sobota, 16 marca 2013

Jak długo?

Nie wiem od czego zacząć. Jestem zmęczony. Śmiertelnie zmęczony. Kończę kolejną kawę. To już trzydziesta w tym tygodniu. A jest dopiero środa. Nie mogę zasnąć. Nie mogę.

Nie mam co robić. Jestem taki zmęczony. Nie mogę zasnąć. Nie mogę. Mój mózg błaga o sen. Moje ciało błaga o sen. O chwile wytchnienia. Ale nie mogę. Nie mogę.

Siedzę przed komputerem. Zbliża się druga w nocy. Czuję się jakbym był pijany. Nie mogę zasnąć. Nie mogę.

Jestem tylko ja, internet i cichy szum wiatraka komputera. A i jeszcze gnijące zwłoki mojej żony leżące pod moimi nogami.

No i od czasu do czasu chochliczka Julia.

Zaczną może od początku. Odkąd rozpoczęła się mój koszmar.

Wszystko zaczęło się tydzień temu minus jeden dzień. Czyli w czwartek. Wstałem rano, a dokładniej o 4:35, jak zwykle i zacząłem się ubierać do pracy.  Jestem właścicielem firmy zarządzającej dostępem do internetu w całej gminie. To ja zapewniam internet szkołom, urzędom, komisariatom, szpitalom i remizom.

Ubrałem się, zjadłem śniadanie, pocałowałem żonę na dzień dobry i gdy miałem iść do pokoju córek, dać im całusa na dzień dobry usłyszałem dzwonek do drzwi. Pamiętam jak pomyślałem: "Co do kurwy, kogo popieprzyło". Naturalna reakcja. Nikt normalny nie dzwoni do drzwi o 5:14. Podszedłem do drzwi wejściowych i spojrzałem przez judasza. Listonosz. Listonosz o 5:14 przyniósł mi paczkę. Ba! Nie zostawił pieprzonego awizo tylko czekał pod drzwiami..

Wtedy właśnie popełniłem pierwszy błąd. Powinienem zamknąć drzwi. Zamiast tego otworzyłem.

-Dz-dz-z-z-z-i-e-e-e-ń do-do-do-bry po-po-poczta Po-popolska - wyjąkał listonosz. Nie wiedziałem czy był jąkałą czy z zimna się jąkał. Bądź co bądź, była wtedy zima,a do świtu zostało jeszcze piętnaście minut. A on ubrany był w zwykły, granatowy mundur listonosza. Zrobiło mi się żal tego człowieka.

Wpuściłem go do domu i dopiero wtedy się przywitałem.
-Dzień dobry. Słucham pana?
-Cz-cz-cz-czy p-p-p-pan Li-li-li...
-Lisowiecki tak - czyli jednak jąkała uznałem.
-Pa-pa-pa...
-Paczka dla mnie?
-T-t-t-ak. Po-po-po...
-Gdzie podpisać? - zapytałem
-Tu-tu-tu-taj
Podpisałem. Dość mocno zdziwiony byłem całą tą sytuacją. Widocznie chłopak się starał by go nie wyrzucili z pracy i zapieprzał jak mrówka. Albo Poczta Polska zmieniła cykl pracy na całodobowy
-Dz-dz-dz-dz-dzie-ku-ku-ku-ku-je. Do widzenia - po czym odszedł, gwiżdżąc marsz imperialny.

Nie zastanawiałem się wtedy czy to przypadek czy nie że ostatnie słowa powiedział normalnie. Uznałem że robił sobie ze mnie żarty. Świat pełen jest dziwaków.

Spojrzałem na paczkę. Zwykła paczka, opakowana w brunatny papier, w kształcie sześcianu. Pół metra na pół metra na pół metra.
Zaciekawiony, zaniosłem ją do kuchni. "Czort z pracą, jestem szefem mogę się spóźnić trochę" pomyślałem. To był mój drugi błąd.

Paczka zawierała w sobie sześcian. A ten w sobie sześcian. Każdy mniejszy od następnego. Coś na kształt rosyjskiej matrioszki. W sumie było ich sześć. Gdy dotarłem do ostatniego sześcianu,który był już wielkości jabłka, byłem już mocno zirytowany. Otworzyłem go. Na dnia sześcianu leżała karteczka z napisem: "CZY JESTEŚ JUŻ GOTOWY?"

