niedziela, 2 grudnia 2012

SMM - Short Message Mental

Łączność jest kluczem do zwycięstwa każdej bitwy. Dzięki niej można wydać rozkazy. Wymusić działanie. Im szybciej tym lepiej. Posłańcy, adiutanci, gołębie, radio. Łączność ewoluowała.

Ale wciąż za wolno.

Posłuchajcie zatem o eksperymencie SMM - Short Message Mental.

W 1943 roku amerykański rząd postanowił poszukać metody która umożliwi przesłanie rozkazu od dowództwa prosto do pojedynczej jednostki i z powrotem. Bez pośredników. By system działania był niezniszczalny, nieprzechwytywalny i skuteczny.

Powołano zespół naukowców. Projekt początkowy miał nazwę "Arizona" 

Był to projekt bardziej tajniejszy niż "Manhattan".

Naukowcy byli wybitnymi specjalistami w dziedzinie fizyki, elektroniki, chemii i technologii.
Nikt ich już nie pamięta.

W sumie było ich ponad piętnastu. Plus około dwie setki techników.

Pracę rozpoczęto pod koniec 1943 roku. Pierwsze skutecznie wyniki można było przedstawić w maju 1944 roku.

Powiem ci teraz trochę na czym polegał projekt "Arizona"

Naukowcy stworzyli malutki mikrochip. Istne dzieło sztuki. Coś cudownego jak na tamte czasy. Mikrochip po odpowiednim podłączeniu odbierał i wysyłał fale radiowe. Mikrochip podłączano do mózgu. Konkretniej do płatu czołowego. Mózg generował odpowiednią ilość energii by chip mógł działać. Urządzenie działało u dziewięciu na dziesięciu ochotników. Jeden ochotnik zmarł ponieważ podczas wywiercania dziury w czaszce przez którą należało wsadzić generator wiertło weszło za głęboko wywiercają dziurę w mózgu.

Mikrochip działał. Początkowo działał na odległość dwóch metrów. Umożliwiał odbiór informacji pięciosekundowej naraz. I wysyłkę informacji jednosekundowej.

Naukowcy nadali nazwę urządzeniu "Short Message Mental" w skrócie SMM.

Zasada działania systemu była prosta: potrzebne były dwie rzecze: żołnierz i nadajnik. Nadajnik konfigurował mikrochipa w mózgu żołnierza. Ustawiał odpowiednie napięcia, wektory i ustawienia.

Zaprezentowano to w maju 1944 roku. Generałowie, prezydent i senatorzy byli zachwyceni postępem prac. Postanowiono zwiększyć moc by odległość z dwóch metrów wzrosła do dwustu kilometrów.

Zastosowano nowe materiały. Dostano potężne wsparcie pieniężne.

Niestety w celu zwiększenia możliwości SMM należało zwiększyć samo urządzenie.
Powstałe urządzenie było niemożliwe do włożenie do głowy i przyczepienia do mózgu.
Urządzeniu dodaniu magnesy. Podzielono na kawałki mieszczące się w dziurze po wiertle i przesuwano na bok

Części wsadzano po kolei do czaszki które następnie łączyły się odpowiednio namagnesowane. Powstałe w ten sposób urządzenie pokrywało ponad pięćdziesiąt procent mózgu.

Umożliwiało wysłanie oraz odebranie wiadomości dłuższej niż minuta. Zasięg pokazywał na jakieś czterysta kilometrów. Pozwalało wysyłać i odbierać obrazy. Obraz generowany był na telewizorze.

Wszyscy członkowie projektu byli zachwyceni. Ba! Mało powiedziane! Z niecierpliwością oczekiwali na pokaz. Do pokazu zostało siedem dni

Ochotnicy ,w tym przypadku tylko pięciu, użytkująca SMM 2.0 także nie mogli się doczekać.

Osiągnęli stan telepatii. Mogli rozmawiać między sobą. Pierwszego i drugiego dnia trenowali, ćwiczyli i bawili się. Potrafili włamać się do radia i nadać własny sygnał. Przekształcić obraz na ekranie telewizora na obraz widziany ich własnymi oczami

 Trzeciego dnia nadajnik został wyłączony. Doszło o awarii. Jeden z naukowców wylał na niego cole.

Niby błahy wypadek. Incydent który nie powinien się wydarzyć a jednak wydarzył.Spaliło wszystkie tranzystory i kondensatory. Nadajnik nadawał się tylko na śmietnik.

Krótko przed spaleniem a po wylaniu na niego napoju wysłał on potężny impuls do obu wersji wszystkich SMM

Wszystkie urządzenia nie podłączone do mózgu zostały uszkodzone. Ochotnikom z pierwszej fazy testów, posiadającymi SMM w pierwotnej wersji usmażyło mózgi.

Pozostała piątka ochotników wpadła w stan apatii. Zostali zamknięci w izolowanym pomieszczeniu.

Fragment dziennika jednego z naukowców:
"Obiekt numer 1,2,4 i 5 nie reagują na bodźce zmysłowe ani nerwowe. Siedzą w jednej pozycji, całkowicie nieruchomi. Oddech niewielki. Prawie niedostrzegalny.Obiekt numer 3 umiera. Jego ciało ma objawy identyczne jak u osób z hipotermią. Jego ciało się wychładza. Obiekt drży. Jego zęby są niemal starte na proch z taką siłą uderzają się o siebie. Jest sierpień do jasnej cholery! A on siedzi ubrany jakby właśnie miał wejść na szczyt Mount Everesta!"

Dzień czwarty okazał się dniem żałoby. Obiekt numer trzy zmarł z nocy. Lekarz wezwany na badanie stwierdził że ofiara zmarła w wyniku poparzeń i przegrzania organizmu. SMM zwinęło się w rulonik i wrosło w mózg. Nadajnik wciąż jest budowany. Wcześniej budowali go trzy tygodnie. Teraz mają na tylko 3 dni.

Dzień piąty był bez zmian. Nadajnik budowany był a obiekty numer 1,2,4 i 5 nie przyjmowały pokarmu. Gdyby nie wiedza że to ludzie można by ich było uznać za posągi.

Dzień szósty okazał się przełomem. Nadajnik został zbudowany. Gdy tylko go włączony ochotnicy rozpoczęli wykazać oznaki że jednak nie są posągami.
Niestety że wciąż są ludźmi też nie.

Naukowcy postanowili zaobserwować reakcje ludzi którzy przez niemal trzy dni nie wykonywali żadnych ruchów. Jedna ze ścian izolatki była do tego specjalnie przeznaczona. Było to lustro weneckie.

Obiekt numer 1 przyssał się do szyby. Naukowcy zauważyli brak zębów. Obiekt ten cztery dni temu miał kontrole uzębienia i dentysta pochwalił że ma najlepsze zęby jakie widział w swoim życiu. Obiekty numer 2 i 4 tańczyły trzymając się za łokcie i obracając dookoła własnej osi. Obiekt numer 5 klęczał skulony na ziemi i wyglądał jakby się modlił .

Postanowiono otworzyć drzwi. Dwaj technicy, którzy podbiegli do nich zostali rozsadzeni od środka.
Po prostu podbiegli do drzwi, złapali za klamki z obu stron i w następnej sekundzie ich wnętrzności zostały rozsmarowane po całym korytarzu.

Postanowiono obserwować co dalej. Po godzinie oglądania tego samego zaobserwowano że obiekty numer 2 i 4 zbliżają się do obiektu numer 5. Po następnej godzinie obskakiwali dookoła niego. Obiekt numer 1 wciąż był przyssany do lustra i nic się z nim nie działo dlatego też na nim była skupiona najmniejsza uwaga. Największa na obiektach numer 2,4 i 5.

Nagle scena diametralnie się zmieniła. 2 i 4 rzucili się na piątkę. Zaczęli go rozrywać na kawałki gołymi rękami. Wielu obserwatorom zrobiło się niedobrze. Jeden z obiektów wyrwał mu rękę i podbiegł do lustra weneckiego. Przytknął krwawiącą rękę do lustra i napisał wielkimi literami:     "ON TU JEST" po czym wrócił do obiektu numer 5. Oba obiekty co chwila podbiegały do lustra i pisały wciąż to samo zdanie.

Dzień siódmy. Zamknięto ośrodek. Odwołano wszelki pokaz. Nie wiadomo co się działo w środku izolatki. Gdy skończyła się krew zaczęli zbierać kał i metodycznie, powoli i spokojnie zamazywać lustro weneckie.

Żadne materiały wybuchowe nie działają. Nie można otworzyć tych drzwi. Wysadzić lustra. Ani ścian. Przez lustro widać tylko otwór gębowy obiektu numer 1.

Dzień czternasty. Obiekt numer jeden oderwał się od swojego miejsca. Zaczął wylizywać lustro weneckie. Przez coraz bardziej przejrzystą powierzchnie widzimy coraz więcej.

Dzień piętnasty. W izolatce żyje tylko obiekt numer 1. Obiekty numer 2 i 4 zadławiły się ręką drugiego obiektu. Drzwi zostały otwarte. Smród jest nie do zniesienia. Czuć kał, krew, pot, mocz.
Obiekt numer 1 wyszedł z izolatki. Usiadł pod ścianą.

Jeden z naukowców podszedł do niego i lekceważąc jego smród przyklęknął. Obiekt zaczął szeptać mu na ucho.

Dowiedziano się że podczas gdy nadajnik nie działał oni podłączyli się gdzie indziej. Że to coś do czego się podłączyli nas nienawidzi. I że to zabije wszystkich ludzi. Że to co wydarzyło się w izolatce to tylko przedsmak tego co czeka całą ludzkość

3 komentarze:

  1. To jest wspaniałe! I nikt nie zapłacił mi za napisanie tego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite! To odmieniło moje życie! Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Gramatyka angielska twierdzi że powinno być Mental Message.. Poprawcie mnie jeżeli się mylę.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane