Odkąd skończyłam dwanaście lat marzyłam o pewnym płaszczyku. Płaszczyku ręcznie zrobionym. Uszytym tak jak ja chcę. Nie z sztucznych materiałów lecz naturalnych.
Może to tłumaczy dlaczego od dziecka interesowałam się myśliwstwem, zbieractwem i krawiectwem.
Może to tłumaczy dlaczego, każdą godzinę mojego życia poświęcałam na szyciu, zbieraniu lub łowiectwie.
W każdym razie jeśli chodzi o łowy to jestem istną Artemidą.
Jeśli chodzi o szycie to nie ma lepszej krawcowej ode mnie.
Jestem najlepszym myśliwym na świecie. I jestem kobietą.
Płaszczyk mój ma być przecudowny.
Czas na polowanie.
***
Siedzę w krzakach, patrząc jak moja zwierzyna właśnie wypróżnia się. Zaczynam powoli naciągać łuk. Wystarczy poczekać aż skończy. Bardzo dobrze. Zwierzyna czasami potrafi upaskudzić sobie futro i skórę. Poza tym te odchody niszczą skórę. Niech lepiej to skończy.
Celuję. Prosto w głowę. Konkretnie w oko. Nie chcę uszkodzić skóry. Nawet kawalątka.
Jego wytrzeszczone oczy tylko pomagają w celowaniu.
O skończył.
Spuszczam cięciwę.
Trafiła w oko!
Strzała trafiła w oko
Moja zwierzyna wrzeszczy z bólu. Ucieka.
Cholera jasna.
Chowam łuk do kołczanu i wyciągam nóż. Nie ucieknie mi. O nie. Wrzask mojego celu dopomoże mi w dogonieniu go.
Szybkie jest. Cholernie szybkie. I wytrzymałe. Mimo że jest pół ślepe, nie zderzyła się z drzewem, ani nie wpadła do rowu. Ucieka. Na pewno ją dogonię.
Szczerze mówiąc gdyby nie to fakt że wrzeszczy to bym zgubiła. Widzę ze od dziecka wychowana była w lesie. Zna go na wylot. Przestała wrzeszczeć.
Widzę strzałę z wciąż wbitym okiem,leżącą pod drzewem. Musiała wypaść jak uciekała. W sumie to mi dopomoże.
Miałam rację. Widzę ślady krwi. Krwawi. Dopadnę ją.
Stoję na skarpie. Jest. Pode mną. Stoi i dyszy. Nie ma sił.
Jestem wściekła. Biegłam za nią pół godziny, myślałam że to będzie walka a ona co. Poddała się.
Skaczę ze skarp z nożem w ręce. Ląduje na niej, jednocześnie wbijając nóż w czaszkę. Próbuje się bronić. Szybko wyciągam strzałę z kołczanu i wbijam jej w drugie oko. Dociskam.
Jest. Przestała się ruszać. Jest martwa.
No to czas na skórowanie.
***
-Karol nie wygłupiaj się! Chodź już! Ile można srać?? - wrzeszczała Agnieszka już pół godziny, czekając aż jej chłopak skończy załatwiać swoją potrzebę. Bała się.
I wcale sytuacji nie poprawiał fakt że przez ponad trzydzieści minut słyszała wrzaski w całym lesie
Dobre to mosz po wsi lotac xD. I nie wiedziałem ze interesujesz się krawiectwem ;() ?
OdpowiedzUsuńDzięki Hanys :D
UsuńJestem człowiekiem o szerokich horyzontach :)