Pamiętam jak wtedy uśmiechnąłem się. Głupi żart, pomyślałem.

Poszedłem pocałować córki w czółka, po czym udałem się do pracy.

W pracy jak w pracy. Pokrzyczałem trochę na współpracowników, popracowałem, poleniuchowałem. Nie zdarzyło się nic dziwnego. Oprócz tego że ktoś w całej firmie ustawił wygaszacze ekranu na migający napis. A napis brzmiał tak: "ZOSTAŁEŚ WYBRANY. JESTEŚ GOTOWY?"

Uznałem to za kolejny głupi żart. Ale lista podejrzanych żartownisiów zmniejszyła się do listy obejmującej moich partnerów i pracowników. Dopadnę go i się zemszczę. Tak wtedy pomyślałem.

Gdy wróciłem do domu zastałem moją żoną siedzącą w kuchni. No można to kuchnią nazwać, tylko wtedy gdyby się wiedziało że była tam kuchnia. Każdy inny by powiedział że to magazyn na sześcianowe paczki.
Uśmiechnąłem się wtedy w duchu. Kurde mają zdrowie. Ciekawe ile ich to kosztowało.

Spytałem się żony:
-Kochanie otwierałaś je?
Odpowiedziała:
-Nie mogę. Próbowałam ale nie mogę.

Uśmiechnąłem się wtedy. Moje biedne, małe kochanie. Ciekawe jak ona by sobie poradziła. Powiedziałem:
-Zanieśmy je do mojego gabinetu. Ciekawe co to może być.

Zanieśliśmy je. Cały wieczór spędziłem na wypakowywaniu sześcianów i odczytywaniu karteczek. Dziwne że ani moja trzy i półletnia córeczka jak i dziesięcioletnia córka nie dały rady otworzyć choćby jednego sześcianu. Nie wspominając o żonie. Eh. Słabsza płeć i tyle.

Przynajmniej miałem co robić cały wieczór, gdy dziewczynki odrabiały lekcje i się bawiły lalkami a żona gadała przez telefon.
Przynajmniej zaoszczędziłem trochę na drzewie spalając sześciany w piecu.
Sześcianów było trzydzieści sześć.A każdy zawierał w sobie pięć sześcianów. A w samym środku karteczka. A na każdej kartce co innego. Pamiętam każdą.

1. ''BĄDŹ GOTÓW, BĄDŹ GOTÓW''
2. ''ON JUŻ PRZYBYWA. GOTUJ SIĘ''
3. ''WYBRANIEC! TO TY!''
4. ''NIE UCIEKNIESZ OD NAS''
5. ''PRZYBĘDZIE . OCZEKUJ GO''
6. ''CZEKAJ NA NIEGO''
7. ''TY JESTEŚ WYBRAŃCEM!''
8. ''NIE MOŻEMY SIĘ DOCZEKAĆ''
9. ''CZEKAJ''
10. ''JESTEŚMY GOTOWI A TY?''
11. ''ON NADCHODZI. ''
12. ''CIEMNO. CIEMNO''
13. ''OTWÓRZ TE CHOLERNE SZEŚCIANY!!!''
14. ''CIEMNO. CIEMNO''
15. ''NADCHODZI''
16. ''CIEMNO. CIEMNO"
17. ''POWIEDZ TEJ SUCE ŻEBY NAS NIE OTWIERAŁA" -pamiętaj jak przy tym się wkurzyłem. Postanowiłem że ci co zrobili ten żart, gorzko tego popamiętają. Nikt nie może nazywać mojego skarba "suką"
18. ''CIEMNO. CIEMNO''
19. ''WRACAJ!''
20. ''DLACZEGO NIE JESTEŚ GOTOWY?''
21. "PRZYGOTUJ SIĘ''
22. "PRZYGOTUJ SIĘ!!!"
23. ''ZAWODZISZ NAS"
24. ''KARA BĘDZIE SROGA''
25. ''PRZYGOTUJ SIĘ!''
26. "OTWÓRZ KSIĘGĘ''
27. ''ZRÓB TO!''
28. ''ON NADCHODZI"
29. ''CIEMNOŚĆ...''
30. ''WYTRWAJ"
31. "SEN BĘDZIE CI WROGIEM. WYTRWAJ"
32. ''NIE ZASYPIAJ"
33. "TO TYLKO JA"
34. ''ON NADCHODZI''
35. "CIEMNOŚĆ"
36. ''NIE UCIEKNIESZ"

Pamiętam, jak ułożyłem te kartki na blacie swojego. Jak patrzyłem na nie i się zastanawiałem o co chodzi w tym żarcie. Patrzyłem i patrzyłem. Nie wiem kiedy zasnąłem.

W każdym razie obudziła mnie żona. O 6:30. Znowu spóźniłem się do pracy. Jeszcze nikt mi z łaski swojej nie powiedział że kartka odbiła mi się na czole i przez cały dzień chodziłem z napisem: "ON NADCHODZI" na czole.

Dobrze że, zauważyłem to o 7:16 gdy wszyscy byli zaspani i nikt nie ogarniał co szef ma napisane na czole. Dobrze że, założyłem czapkę. Wtedy zaczynałem wariować powoli. Po prostu wpadłem do stołówki, gdzie siedzieli moi pracownicy, wszyscy w garniturach, pod krawatem. Jestem wymagającym szefem. Wpadłem i wrzasnąłem:
-Co jest? Nikt wam nie powiedział że dzisiaj jest Dzień Dziwnego Pracownika i każdy może ubrać się jak chce? Oj chyba będę musiał zwolnić kogoś z działu kadr - zażartowałem, obserwując dla czystej satysfakcji jak pracownicy z kadrówki bledną.

Spojrzałem na lodówkę. Spojrzałem na moich pracowników. Jeszcze raz na lodówkę. I na nich.
Nie mogłem się powstrzymać.
Wrzasnąłem:
-KTÓRY TO ZROBIŁ? TO NIE JEST ŚMIESZNE!
Cisza.
-NO KTÓRY? GADAĆ BO WYLEJĘ WSZYSTKICH NA ZBITY PYSK!
Jeden z pracowników zapytał się:
-Ale co szefie?
Odpowiedziałem:
-To! Nie widzisz co napisane jest na lodówce?
-Szefie, ale lodówki od wczoraj nie ma bo oddaliśmy ją do naprawy

Spojrzałem na lodówkę. Rzeczywiście nie było jej. Ale mogłem wtedy przysiąc że stała tam lodówka a na niej kilkadziesiąt karteczek z napisem "BĄDŹ GOTOWY ALBO UMRZESZ" 

Uciekłem. Wsiadłem do auta i jechałem jak najszybciej się dało. Jechałem, by jechać. Byle gdzie.
Dopiero po przejechaniu stu kilometrów uświadomiłem sobie że jestem na jakimś kompletnym zadupiu, w środku lasu. I że właśnie skończyło mi się paliwo.

Nie miałem wtedy przy sobie telefonu. Nie lubię tego gówna. Poza tym jestem przygotowany. Zawsze w bagażniku mam kanister z benzyną
Wysiadłem z auta.
Wrzasnąłem z wściekłości.
Nie wiem kiedy, ale ktoś porysował mi całe auto. Całe auto pokryte były napisem: "ZDOBĄDŹ KSIĘGĘ! ZDOBĄDŹ JĄ!"

Oszalałem. Nie wiem czemu. Po prostu wyciągnąłem kanister z paliwem z bagażnika. Oblałem nim całe auto, rozebrałem się do naga, ciuchy wrzuciłem do auta i podpaliłem je.
Sam uciekłem w las.

Nie wiem jak trafiłem do domu. W każdym obudziłem się rano, w sobotę. Leżałem na plecach. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem na suficie napis: ON NADCHODZI.
Pamiętam jak wtedy pomyślałem: "To się już robi kurewsko nudne".
Wstałem, ubrałem się i poszedłem robić śniadanie dla mojej rodziny.

Postanowiłem że to będzie jajecznica. Podszedłem do lodówki. Wrzasnąłem.
W lodówce była głowa mojej żony!
A na jej czole: "JUŻ JEST"
Upadłem na kolana. Łzy zaczęły mi ściekać po twarzy.

Wiedziałem że, muszę biegnąć po córki, sprawdzić co z nimi, zadzwonić na policję. Cokolwiek.
Ale nie mogłem.
Klęczałem, łkałem i patrzyłem na głowę mojej żony w lodówce.

-Kochanie co ci? - zapytała moja żona, wchodząc do kuchni

Spojrzałem na nią, a następnie do lodówki. Głowa znikła.
Podbiegłem do niej i ją przytuliłem najmocniej na świecie. Zacząłem ją całować.

Spoliczkowała mnie. I powiedziała z uśmiechem:
-ON NADCHODZI
Spojrzałem na nią zamurowany. A ona zmieniła kształt. Pojawił się jej ogon, rógi, jej uszy zniknęły a barwa oczu zmieniła się z błękitnej na czarną. Powiedziała:
-On nadchodzi. A ty nie jesteś gotowy

Znowu znalazłem się na kolanach. Jej głos. Wbijał mi się w mózg. Czułem, jakby wsadziła mój mózg do mrowiska.
-Jesteś strażnikiem. Pilnuj bramy. Nie śpij.

Po czym zniknęła.
I pojawiła się znowu:
-Jestem Julia. Twój chochlik.

Pamiętałem. Podbiegłem wtedy do komputera, włączyłem go i obserwowałem pulpit. Żonie powiedziałem że mieliśmy atak i muszę pilnować komputera.
Całą sobotę i niedziele przesiedziałem na komputerze.
Pilnowałem go.
W niedziele moje ciało zaprotestowało. Zasnęło. Na pięć minut.
Obudziła mnie Julia.
Powiedziała: Patrz

Obok mnie, przy mojej nodze, leżało ciało mojej żony. A raczej to co z niego zostało.
Pocięte. Pogryzione. Zmasakrowane. Jej jelita były w całym pokoju.Jej głowa była roztrzaskana, kawałki jej mózgu były wszędzie na podłodze. Jedna noga i jedna ręka były oderwane od ciała i przybite do ściany, na kształt krzyża.

Zapłakałem.

Wstałem cicho i podszedłem do pokoju gościnnego spodziewając się zastać widok moich dwóch córek, zmasakrowanych tak samo jak żona. Jakże się myliłem.

Moje córeczki siedziały na kanapię, na kolanach JEGO.
Siedział tam. Niezmieniony mimo upływy milionów lat. Ostatnio gdy się pojawił, wyginęły dinozaury.
ON. Potwór.
Krzywy dziób, jak u pterodaktyla. Postać humanoidalna. Zamiast palców szpony. Zamiast włosów szczecina. Pełny kolców, wypustek i macek na całym torsie.
Nie wiem czy siedzi.
W każdym razie powiedział:
-Nie przeszkadzaj sobie. Miałem dłuuuuuuuuuuugi post - wyszczerzył swoje kły.

Wróciłem do komputera. Nie mogłem ignorować wrzasków, płaczów i błagania o pomoc moich córek. Ale musiałem.
Mogłem tylko raz odstąpić od komputera. Tylko raz.
Musiałem słuchać jak to monstrum  krzywdzi moje dzieci.

Słucham tego od trzech dni. Wrzasków, płaczów i błagania o pomoc moich dzieci. Ale nie od trzech godzin. Jest już cisza.

Jest środa. Chcę spać. Albo chociaż umrzeć. Ale nie mogę. Muszę pilnować bramy. ON tu nie można zostać.

Julia mi pomaga. Przynosi mi kawę. Dzięki niej nie śpię. Mam nadzieję że serce mi wytrzyma. 

Z czasem można poczuć że kawa smakuje jak herbata.
Z czasem można poczuć dziwny smak. Jak jakby ktoś władował całe opakowanie środków nasennych do kawy.
Ciekawe czemu się Julia dziwnie uśmiechała gdy przyniosła mi dzisiaj kawę.
Ciekawe....

4 komentarze:

  1. Dobrze że, założyłem czapkę
    Przecinek powinien być przed że.
    ON tu nie można zostać.
    Nie do końca wiem... o co chodzi w tym zdaniu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze że, założyłem czapkę

      No jak masz czapkę to nie widać co masz napisane na czole...

      ON tu nie można zostać.

      No z kontekstu można wywnioskować że coś przeszło przez bramę i jest w naszym świecie...

      Usuń
    2. Mu chodzi o Twoje błędy. Powinienes napisac "Dobrze, ze zalozylem czapke.", w zlym miejscu postawiles przecinek. Co do drugiego powinno byc ON tu nie moze zostac, nie On tu nie mozna zostac. Tak mi sie wydaje :`D

      Usuń
    3. Wiem ;> Droczę się tylko ;>

      Usuń

Wszelkie głupie lub nie na miejscu i nie związane z tematem posta komentarze będą kasowane