niedziela, 9 czerwca 2013

Mój koszmar

Stałem i obserwowałem zaistniałą sytuację. Tłum żałobników, wszyscy ubrani na czarno, wszyscy, nawet małe dzieci, byli poważni. Niektórzy płaczą, inni powstrzymują się od tego, jeszcze inni hardo zachowują tę samą minę. Ministranci ubrani na galowo. Widać, że pod albą jest garnitur. Tam samo strażacy OSP. Przyszli, pożegnali truposza sztandarem. Nic dziwnego. W końcu byłem strażakiem OSP. I ministrantem.
Właśnie. Dobre słowo- byłem. W chwili obecnej jestem w trumnie, spuszczany do dołu. A jednocześnie stoję obok księdza i zastanawiam się, czy tak do jasnej cholery wygląda śmierć? Wieczność, jako niewidzialny duch? Wieczność, jako osoba, która czyta ludziom w myślach? Tym mam być? Zastanawiając się nad tym przeglądam umysły członków mojej rodziny. Wiem, że nieładnie jest tak czytać komuś w myślach, ale muszę. Muszę po tym, jak u głowie mojej matki wyczytałem myśl: „Dzięki Bogu, że on już umarł. Był tylko zbędnym balastem.”
Smutna prawda. Matka przez szesnaście lat mnie rozpieszczała i wyręczała we wszystkim, zamiast dać się nauczyć czegoś samemu.  A potem się dziwiła czemu nic nie potrafię zrobić w wieku osiemnastu lat.
Zawsze marzyłem, by móc ludziom czytać w myślach, ale nigdy się nie spodziewałbym że moje marzenie spełni się, gdy będę martwy.
Martwy, martwy, martwy.
Nic to. Słucham dalej myśli żałobników. Ojciec właśnie myśli o siostrze matki. Ciekawe. Nigdy bym nie poznał, że mój ojciec kocha swoją szwagierkę. Czytam dalej. Przyjaciółka: „nie płacz, nie płacz, nie płacz”. Przyjaciel patrzący na przyjaciółkę: „Ale bym ją wziął. Nawet teraz. Nawet na trumnie tego dupka”. Chrzestny patrzy na pięcioletnią kuzynkę. Super. W rodzinie miałem pedofila. Grabarz właśnie zastanawia się, o której przyjść na cmentarz i mnie wydymać. Cholera jasna. Wkurzony wrzeszczę, by nawet tego nie próbował. To moja dupa! Nawet jeśli już nie jestem w tym ciele, to ciało wraz z dupą należy do mnie. Czytam dalej. W większości przypadków była radość, że umarłem, nie żal.
Nosz kurwa. Niezbyt miłe uczucie słyszeć to na swoim pogrzebie.
Zaczynam żałować swoich czynów. Chcę zmartwychwstać i wszystko naprawić. Chcę tego.
Będę lepszym człowiekiem. Obiecuję. I nagle ją dostrzegam. Stoi tam. Za drzewem, jakieś piętnaście metrów od tłumu, ukryta. Na wszelki wypadek ma założony kaptur i szeroka bluzę. By nikt jej nie poznał. Ale ja ją poznałem. Wszędzie poznam tą sylwetkę. Tą bluzę, którą jej kupiłem na urodziny. Nie spodziewałem się, że moja eks przyjdzie na mój pogrzeb. A jednak. Uśmiechnąłem się. No ciekawe jak bardzo ona się cieszy, że umarłem. Podszedłem do niej i stanąłem naprzeciwko niej. Po jej policzkach spływały łzy. Zacząłem czytać jej myśli. Rozpłakałem się.
Felicja mnie kochała. Kochała i żałowała swoich czynów. Swojej głupoty. Swojego egoizmu. Żałowała tego. Nie chciała. Chciała umrzeć. Beze mnie jej życie straciło sens.
Byłem zaskoczony.
Szlochając upadłem na kolana, łokcie upierają o ziemię. Byłem duchem i przenikałem przez wszystko, ale pewna pamięć ciała wciąż ze mną była. A ona mówiła, że nie mogę przenikać ziemi.
Płacząc uderzałem pięściami o ziemię wybijając doły.
Nie mogłem umrzeć. Byłem dobrym człowiekiem. Nie zasługiwałem na śmierć. Nie na tak głupią.
Nie mogłem pozostawić po sobie takich wspomnień. Nie mogłem zostawić Felicji samej.
Musiałem się poprawić. Musiałem powrócić do życia. Za każdą cenę. Musiałem.
Nie wiem co sprawiało lecz spojrzałem do góry. Niedaleko mnie pojawiły się schody. Schody, białe i lśniące. A po schodach schodził anioł. Patrzyłem onieśmielony na tą tajemniczą postać, gdy nagle zniknęła.
Znowu spojrzałem na ziemię. Przede mną leżała kartka papieru z następującymi słowami:

„Powroty do życia
Firma L&S
Niniejszy podpisujący zobowiązuje się do spełnienia trzech warunków podanych poniżej w celu odzyskania życia oraz zastania wskrzeszonym dokładnie w chwili, gdy według standardów ludzkich umarł.
Zmartwychwstanie nastąpi po wypełnieniu następujących trzech warunków:
1.      Doprowadzanie jednej osoby do samobójstwa,
2.      Sprowadzenie jednej osoby na drogę najohydniejszego zła,
3.      Profanacje świętego miejsca. Metoda profanacji oraz miejsce profanacji firma L&S pozostawia do decyzji klienta.
Z swojej strony firma L&S zobowiązuje się powstrzymywać osoby trzeci, starające się unieszkodliwić klienta, gwarantuje jego wskrzeszenie oraz życie do osiemdziesiątego roku życia, liczonego według standardów ludzkich.
                                                                                                                                             Podpis: ………………

Obok leżał zwyczajny długopis. Nie namyślając się chwyciłem go w rękę, o dziwo nie przeniknęła i podpisałem.
Zbawienie albo objaśnienie spłynęło na mnie prawie natychmiast.
Wiedziałem kogo mam doprowadzić do samobójstwa. Uśmiechnąłem się. 
Resztę dnia spędziłem na cmentarzu, chodząc wśród grobów, oczekując wieczora i obmyślając plan. Doprowadzić kogoś do samobójstwa będąc duchem to wcale nie jest łatwe zadanie. A mi zależało na czasie.
Na cmentarnym zegarze wybiła właśnie godzina 24:00. Czas najwyższy. Instynktownie wiedziałem jak mam działać jako duch, jak się pojawiać i znikać, jak poruszać przedmiotami.
Uśmiechnąłem się i znikłem. Chwile później pojawiłem się w moim rodzinnym domu. Poszedłem do mojego byłego pokoju. Moja matka właśnie pakowała rzeczy, wesoło pogwizdując, myśląc komu wynajmie pokój. W sumie do miasta niedaleko, więc mogła. Zastanawiała się nad przemalowaniem ścian oraz nad tym, gdzie gdzie spali moje rzeczy. Postanowiłem zacząć realizować moją misję.
Nigdzie w kontrakcie nie było podane, w jaki sposób ma umrzeć. Tylko, że ma się sama zabić. Nigdzie też nie było, że nie mogę się zabawić. Podszedłem do okna. Zaparowało. Chwilę zastanowiłem się co mam zrobić, a następnie napisałem na szybie następujące słowa:
„Jesteś w ciąży”.
Pisk jaki wydawał ruch mojego palca na szybie na pewno zwrócił jej uwagę. I nie myliłem się. Wiedziałem, jak przerażona patrzy na napis. Jak chwyta powietrze.
Zaciekawiony podszedłem do niej. Przykucnąłem. Spojrzałem jej prosto w twarz i się uśmiechnąłem. Pokazałem jej się na chwile. Przerażona wrzasnęła.
Podszedłem do okna. Słyszałem, jak ojciec biegnie do niej. Spokojnie napisałem na szybie:
„To będzie chłopiec”.
Odwróciłem się. Patrzyłem jak mój ojciec i matka patrzą na szybę przerażeni.
Odwróciłem się i napisałem:
„To będę ja”
Pozwoliłem sobie na jeszcze jedno pojawienie się. Na chwilę. Byle tylko mogli mnie zobaczyć. Wrzasnęli. Obydwoje. Uśmiechnąłem się do siebie.
W umowie było, że popełni samobójstwo. Nigdzie nie było napisane jak.
Z uśmiechem na twarzy pomaszerowałem do kuchni. Zawsze chcieli mieć kolację przyrządzoną przeze mnie to dostaną.
Odkręciłem gaz. Słuchałem, jak powoli przelatuje przez zawór. Jak wypełnia kuchnie. Jednocześnie wyłączyłem korki w domu. A konkretnie korek odpowiadający za kuchnię i korytarz.
Potrzebowałem pięciu minut, gdy moi rodzice przyszli do kuchni spróbować coś zjeść.
Patrzyłem, jak moja matka grzebie ręką w kieszeni, jak wyciąga zapalniczkę by odnaleźć włącznik światła. Zabawne. Od dwudziestu pięciu lat robiła to za każdym razem. Nigdy nie mogła się nauczyć gdzie jest ten włącznik.
Niesamowite, jak bardzo ludzie nie czują gazu, gdy mają katar.
I jak fajnie wyglądają gdy zapalają zapalniczkę, a wszędzie dookoła jest gaz.
Wybuchł był na tyle silny, by matkę rozsmarowało po przeciwległej ścianie. Uśmiechnąłem się.
W głowie zabrzęczał mi dzwonek. Wiedziałem że to punkt pierwszy umowy został zaliczony.
Czas na punkt drugi.
Misja była prosta i niezbyt skomplikowana. Przynajmniej tak mi się zdawało.
Miałem sprawić, by mój wujek przeleciał kuzynkę.
Jedyną komplikacją był fakt, że wujek miał pięćdziesiąt siedem lat a kuzynka pięć.
Na tę sprawę przeznaczyłem prawie dwa tygodnie. Musiałem sukcesywnie unieruchamiać członków rodziny. Musiałem sprawić, by rodzice kuzyneczki musieli ją zostawić samą z wujkiem. Chociaż na jedną noc. Musiałem rozbudzić w wujku pedofilskie żądze.
Miałem do zrobienia wiele ważnych spraw.
Gdybym miał ciało pewnie byłbym spocony i czuć by mnie było na kilometr. Jednak jako duch mogłem pracować tyle, ile chciałem.
Rodziców dziewczynki bardzo szybko nakręciłem na romantyczną wycieczkę do Włoch, tylko we dwoje. Gorzej było z wujkiem i jego żądzami. Wszystkie moje próby rozbudzenia ich nie powiodły się, więc postanowił wejść w niego, włączyć mu jakiegoś pedofilskiego pornola i opuścić jego ciało w połowie onanizowania się.
Zadziałało.
Dumny z siebie czekałem na dzień, w którym rodzice kuzynki spytają się jedynego mającego czas wolny i zdrowego wujka czy zostanie z dzieckiem. Gdy ten wyraził zgodę w mojej głowie zadźwięczał drugi dzwonek.
Wiedziałem, że czas na ostatni i trzeci punkt umowy.
Sprofanować miejsce święte.
Zadanie to było najtrudniejsze. Szkopuł polegał na tym, że jako duch, istota nieczysta nie mogłem wejść w żadne święte miejsce. Automatycznie wywalało mnie z ciał opętanych ludzi, gdy tylko przekraczali próg jakiegoś miejsca sacrum.
Czas mnie gonił, a ja nie miałem żadnego pomysłu.
W końcu postanowiłem. Zrobiłem chyba najgłupszą rzecz, jaką mogłem. Obrzuciłem kapliczkę kurzymi jajkami.
I zadźwięczał trzeci dzwonek.
Straciłem przytomność.
Obudziłem się w ciemności. Nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem się podnieść.
Spojrzałem przed siebie.
Przed sobą miałem napis świecący fluorescencyjną farbą. Napis brzmiał:
„Trumny L&S – najlepszy wybór na świecie”
Zapłakał.
Uświadomiłem sobie, że pochowali mnie żywcem.
Uświadomiłem sobi,e że będę leżał w tej trumnie do swoich osiemdziesiątych urodzin.
Uświadomiłem sobie, że nie będę miał jak wyjść z trumny.
Nie ze złamanym kręgosłupem w trzech miejscach.

4 komentarze:

  1. Niesamowita creepypasta, szczególnie zakończenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle dobra że nie poddali go kremacji...

    OdpowiedzUsuń
  3. A grabarz nie umarł? Przecież chciał go zgwałcić, więc musiał go chyba jakoś wyciągnąć. Ale prócz tego fajne, świetne :3

    OdpowiedzUsuń
  4. ale drobnego druczku to już nie przeczytał co?
    swoją drogą - creepypasta MEGA i szkoda, że dopiero teraz na nią trafiłam!

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane