzmiała przysięga. Nie pytała, skąd wiedziałem, że należy ona do bractwa. To widać. Po ruchach. Po oczach. Po duszy. Człowiek po kilku latach uczy się takie rzeczy dostrzegać.
Zadowoleni, że się sobie przedstawiliśmy, krótko i treściwie objaśniłem dziewczynie, jaki jest mój plan i jak ma mi pomóc. Widząc po rumieńcach na jej twarzy i przyspieszonym oddechu, bardzo się to Nikoli spodobało.
Musieliśmy się spieszyć, czekało nas mnóstwo roboty. Trzeba było rozebrać wszystkich dorosłych, dokładnie ogolić, wrzucić ich do piwnicy, połamać piszczele, schować auta, dzieci również ogolić tak, by nie miały nawet małego włoska i zamknąć w jakiejś komórce, związane i zakneblowane, żeby nie przeszkadzały. Mieliśmy na to jakieś siedem godzin. Najgorsze w tym wszystkim okazało się golenie. Niektóre osobniki i osobniczki miały tak gęsty zarost, że maszynka nie dawała rady go ściąć, więc musieliśmy użyć metody inwazyjnej. Palnik acetylenowy osiąga temperaturę około 2400 stopni przy najmniejszej mocy. Wystarczy ułamek sekundy, by wypalić wszystkie włosy. I jakieś dwa ułamki, żeby poparzyć ciała. Dlatego też obsługiwać palnik uczyliśmy się na dzieciach naszych gości, a konkretnie na jednej jedenastolatce i trzech dziesięciolatkach. Skończyło się na dość poważnych poparzeniach dwójki z nich, ale nie byli oni ważni. Ważni byli dorośli, którym zafundowaliśmy tylko leciutkie poparzenia, a ogoliliśmy perfekcyjnie. Następnie całej dwudziestce wstrzyknęliśmy po odpowiednim koncentracie. Dziesięć kobiet i jeden pan dostali ten sam środek, pozostali otrzymali prawie to samo – koncentrat tylko lekko się różniący. Otrzymanie tego środka wymagało dość łagodnego (jak na standardy naszej sekty) rytuału, a był on bardzo potrzebny do tego, co miało się zaraz wydarzyć.
Auta załadowaliśmy na moją lawetę, zawieźliśmy na pobliskie złomowisko i sprasowaliśmy na maszynie. Właścicielem tego złomowiska byłem ja, a okoliczni mieszkańcy wiedzieli, że potrafię pracować w środku nocy, więc nikt nigdy się nie dowie. Wróciliśmy do domu piętnaście minut przed przebudzeniem się naszych więźniów. W samą porą, bowiem przypomniałem sobie o jednym aspekcie, który mógł całkowicie zniszczyć moje plany. Szybko spytałem się Nikoli, czy jest ona całkowicie ogolona. Wystarczyło mi tylko jedno spojrzenie, by zrozumieć, że nie. Kazałem jej się rozebrać, a sam ruszyłem po maszynkę i piankę do golenia. Nie powiem, że nie podobał mi się widok nastoletniego, wysportowanego i prawie idealnego ciałka. Ale nie było po co podziwiać. Miałem pięćdziesiąt lat na karku, przez co nawet viagra czasami nie działała, a napatrzyłem się dość w swoim życiu, dlatego szybko i sprawnymi ruchami ogoliłem dziewczynę.
Następnie obróciłem dziewczynę na brzuch i recytując krótkie zaklęcie wbiłem igłę prosto w środek wytatuowanego pentagramu na jej ciele. Jęknęła. Nie zważając na to, powtórzyłem zaklęcie i tą samą igłę wkłułem w swój pentagram.
Gotowe. Teraz zostaliśmy wymazani z pamięci jakiekolwiek człowieka, systemu, rejestru i spisu. Nie istnieliśmy. Nikt nas nie znał. Nikt nie pamiętał niczego, związanego z nami. Nikt, oprócz członków sekty, bowiem na nich ten czar nie działał. Nikola szybko się ubrała i razem zasiedliśmy przed plazmą, do której podłączone były kamery w piwnicy. Obok kanapy stała lodówka i barek z alkoholem. Wyciągnęliśmy popcorn, wzięliśmy po zimnym piwku i zaczęliśmy oglądać przedstawienie. Początkowo nic się nie działo, ofiary budziły się, próbując oswoić się z bólem i dezorientacją, spowodowaną dwoma faktami - jak się tu znaleźli i gdzie byli wcześniej. Mogli pamiętać jedynie, że na jakiejś imprezie. Nic więcej. Prawdziwa akcja zaczęła się dopiero później, gdy mając już pewność, że oswoili się z sytuacją , tym że oślepli i nie wiedzą gdzie są, puściłem nagranie. Tak spreparowane, że głos, jaki się z niego wydobył, należał do młodego chłopca przed mutacją. Dziecka, można by rzec. Nagranie uświadomiło ich tylko, że są więźniami, moimi zabawkami, że ich dzieci są bezpieczne a także, że jeżeli wypełnią moją wolę to przeżyją, a wtedy wypuszczę ich na wolność. Nie kłamałem. Nie w ścisłym sensie. Ich jedyne zadanie polegało na tym, że każdy partner w ciągu pięciu dni ma zapłodnić każdą kobietę i odczekać dziewięć miesięcy, by te urodziły. Wraz z Nikolą oglądaliśmy ten spektakl porno. A właściwie trzy dni strajku, gdyż i panowie i panie głęboko protestowali przeciwko wykonaniu zadania, dopóki nie staliśmy się źli, że tyle czasu to zajmuje. Wpuściliśmy z Nikolą gaz usypiający do piwnicy, zeszliśmy i wyrwaliśmy im języki.
Dopiero po tym incydencie zajęli się tym, co chcieliśmy, żeby zrobili. W sumie całkiem sprytnie. Po trzech miesiącach karmienia ich raz dziennie, mieliśmy już całkowitą pewność, że wszystkie panie są w ciąży. Zadowoleni, wraz z Nikolą postanowiliśmy rozpocząć drugą fazę rytuału. Jedzenie dawaliśmy im co trzy, cztery dni i były to porcje, które ledwie wystarczały na pokrycie zapotrzebowania organizmu.
Po trzech tygodniach takiej głodówki nadszedł czas na uaktywnienie koncentratu. Jedenaście osób - dziesięć kobiet i jeden mężczyzna, mieli wstrzykniętą  tylko substancję o numerze Y00, a każdy z pozostałych dziewięciu panów miał wstrzyknięte Y00 oraz X01 lub dalszy numer, np. X02, X03 itd. Ignorując zapach rozkładających się dzieci, które trzymaliśmy w komórce i nie karmiliśmy, wskutek czego zdechły z głodu, postanowiliśmy aktywować roztwór podpisany jako X09 oraz wszystkie Y00.
Efekt był znacznie lepszy, niż ten opisywany w podręczniku. Cała dziewiętnastka, której aktywowaliśmy Y00, rzuciła się na X09, dosłownie rozszarpując go na kawałki. Z wielką fascynacją obserwowaliśmy, jak niczym dzikie zwierzęta, klęczeli oni nad jego ciałem, rękoma i zębami odrywając kawałki ciała. Oddzielali jedne kości od drugich, byle dojść do szpiku. Całkowicie zjedzenie nosiciela X09 zajęło im dwadzieścia minut. Nie zostało nic. Tylko kupa kości, które w wielu przypadkach były połamane, a także kilka zębów. Jego czaszka praktycznie została zmiażdżona. Wątpiliśmy z Nikolą, by cokolwiek można było ułożyć z jej odłamków. Wielką radość przeżyliśmy też obserwując, jak ślepi i niemi więźniowie uświadamiają sobie, jak straszny czyn popełnili. Dzięki ci, doktorze Mengele, za stworzenie tak ciekawego rytuału. Po tym incydencie zmniejszyliśmy „ofiarom” dawki jedzenia oraz ich częstotliwość do dwóch posiłków tygodniowo. Po jakimś czasie aktywowaliśmy X08. Pożarcie go trwało o kilka minut dłużej, niż poprzedniego. W międzyczasie ja i Nikola zakolegowaliśmy się. Ona mieszkała w moim pokoju, ja natomiast spałem w gabinecie, tuż obok komórki z dziećmi. Słodki odór rozkładu był dla mnie niczym najlepsze perfumy. Niestety moja współlokatorka nie była aż tak doświadczona i zapach ten przyprawiał ją o mdłości. Ale to się zmieni. Też tak miałem na początku swej kariery. Dopiero Przejście Z Umarłymi miało ją przekonać do tego zapachu.
Wracając zaś do samej historii, średnio co dwa, może trzy tygodnie aktywowaliśmy kolejny środek sprawiając, że na dwa dni przed rozwiązaniem, w piwnicy było osiem stosików kości, jeden właściciel X01 i jedenaście właścicieli Y00. Ostatni środek mieliśmy aktywować dopiero, gdy u wszystkich kobiet zacznie się poród, co miało nastąpić lada chwila. Lada chwila, wszystkie kobiety miały zacząć rodzić jednocześnie. Dlatego też wraz z Nikolą siedzieliśmy na zmianę przed telewizorem, czekając na ten moment. W końcu, gdy już wszystkim kobietom poszły wody, włączyliśmy X01. Jak zawsze rzuciły się na mężczyznę. Dziesięć kobiet i jeden facet, odrywali kawałki ciała, pożerając je.. Z wielką radością, podnieceniem i niecierpliwością obserwowaliśmy, jak niemowlaki wysuwają się z macic swoich matek i upadają na twardą posadzkę. Na szczęście nic im się nie stało. Z coraz większym napięciem patrzyliśmy, czy rytuał się powiódł. Widząc, jak niemowlaki czołgają się w stronę ostatniego przy życiu mężczyzny z Y00 i wgryzają się w jego ciało, zaczęliśmy płakać ze szczęścia. Sukces był pełny. Obserwując, jak mężczyzna otumaniony przez Y00 wciąż pożera martwe już ciało X01 i nie zważa na fakt, że znaczna część jego ciała została już zjedzona przez noworodki, otworzyliśmy szampana i zaczęliśmy go pić. To był prawdziwy sukces. Rytuał był bardzo skomplikowany i złożony. Wątpię, że  udałby mi się bez pomocy Nikoli.
W każdym razie, gdy tylko dzieci i ich matki najadły się ostatnimi mężczyznami, wpuściliśmy do piwnicy gaz usypiający i weszliśmy do niej w maskach ochronnych. Każde dziecko zasnęło , trzymając rękoma albo ustami pierś swojej matki. Zadowoleni, połamaliśmy im rączki i nóżki, by nigdzie nie uciekły, a potem pakując je do kartonu, zanieśliśmy na górę, do kuchni. Matkom, jako że były nam zupełnie niepotrzebne, szybko i fachowo poderżnęliśmy gardła, następnie wlaliśmy do piwnicy ponad czterdzieści litrów paliwa, wrzuciliśmy resztki rozłożonych ciał dzieciaków z komórki i podpaliliśmy.
Następnie wróciliśmy do kuchni, gdzie ułożyliśmy na podłodze dwa malutkie pentagramy. W każdym roku kładliśmy dziecko, a linie stworzyliśmy otwierając im brzuchy i wyciągając jelita, które przywiązywaliśmy do lewej nogi następnego dzieciaka. Zadowoleni z efektu, czekaliśmy aż maluchy się obudzą. Nikola stała na progu kuchni, całkowicie zapatrzona na nasze dzieło. Zaszedłem ją od tyłu i poderżnąłem gardło. Ignorując bryzgającą krew krztuszenie się dziewczyny, otworzyłem drzwi od piwnicy i wrzuciłem ją do piekła, jakie stworzyliśmy. Następnie stanąłem nad obydwoma pentagramami  i wypowiedziałem zaklęcie.
Oczy niemowlaków zabłysnęły żółcią, następnie zielenią i czerwienią, aż w końcu stały się czarne. Przez chwilę rozchodził się przeraźliwy pisk, a potem dzieci wybuchły, zalewając moją kuchnie mieszaniną krwi, flaków i innych wnętrzności.
Lekko zniesmaczony podszedłem do lustra, spojrzałem sobie prosto w oczy i wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni. Wybrałem jedyny numer, jaki miałem zapisany. Odebrano po pierwszym sygnale. Rzuciłem tylko, wciąż wpatrzony w lustro:
- To ja. Rytuał działa.
Rozłączyłem się. Z lustra spoglądało na mnie moje dwadzieścia lat młodsze odbicie.


6 komentarzy:

  1. Dobre. c:
    Ej serio.
    Podoba mi się. .__.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha to jest chore zresztą jak wszystko co piszesz XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ona miała przejśc jakiś rytuał.. nie miał jej zabijać eh ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. produkt może być warty ceny, a nie odwrotnie, popraw sobie :-) sama piszę, więc wiem , że takie błędy wyłapuje się dopiero po jakimś czasie, albo się ich wcale nie dostrzega i tu się przydaje uważny czytelnik, albo recenzent, jeśli się ma szczęście takiego posiadać na stanie. Ja nie mam i muszę sobie radzić sama, z różnym skutkiem niestety. Aha i kobietom odeszły wody a nie "poszły":-) Chcesz szokować by być poczytnym, nie wiem czy to dobra droga, wynaturzenie jest przereklamowane, choć ciągle przyciąga uwagę. Masz rozwiniętą wyobraźnię, możesz jej używać w każdym kierunku, niekoniecznie tak makabrycznym. Trochę warsztatu Ci bark, ale to przyjdzie z czasem, podobno. Tak mówią mądrzejsi ode mnie

    OdpowiedzUsuń
  5. przeczytalem 3 creepypasty i moge stwierdzic jedno- straszne-historie.pl to przy tym przedszkole. Takiego hardcooru, takiego wynaturzenia i takiej chorej atmosfery szukalem : D

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane